Szef MON o "złotym pociągu": nas interesuje tylko bezpieczeństwo ludzi
Wojsko, które na prośbę lokalnych władz dokonywało rekonesansu rejonu poszukiwań "złotego pociągu" interesuje tylko to, czy nie ma tam zagrożeń - powiedział wicepremier, minister obrony Tomasz Siemoniak.
- Nas interesuje jeden aspekt tej sprawy - czy są jakieś zagrożenia dla zdrowia i życia ludzi - powiedział Siemoniak dziennikarzom.
- Nas nie interesuje w ogóle szukanie skarbu; to, czy on tam jest czy go nie ma, tylko to, czy są jakieś zagrożenia, bo w różnych miejscach Polski każdego dnia znajdowane są - w złym znaczeniu tego słowa - pamiątki po drugiej wojnie, niewybuchy, niewypały, i to wojsko, saperzy zajmują się tymi sprawami - dodał minister.
Przypomniał, że w Wałbrzychu odnaleziono przed kilkoma dniami niewypał z II wojny światowej. - To dla nas najważniejszy aspekt tej sprawy, reszta w ręku lokalnych władz, czy też ministra kultury i dziedzictwa narodowego - zaznaczył Siemoniak.
Przypomniał, że żołnierze na wniosek wojewody dolnośląskiego przez kilka godzin rozpoznawali należący do PKP teren w pobliżu domniemanego ukrycia składu. - Ocenili, że aby podejmować jakiekolwiek działania, należy oczyścić teren. Z tego co wiem, prezydent miasta, wojewoda rozmawiali z PKP i będą takie prace prowadzili - dodał szef MON.
Na początku września specjaliści wojsk chemicznych i inżynieryjnych dokonali w okolicach Wałbrzycha wstępnego rekonesansu, konkludując, że ewentualne dalsze poszukiwania ukrytego pociągu, już z użyciem specjalistycznego sprzętu, wymagają oczyszczenia terenu i sprawdzenia, czy nie kryje on żadnych niebezpiecznych przedmiotów lub substancji.
Wojewoda dolnośląski zapowiadał wtedy, że ustalenie dalszych działań, np. w sprawie wykorzystania jednostek wojskowych, może potrwać kilkanaście dni. Zgodnie z przepisami przygotowaniem terenu do dalszych poszukiwań mogą się zająć - na zlecenie lokalnych władz - wojsko (odpłatnie) lub podmioty cywilne
Według mediów w okolicach Wałbrzycha miałby się znajdować ukryty pociąg z II wojny światowej. Pojawiły się spekulacje, że może chodzić o zasypany pociąg ze złotem i innymi kosztownościami wywiezionymi pod koniec wojny z Wrocławia. Nigdy nie odnaleziono zawartości ani samego pociągu.
Generalny konserwator zabytków, wiceminister kultury Piotr Żuchowski wyrażał przed kilkoma tygodniami przekonanie, że "złoty pociąg" istnieje "na ponad 99 procent". Jednak zdaniem niektórych znawców tematu "złoty pociąg" to tylko legenda.
Wobec zainteresowania poszukiwaniami wojewoda dolnośląski zwołał zespół zarządzania kryzysowego. Władze nie ujawniły dokładnej lokalizacji miejsca, w którym dokonywano wstępnego rekonesansu; teren nadzorowały Służba Ochrony Kolei i Straż Leśna. Sensację, jaką wzbudził domniemany ukryty skład, wałbrzyski samorząd wykorzystuje do promocji miasta.