Szef japońskiego MSZ: Chiny stają się "dużym zagrożeniem"
Pekin ostro
zareagował na wypowiedź japońskiego ministra spraw
zagranicznych, iż Chiny stają się "dużym zagrożeniem". Rzecznik
chińskiego MSZ określił opinie Taro Aso jako "nieodpowiedzialne i
pozbawione jakichkolwiek podstaw".
Japoński minister spraw zagranicznych Taro Aso ostrzegł rano, że w związku z rozbudową sektora wojskowego Chiny stały się "istotnym zagrożeniem". Jest to kraj sąsiedni, mający broń jądrową, a jego wydatki wojskowe rosną nieprzerwanie od 12 lat. Zaczyna to stanowić znaczne zagrożenie - powiedział Aso, według relacji agencji Kyodo.
Wypowiedź Aso zbiegła się w czasie z opublikowaniem w Pekinie tzw. Białej Księgi - zatytułowanego "Chińska Droga Pokojowego Rozwoju" dokumentu, poświęconego strategii rozwojowej ChRL. W dokumencie zapewniono, iż Pekin czyni wszystko by ustanowić "braterskie stosunki" z wszystkimi krajami, idąc "drogą pokojowego rozwoju". Autorzy księgi przypominają, iż Chiny podpisały traktaty graniczne z 12 krajami, nawiązały regionalną współpracę z krajami Azji Południowo-Wschodniej, a także zabiegają by doprowadzić do powodzenia sześciostronnych rokowań w sprawie programu atomowego Korei Północnej.
Chiny - jak zapewniono w księdze - czynią też wszystko by w procesie rozwoju korzystać z własnych źródeł surowcowych. Podkreślono też pomoc, jakiej Chiny udzielają innym krajom, m.in. poprzez anulowanie zadłużenia 44 uboższych państw na sumę ok. 2 mld dolarów. W dokumencie - jak podkreśla agencja AFP - nie wspomniano o wzroście chińskich wydatków na zbrojenia, o czym w Tokio mówił minister Aso.
W ostatnich kilku latach stosunki między Japonią a Chinami znacznie się pogorszyły. Oba mocarstwa azjatyckie spierają się o interpretację wydarzeń podczas drugiej wojny światowej i poprzedzających wojnę oraz japońską okupację, a także o prawa do eksploatacji bogactw znajdujących się pod dnem morskim między ich wybrzeżami.
W połowie tego miesiąca chiński premier Wen Jiabao nie chciał spotkać się z premierem Japonii Junichiro Koizumim przy okazji szczytu wschodnioazjatyckiego w Kuala Lumpur w Malezji.
Była to reakcja na ponawiane co roku wizyty Koizumiego w tokijskiej świątyni Yasukuni, gdzie upamiętnione są miliony japońskich ofiar wojny, ale także japońscy dowódcy, uznani po wojnie za winnych zbrodni ludobójstwa.