Szczyt Unii - porażka rządu
Rząd poniósł porażkę podczas szczytu Unii
Europejskiej. Nie zrealizował bowiem żadnego z dwóch głównych
postultów - pisze na łamach "Faktu" eurodeputowany Jacek Saryusz-
Wolski.
Jego zdaniem, przede wszystkim należało postępować tak, aby nie doszło do spotkania w Brukseli. Irlandia zapowiedziała, że rozmowy w sprawie konstytucji UE zostaną wznowione tylko wtedy, gdy będzie pewne, że uda się je zakończyć. Gdyby rząd, zgodnie z uchwałą Sejmu, stanowczo obstawał przy naszych sprawach - szczytu by nie było. Holendrzy, którzy obejmą przewodnictwo po Irlandczykach, byli gotowi do dalszych negocjacji. Nie było więc pośpiechu - czas działał na naszą korzyść. Sygnały płynące z Warszawy - i ze strony rządu, i prezydenta - były jasne: Polska jest gotowa na daleko idące ustępstwa - podkreśla na łamach "Faktu" Saryusz- Wolski.
Według niego, każdy europejski kraj bronił ważnych dla swojego kraju spraw. Tak postępowała Anglia, Niemcy, Francja czy Holandia. Podobnie powinien był postępować nasz rząd. Jednak Niemcy, Francuzi, Anglicy czy Holendrzy osiągnęli swoje cele - Polacy nie - uważa Saryusz-Wolski.
Naszym postulatem było zapisanie w preambule konstytucji odwołania do chrześcijaństwa, które byłoby potwierdzeniem prawdy historycznej. Lecz o ile rząd Francji potrafił postawić sprawę twardo, to polskiemu premierowi zabrakło chyba wiary w zwycięstwo - ujawnia w "Fakcie" Saryusz-Wolski.
Podkreśla jednocześnie, że nie należy jednak poddawać się emocjom. Rząd podpisał niekorzystne dla nas ustalenia. Na szczęście możemy jeszcze sprawdzić system nicejski, który obowiązuje do 2009 roku. Mamy więc czas namyślić się, co robić dalej - podkreśla Saryusz-Wolski.