Szczury wygryzą nas z miasta
Przed szczurami jeszcze pół roku spokojnego życia. Dopiero na wiosnę Wrocław wyda im wojnę. Szczury we Wrocławiu mają jak w raju: setki kanałów i tuneli, w których mogą szaleć do woli. Ale to im nie wystarcza: wychodzą na ulice i sieją postrach
22.09.2005 | aktual.: 22.09.2005 08:23
Po wielkiej burzy pod koniec maja zaczęły pojawiać się na podwórku przy pl. Kościuszki, ul. Bałuckiego, Piłsudskiego i Świdnickiej. – Wtedy zaczęły się nasze kłopoty. Od czerwca szczury spacerują rano i wieczorem po podwórku, siedzą pod samochodami, koty się już ich boją – opowiada Danuta Zajączkowska ze wspólnoty mieszkaniowej przy pl. Kościuszki. Podwórko, przy którym mieszka, otaczają też kamienice stojące przy ulicach: Bałuckiego, Świdnickiej i Piłsudskiego. – Jak wychodzę o piątej z rana z psem, to bardzo uważam, żeby jakiś szczur się na niego nie rzucił. Pogryzie mi Maksia i będę musiała go uśpić. Przecież może zarazić go wścieklizną – obawia się jej sąsiadka Jolanta Dudydra z kamienicy przy Bałuckiego. Mieszka na parterze. – Przez okno widziałam wiele razy całą szczurzą rodzinę, buszującą koło garaży i pod śmietnikami. Mieszkańcy przyznają, że o zmroku nigdy nie wyrzucają śmieci do kontenerów. Boją się, że gdy podniosą klapę, rzuci się na nich szczur. – Na podwórku przy Piłsudskiego jeden ugryzł mnie
w szyję – mówi grzebiący w śmietniku mężczyzna. A drugi dodaje: – W tym roku jest ich więcej niż grzybów w lesie. Biegają bez skrępowania w biały dzień.
Pani Danuta w sprawie galopujących po podwórku gryzoni była u swojego zarządcy. – Usłyszałam, że chętnie zrobią deratyzację podwórka, ale zajmą się tylko wspólnotowymi szczurami. Komunalnymi powinien się martwić zarządca gminy – opowiada kobieta. – A za zlikwidowanie naszych mamy zapłacić. Urzędnicy dzielą szczury na trzy duże grupy: komunalne, wspólnotowe i spółdzielcze. Problem w tym, że każdy zarządca budynków chce truć tylko swoje. A taka walka nic nie daje. Szczurów nie ubywa. Żeby je zwalczyć, potrzebny jest zmasowany atak. W całym mieście, w tym samym czasie. – Chętnie zapłacimy za wytępienie szczurów, ale tylko wtedy, gdy do akcji przystąpią też inni zarządcy. Tylko wtedy akcja będzie miała sens. Teraz, gdy ludzie mówią, że pojawiły się gryzonie, wykładamy trutki. Ale szczury to inteligentne zwierzęta. Przenoszą się w inne miejsce i czekają. Dopóki sanepid nie ogłosi ogólnowrocławskiej deratyzacji w określonym terminie, to dalej będzie to walka z wiatrakami – uważa Elżbieta Sieradzka, prezes
Wro-Domu.
Sześć na głowę jest fest
Lokatorzy mieszkań komunalnych w sprawie swoich szczurów poszli do Administratora. – Nie, tam nie można iść bez tabletek na uspokojenie – denerwuje się Jolanta Dudydra. – Sąsiadka usłyszała, że odszczurzanie w ogóle nie jest nam potrzebne, bo miasto oblicza, że sześć szczurów na głowę to norma. I że nie ma problemu! Kierownik sektora Centrum i Sródmieście Wanda Sikorska-Kaplar uważa to za głupi żart ze strony swego pracownika. – W umowie z gminą mamy wyraźnie napisane, że deratyzację przeprowadzamy raz w roku. Teraz zrobimy to na jesieni, w porozumieniu z innymi zarządcami. Ale problem faktycznie na dobre zostanie rozwiązany, jeśli miasto zobowiąże wszystkich zarządców do deratyzacji w tym samym czasie – uważa. I dodaje: – Teraz albo dostosują się do naszego terminu, albo nie. Przecież nie muszą. Powszechnego odszczurzania nie może nakazać miastu sanepid. – Gdy tylko dostajemy sygnał, wysyłamy ekipę na miejsce. Szukają odchodów, czasem spotkają jakiegoś gryzonia. Potem wysyłamy sprawozdanie do urzędu miasta.
Ostatnio zrobiliśmy to w sierpniu. W ocenie naszych epidemiologów niebezpieczeństwa zarazy nie ma – zapewnia Zdzisław Czekierda z sanepidu. Nie umie jednak odpowiedzieć na pytanie, ile powinno być szczurów w mieście, żeby zagroziła nam dżuma lub cholera.
Pogrom na wiosnę
Systemowe rozwiązanie problemu szykuje Zarząd Gospodarki Odpadami. Kończy właśnie prace nad regulaminem utrzymania czystości w mieście. Jak dobrze pójdzie, radni będą mogli podjąć uchwałę w tej sprawie już podczas jesiennej sesji. Jeśli przejdzie, mogłaby obowiązywać od nowego roku. – W naszym projekcie jest punkt, który nakłada na wszystkich zarządców obowiązek deratyzacji na wiosnę i jesienią w tym samym okresie – pociesza Wiesława Krawiec, kierownik działu planowania i realizacji umów z Zarządu Gospodarki Odpadami. •
Elżbieta Suszczyńska, ekspert ds. deratyzacji
– Walka ze szczurami może być skuteczna, ale tylko wtedy, gdy w jednym czasie jest prowadzona w całym mieście. Jednorazowe rozsypanie trutki w kilku kamienicach nie pomoże. Ostatnia masowa akcja deratyzacyjna we Wrocławiu była przeprowadzona zaraz po powodzi. Odbyło się to jednorazowo, a szkoda, bo wtedy była duża szansa na to, by problem szczurów rozwiązać w mieście raz na zawsze. Tuż po wojnie takie akcje prowadzono regularnie dwa razy w roku: na wiosnę i na jesień. Przynosiły dobre efekty. Akcje deratyzacyjne organizowano w mieście do końca lat 80.
Anna Gabińska, Katarzyna Tokarska