ŚwiatSzczerbata Ameryka. Ponad 100 mln Amerykanów nie może sobie pozwolić na usługi dentystyczne

Szczerbata Ameryka. Ponad 100 mln Amerykanów nie może sobie pozwolić na usługi dentystyczne

• By zrozumieć Stany Zjednoczone, warto zajrzeć Amerykanom w zęby

• Wiele pakietów ubezpieczeniowych nie pokrywa usług dentystycznych

• Niektóre zabiegi to koszt nawet kilkunastu tysięcy dolarów

• Dlatego ponad 100 mln Amerykanów nie chodzi do dentysty

• Przenośne, darmowe lecznice są oblegane, ale oferują ograniczone usługi

• W XXI w. Amerykanie wciąż umierają od bolących zębów

• Tymczasem stomatolodzy bronią wysokich zysków i status quo

Szczerbata Ameryka. Ponad 100 mln Amerykanów nie może sobie pozwolić na usługi dentystyczne
Źródło zdjęć: © Getty Images | Justin Sullivan
Katarzyna Kwiatkowska-Moskalewicz

Josh, pracuje za dwóch: najpierw w warsztacie samochodowym, potem w domowym garażu, gdzie przywraca do życia wiekowe subaru, by je potem z zyskiem odsprzedać. Samochody są jego pasją, pod maską aut spędza więcej czasu niż ze swoją dziewczyną.

Czterdziestoletni Josh z niejednego pieca jadł chleb - młodość spędził w Nowym Jorku, dwa lata pracował dla amerykańskich misji charytatywnych w rosyjskiej Ufie, aż wreszcie przemarzł na kość i przeniósł się do ciepłego Teksasu. Mieszka w Austin w parterowym domu jednorodzinnym w miłej okolicy. Ma najnowszy model iphone'a, rzucony niedbale w przestronnym salonie ipad, plazmę na ścianie, dwa komputery, dwa samochody. Nie ma za to dwóch przednich zębów.

- Nie stać mnie na wstawienie nowych - mówi. - To wydatek rzędu kilkunastu tysięcy dolarów. Moje ubezpieczenie nie pokrywa dentysty. I tak mam szczęście, bo nic mnie teraz nie boli - uśmiecha się z natury optymistyczny Josh.
Bezzębna Ameryka

Josh, jak ponad 100 mln Amerykanów nie chodzi do dentysty z braku pieniędzy (dane Fundacji Henry J. Kaiser Family). Pod miejscami, gdzie fundacje charytatywne organizują darmowe leczenie zębów, ustawiają się długie kolejki wykrzywionych z bólu ludzi. Część z nich, by dotrzeć na miejsce musi pokonać setki kilometrów. Sprzęt stomatologiczny przyjeżdża ciężarówkami - takie "latające" gabinety rozkładane są rzędami w wielkich halach bez zapewnienia minimum intymności. Nie ma też mowy o skomplikowanych zabiegach, nawet o leczeniu kanałowym - co bardziej zepsute zęby leczy się przez ich usuwanie.

Wszystko to przypomina sceny z zamierzchłej przeszłości, uwiecznione na płótnach mistrzów malarstwa. Dla przybyszów ze wschodniej Europy, gdzie zbiorową opinią wciąż rządzą wyobrażenia o sytej i szczęśliwej Ameryce tego typu obrazy mogą wywołać szok.

Fakty bezwzględnie rozprawiają się z mitami o krainie mlekiem i miodem płynącej: co czwarte dziecko w Stanach Zjednoczonych cierpi na nieleczoną próchnicę. Co czwarty dorosły, korzystający z socjalnego ubezpieczenia zdrowotnego dla osób o najniższych dochodach, nie ma ani jednego swojego zęba. Na utratę uzębienia narażeni są przede wszystkim najbiedniejsi przedstawiciele rasowych i etnicznych mniejszości. 20 proc. amerykańskich seniorów jest bezzębna.

Stomatolog z roleksem

Tymczasem dentyści zarabiają krocie i zażarcie bronią wysokich cen za swoje usługi. Amerykańskie Stowarzyszenie Stomatologiczne zwalcza wszelkie próby reform w amerykańskiej dentystyce.

Tomaszowi, informatykowi z Poznania, wypadła plomba podczas wizyty służbowej w Pittsburghu.

- Ząb bolał mnie tak mocno, że nie było mowy o zwłoce. Musiałem iść po pomoc jeszcze tego samego wieczora, a nagłe usługi są najdroższe - wspomina. - W niewielkiej sali ustawiono obok siebie trzy fotele i dentysta obsługiwał troje pacjentów jednocześnie! Większość pracy odwalała za niego wykwalifikowana pielęgniarka, która przygotowywała nas do zabiegu. On tylko chwilę borował, błyskając roleksem i uśmiechem za milion dolarów. Opalony, zadowolony z siebie czterdziestolatek w drogich oprawkach. Za założenie trucizny skasował 900 dolarów. Na szczęście większość tej sumy pokryło moje prywatne ubezpieczenie z Polski. Cieszę się, że nie jestem obywatelem Stanów Zjednoczonych i nie muszę się tu leczyć - puentuje poznaniak.
Bernie Sanders kontra stomatolodzy

Lecz co z ludźmi, którzy mieszkają w USA i nie stać ich na dentystę? Jeśli mają szczęście trafią do klinik non-profit dotowanych z funduszy federalnych i stanowych, ale od 2011 r. władze lokalne poszczególnych stanów drastycznie ograniczają wydatki na cele społeczne. Doprowadzeni do ostateczności chorzy trafiają w końcu na ostry dyżur.

- W XXI w. mieszkańcy Stanów Zjednoczonych wciąż umierają od nieleczonych zębów - alarmuje George Kushner, dyrektor program chirurgii szczękowej na Uniwersytecie w Louisville. - To nie są odosobnione przypadki. Mamy z tym do czynienia na co dzień.
Bernie Sanders, który walczy o nominację prezydencką z ramienia partii demokratycznej już w 2012 r. przygotował obszerny raport "Kryzys dentystyczny w Ameryce". Senator pisał: "próchnica to cicha epidemia, która niszczy życie milionów. Brak dostępu do przystępnej cenowo opieki stomatologicznej to problem z którym borykają się nie tylko najbiedniejsi, ale też wiele osób z klasy średniej. 130 mln Amerykanów nie ma ubezpieczenia dentystycznego. Studenci opuścili 50 mln godzin zajęć na uczelniach z powodu piętrzących się problemów z zębami".

Obraz
© W przenośnych gabinetach pracuje wielu dentystów wolontariuszy. Punkt przyjęć na stadionie w Oakland (2011 r.) (fot. Getty Images)

Dlatego jednym z wyborczych postulatów Sandersa jest wielka reforma usług stomatologicznych. Niestety pozostali uczestnicy prezydenckiego wyścigu zdają się nie dostrzegać problemu. Kandydaci z ramienia partii republikańskiej tradycyjnie krytykują wsparcie z federalnego budżetu usług medycznych dla najuboższych. Dla nich liczą się tylko niskie podatki, korzystne dla bogatej mniejszości.

Ameryka białych zębów

Ameryka to kraj kontrastów. Obok bezzębnych milionów są najpiękniejsze białe uśmiechy na świecie. Wszystkim, których na to stać, amerykańscy stomatolodzy oferują cuda: "najbardziej efektywne techniki dentystyczne", "najnowocześniejsze sposoby wybielania zębów", "rewolucyjne maszyny do uzupełniania licówki szybciej i łatwiej niż kiedykolwiek wcześniej", "kamery intra-oral pozwalające zobaczyć zęby i dziąsła w precyzyjnych szczegółach", "światło lasera zamiast nacięć skalpela".

Co bardziej ekscentryczni właściciele zasobnych portfeli biorą przykład z Madonny i błyszczą przyklejonymi do zębów brylantami, rubinami, 24-karatowym złotem. "Zaskocz wszystkich ekskluzywnym blaskiem" - zachęcają firmy stomatologiczne - "Te niewielkie dzieła sztuki, całkowicie bezpieczne dla twoich zębów".

- Ludzie, których stać na piękny uśmiech, nie dostrzegają problemu - przyznaje Bernie Sanders w wywiadach.
Nic tak nie dzieli Amerykanów jak uzębienie. Dla jednych są blaski porcelanowych licówek i technologie przyszłości, dla drugich szczerbate życie.

__Katarzyna Kwiatkowska-Moskalewicz - dziennikarka i reportażystka specjalizująca się w obszarze b. ZSRR, obecnie przebywająca w USA. Autorka książki "Zabić smoka. Ukraińskie rewolucje" (Wydawnictwo Czarne)

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (177)