Szczepionkowy chaos w Europie. Co się dzieje z dostawami?
Punkty szczepień w UE są gotowe, ale brakuje preparatu. Pfizer musiał zmniejszyć produkcję, a AstraZeneca ogłosiła, że dostarczy 60 proc. mniej szczepionek, niż zakładano. Ta wiadomość wywołała szok.
26.01.2021 23:54
Pod względem szczepień na koronawirusa Unia Europejska wypada blado w międzynarodowym porównaniu. Po początkowych problemach organizacyjnych teraz brakuje samego preparatu. Komisja Europejska złożyła zamówienia na dwa miliardy dawek u ośmiu producentów. Ale jak na razie dostarczać szczepionkę jest w stanie tylko BioNTech/Pfizer, przy czym amerykański koncern pod koniec stycznia przejściowo zmniejszył produkcję.
Z kolei AstraZeneca zamierza dostarczyć w pierwszym kwartale tylko 40 proc. zapowiedzianej ilości preparatu. Czy inne kraje są traktowane lepiej niż Unia Europejska? Czy może podpisano z producentami niewłaściwie umowy?
Szczepionka na COVID. Sukces zakończony porażką?
Komisja Europejska jak dotąd przedstawiała swoje centralne zamówienia szczepionek jako wielki sukces, który miał dać wszystkim członkom Wspólnoty sprawiedliwy dostęp do preparatu. W obliczu najnowszych doniesień o problemach z dostawami rzecznik KE Eric Mamer przechodzi jednak do defensywy. – Jesteśmy bardzo aktywni, jeśli chodzi o współpracę z producentami na bazie umów, które z nami podpisali. Pytanie brzmi, co mogą zrobić wszyscy aktorzy, aby przyczynić się do sukcesu tego procesu? – mówił.
W poniedziałek 25 stycznia odbyło się spotkanie urzędników z Brukseli z AstraZenecą, podczas którego przypomniano firmie o jej zobowiązaniach wynikających z umów. Bo choć dopiero 29 stycznia spodziewane jest dopuszczenie tej szczepionki w Unii Europejskiej, towarzyszą jej wielkie oczekiwania. Jest ona tańsza niż preparaty konkurencji i łatwiejsza w przechowywaniu. Firma poinformowała jednak, że z powodu problemów jednego z poddostawców, wolumen dostaw będzie mniejszy niż oczekiwano. Unia Europejska zamówiła u AstraZeneca 400 milionów dawek.
Unijna komisarz ds. zdrowia Stella Kyriakides poinformowała po spotkaniu, że odpowiedzi udzielone przez firmę nie są zadowalające. Komisarz przekazała, że "nowy plan jest nie do zaakceptowania“, "UE współfinansowała badania i produkcję preparatu i chce na tym teraz skorzystać“, chce więc zamówionych i przedpłaconych dawek, a warunki kontraktu muszą zostać całkowicie dochowane. Komisarz dodała, że Unia domaga się przejrzystości wszystkich transakcji.
– Firmy muszą nas wcześnie zawiadamiać, jeśli chcą wyeksportować szczepionkę do krajów trzecich – mówiła. Pobrzmiewa w tym zarzut, jakoby AstraZeneca dalej dostarczała preparat Wielkiej Brytanii, a dla Wspólnoty było go za mało.
Ekspert ds. zdrowia Europejskiej Partii Ludowej w Parlamencie Europejskim Peter Liese powątpiewa w tłumaczenia AstraZeneki. – To cienkie usprawiedliwienie, że występują problemy w europejskim łańcuchu dostaw, a gdzie indziej nie występują, jest niewiarygodne, bo nie jest problemem dostarczenie preparatu z Wielkiej Brytanii na kontynent – powiedział Liese, który liczy na szybkie rozwiązanie zaproponowane przez producenta.
Szczepionka na COVID. Problemy z produkcją wydają się być regułą
Opóźnienia w dostawach zgłasza też Pfizer. Rzeczniczka firmy Marie-Lise Verschelden oświadczyła: "Aby zaspokoić popyt (…), zwłaszcza ten Komisji Europejskiej, musieliśmy zwiększyć nasze moce przerobowe. Oznacza to, że zmieniły się procesy i potrzebujemy nowych dostawców. Takie zmiany muszą uzyskać aprobatę. Usprawiedliwia to fakt, że mamy trochę opóźnienia". Od lutego produkcja ma odbywać się już na nowych zasadach – zapewnił Pfizer.
Ale rząd Włoch chce pozwać obie firmy Pfizer i AstraZeneca. – Chcemy mieć te szczepionki, a nie odszkodowania, nie chodzi tu o pieniądze – powiedział minister spraw zagranicznych Luigi di Maio. Włochy spodziewają się, że ich opóźnienie programu szczepień wyniesie do dwóch miesięcy.
Także francuski minister ds. europejskich Clement Beaune wzywa Pfizera do dotrzymania zobowiązań. Irlandia też jest zdenerwowana, bo z powodu opóźnienia w dostawach padł cały harmonogram szczepień. To samo tyczy się Szwecji, Norwegii i kilku krajów na wschodzie Europy. Przewodniczący Rady Europejskiej Charles Michel zaostrzył dlatego ton, mówiąc że zobowiązania muszą zostać dotrzymane. – Sprawdzimy wszystkie środki, aby zapewnić szybkie dostawy – dodał.
Jeśli chodzi o szczepionkę amerykańskiej firmy Moderna, to za jej produkcję w Europie ma być odpowiedzialne konsorcjum trzech szwajcarskich i innych firm z branży farmaceutycznej. Sama Moderna nigdy nie produkowała jeszcze szczepionek na tak wielką skalę, dlatego także tu można spodziewać się problemów z dostawami.
Zwiększyć presję, tylko jak?
Problem w tym, że – jak tłumaczy ekspertka ds. zdrowia Jutta Paulus – badania nad szczepionką przebiegły szybciej niż się spodziewano, a firmy nie mają wystarczających mocy produkcyjnych. W przypadku szczepionek bazujących na mRNA, czyli tych Pfizera i Moderny, nie da się ich tak łatwo zwiększyć. – To nowe skomplikowane procedury, do tego dochodzą surowe przepisy dotyczące produkcji, także personel musi zostać przeszkolony.
Europosłanka Zielonych nie uważa, że winę za tę sytuację ponosi Bruksela. – AstraZeneca miała dostać setki milionów euro za natychmiastową produkcję, nawet przed oficjalnym dopuszczeniem. Jeśli firma nie dotrzymuje umowy, to nie jest to wina Komisji Europejskiej – ocenia. Ale, jak dodaje, trzeba zadawać pytania, jak to możliwe, że Wielka Brytania dostaje szczepionki nadal, a UE nie.
Paulus zaznacza, że szukając odpowiedniego postępowania ze spóźnialskimi producentami, eurodeputowani nie mają pełnego obrazu sytuacji. Mogą co prawda przejrzeć umowy podpisane między Komisją a firmami farmaceutycznymi, ale najważniejsze ich fragmenty są utajone, choćby te dotyczące terminów i kar.
Posłanka Zielonych nie jest zwolenniczką ciągania producentów po sądach, bo – jak mówi – co dadzą nam wyroki, które zapadną za dwa, trzy lata. Lepiej byłoby ogłosić, że licencje na produkcje szczepionek są dobrem powszechnym. – Potrzebne są powszechne licencje, bo szczepionki zostały opracowane za publiczne pieniądze – mówi. Dzięki temu także inne firmy mogłyby ruszyć z produkcją. – Wynalazcy preparatów dostaliby odszkodowanie, nie chodzi o to, by kogoś wywłaszczać – dodaje.
Czy tak radykalne pomysły mają szansę na realizację? W kręgach Komisji Europejskiej słychać, że na razie nie, ale później nie jest to wykluczone. W każdy razie UE dostaje w ten sposób mocny środek nacisku, którym może przymusić koncerny farmaceutyczne do działania. O ile te w ogóle są w stanie wyprodukować odpowiednią ilość preparatu.
Przeczytaj także: