Szczątki ludzkie na śmietniku
Kawałki ludzkich ciał, pooperacyjne szczątki, strzykawki z krwią, igły... 100 ton odpadów medycznych z 300 śląskich szpitali latami zagrzebywał i ukrywał na swojej działce w Katowicach i w innych miejscach 37-letni Marek M. Miał je utylizować, bo składane na kupie mogą wywołać epidemię! Wystarczyłoby, żeby wytwarzające się w gnijących szczątkach jady dostały się np. do ujęcia wody albo zostały zjedzone przez ściągane wonią mięsa okoliczne psy. Mogłyby zginąć setki, a może i tysiące ludzi! Na szczęście winny siedzi w areszcie. Teraz zarzuty usłyszeli jego dwaj bracia.
Marek M. niby miał firmę zajmującą się utylizacją odpadów medycznych. Proponował szpitalom konkurencyjne ceny, dlatego te chętnie podpisywały z nim umowy. Ale jego działalność od lat sprowadzała się jedynie do odbierania odpadków.
Śledczy pracują nad tym koszmarem już od 2011 r. W tym czasie wyszły na jaw makabryczne fakty. Okazało się, że w swym dużym ogrodzie przy ul. Sumów w Katowicach mełł ludzkie szczątki specjalnie do tego celu kupioną maszynką! Ok. 30 ton zakopał na miejscu. Resztę w workach upchał w garażach. W sumie śledczy naliczyli, że zgromadził istne wielkie wysypisko niebezpiecznych odpadków, których mogło być nawet 100 ton. Umowa zawarta ze szpitalami wymagała, by na bieżąco odbierał ich odpady. Gdy więc posesja nie mogła już pomieścić kolejnych worków – nieodpowiedzialny człowiek wynajął magazyny w Chorzowie i Katowicach.
Do wstrząsającego odkrycia całych stosów worków pełnych groźnych dla zdrowia, a nawet życia, odpadów szpitalnych doprowadziły... psy. To one w 2011 r. wyczuły coś na posesji Marka M. i to one – ciągle wałęsające się wokół – zaniepokoiły jego sąsiadów.
Jakby tego było mało, okazało się wtedy, że taki skład ma również na terenie wynajętej hali w Hucie Baildon w Katowicach oraz przy ul. Sumów. Został zatrzymany. Przy okazji wyszło na jaw, że już w 2008 r. dostał wyrok za podobne przestępstwo, gdy takie samo wysypisko groźnych odpadków stworzył w Czeladzi! – Został wówczas skazany na 1,5 roku w zawieszeniu. Sąd zakazał mu też prowadzenia podobnej działalności – wyjaśnia Marta Zawada-Dybek, rzeczniczka prowadzącej śledztwo Prokuratury Okręgowej w Katowicach. Ale "przedsiębiorca" za nic miał wyrok sądu i dalej robił to samo. Tym razem jednak wynajmował już hale, by tam zamykać worki pełne groźnych bakterii i chorób. Jak wykazało śledztwo, był do tego stopnia bezczelny, że nawet nie próbował stworzyć pozorów prowadzenia rzetelnej utylizacji. Nie miał ani odpowiedniego transportu, ani nawet ubrań czy rękawiczek!
Śledztwo w tej wstrząsającej sprawie zmierza ku końcowi. Niebawem akt oskarżenia trafi do katowickiego sądu. Marek M. odpowie za to, że bez zezwolenia magazynował niebezpieczne odpady medyczne i stworzył zagrożenie epidemią dla wielu ludzi – powiedziała Marta Zawada-Dybek. – Ma jeszcze 8 zarzutów dotyczących oszustwa, bo część odpadów przekazał do utylizacji, ale za nią nie zapłacił i różnym firmom jest winien 84 tys. zł.
Ostatnie przestępstwo popełnił w recydywie, może więc posiedzieć za kratami nawet 12 lat. Oprócz niego zarzuty pomocnictwa w przechowywaniu niebezpiecznych odpadów medycznych usłyszeli jego dwaj bracia: Wojciech i Dawid, którzy są na wolności.
Śmiertelnie groźne odpady trafiły do utylizacji...
Polecamy wydanie internetowe Fakt.pl:
Dwójka dzieci zginęła przez żelazko. Nowe fakty