Szantaż pośmiertny
Rzeka pieniędzy płynie do kieszeni pracowników szpitalnych prosektoriów na Pomorzu. Korzystając z luki w prawie niektórzy z nich pobierają opłaty za przygotowanie zmarłych do pogrzebu. Ministerstwo Zdrowia wątpi w legalność tego procederu.
- Myśli pan, że ja tu siedzę z miłości do trupów? - oburza się Zdzisław Nowak, pracownik prosektorium Szpitala Morskiego w Gdyni Redłowie. - Za szpitalną pensję zdechłbym z głodu.
Nowak zarabia 630 złotych miesięcznie. Ale to tylko część jego dochodów. Bez wiedzy władz szpitala na jego terenie prowadzi firmę, która zajmuje się przygotowaniem zwłok do pogrzebu. Dzięki temu zarabia kilka razy więcej.
W 2002 roku na Pomorzu zmarło prawie 18 tysięcy osób. Ich zwłoki trafiły do 20, w większości przyszpitalnych, prosektoriów. Do ich obowiązków należy m.in. umycie i ubranie zwłok przed wydaniem ich rodzinom. W części przyszpitalnych prosektoriów pracownicy pobierają jednak za tę czynność dodatkowo od 50 do 200 złotych. Jak wyliczyliśmy, oznacza to, że do kieszeni kilkunastu osób trafia rocznie nawet do 1,5 miliona złotych.
Z ekspertyzy zamówionej przez nas w resorcie zdrowia wynika, że proceder może być nielegalny. - Nie ma podstaw do pobierania opłat od rodzin zmarłych w szpitalu osób - czytamy w opinii. Ministerialni prawnicy przyznają jednak, że przepisy nie są do końca precyzyjne. Według nich istnieje luka w prawie. Nie jest jasne, za co pracownicy prosektorium powinni pobierać opłaty, a za co nie. Zdaniem ministerstwa umycie i ubranie zwłok powinno być darmowe.
- W razie śmierci pacjenta jego ciało powinno zostać przygotowane do wydania w sposób odpowiadający poszanowaniu zmarłych. Za wszelkie dodatkowe czynności wydaje się, że zakład może pobierać opłatę - czytamy w dokumencie. Taka sytuacja stwarza warunki do nadużyć. Niejednoznaczne przepisy pracownicy szpitalnych prosektoriów interpretują na swoją korzyść. Żądają pieniędzy za wszystko, nawet za umycie i ubranie zwłok. W skrajnych przypadkach od zapłacenia im za to uzależniają wydanie ciała rodzinie zmarłego.
Taki proceder stwierdziliśmy w kilku pomorskich szpitalach. W Szpitalu Specjalistycznym w Wejherowie pracownik prosektorium Józef Kowalski za przygotowanie zwłok do pochówku bierze 150 złotych. Na taką kwotę wystawia faktury założona przez niego firma. Jak tłumaczy, pieniądze każe sobie płacić tylko wówczas, gdy rodzina zmarłego ma jakieś specjalne wymagania odnośnie przygotowania zwłok. Na przykład chce, żeby zmarłemu ułożyć włosy. Twierdzi, że za ubranie i umycie nie bierze nic. Z naszych informacji wynika jednak, że jest inaczej.
Rodziny zmarłych muszą Kowalskiemu płacić za wszystko. Zdarza mu się też brać pieniądze bez rachunku. Wtedy stawka jest mniejsza o 30 złotych. - To nieprawda - oburza się pracownik prosektorium. - Czasami, jak ktoś nie ma pieniędzy, robię to za darmo! Podobnie jest w Szpitalu Morskim w Gdyni Redłowie. Z tą różnicą, że pracownik tamtejszego prosektorium Zdzisław Nowak za ubranie i umycie zwłok bierze o 50 złotych więcej niż jego wejherowski kolega. Na dodatek, swoją firmę zarejestrował pod adresem szpitala. Dzwoniąc do jego firmy łączymy się ze... szpitalnym prosektorium.
- Nic o tym nie wiedziałam! - denerwuje się dyrektor redłowskiego szpitala Irena Erecińska-Siwy. - W takiej sytuacji pewnie będziemy musieli się z tym panem rozstać.
Z problemem opłat za przygotowanie zwłok do pogrzebu pomorskie szpitale radzą sobie różnie. Władze Szpitala Wojewódzkiego w Gdańsku nie widzą nic dziwnego w tym, że ich pracownik bierze dodatkowe pieniądze za ubieranie zwłok. W Szpitalu Specjalistycznym w Kościerzynie te same opłaty trafiają wprost do szpitalnej kasy. Władze większości placówek deklarują jednak, że za przygotowanie zwłok do pogrzebu nie biorą pieniędzy.
- U nas te czynności wykonywane są bezpłatnie - zarzeka się Ireneusz Niziołek, zastępca dyrektora szpitala w Kwidzynie.
Z naszych rozmów z właścicielami kilkunastu zakładów pogrzebowych wyłania się jednak inny obraz. Jak twierdzą, pobieranie opłat za przygotowanie zwłok w szpitalnych prosektoriach to norma, z której mogą nie zdawać sobie sprawy władze szpitali. Z pewnością natomiast nie zdają sobie z tego sprawy rodziny zmarłych, które zlecają zakładom pogrzebowym formalności związane z pochówkiem. To znacznie ułatwia pracownikom prosektoriów wymuszanie opłat. - Nikt nie myśli o pieniądzach, kiedy umiera ktoś bliski - mówi właścicielka jednego z zakładów.
- Imiona i nazwiska pracowników prosektoriów zostały zmienione
Tomasz Falba
Czesław Romanowski