Szał namiętności Gosiewskiego i inne "ustawki"
Przemysław Gosiewski na romantycznej kolacji z żoną, Jolanta Szczypińska, która "dosiadła rumaka i została amazonką", Jolanta Szymanek-Deresz pieląca w ogródku. Politycy nawet latem nie pozwalają nam o sobie zapomnieć. Niczym gwiazdy szołbiznesu aranżują "ustawki" z tabloidami, a podczas wakacyjnych wojaży towarzyszą im paparazzi. Wszystko, byle było o nich głośno.
O tym, że gwiazdy rozrywki współpracują z mediami przy kreowaniu wydarzeń ze swojego życia, wiemy nie od dziś. Coraz częściej jednak taką samą grę z tabloidami świadomie podejmują politycy. Dla wielu z nich popularność i rozpoznawalność, jaką zapewniają media stała się najważniejsza. Tabloidy czytane codziennie przez miliony Polaków, dają im możliwość pokazania swojej innej twarzy, cech, z którymi do tej pory nie byli kojarzeni, a tym samym pozwalają im zbliżyć się do wyborców.
Kazimierz Marcinkiewicz wskazał drogę
Szlak kolegom politykom przetarł Kazimierz Marcinkiewicz, który przekazał "Super Expressowi" zdjęcia swojej nowej dziewczyny Isabel, dał się "przyłapać" u jubilera podczas kupowania dla niej pierścionka zaręczynowego, a potem w wielu innych sytuacjach, które ze swej natury powinny być intymne, a toczyły się publicznie. Na łamach tabloidu swoją „love story” były premier raczył nas przez dobre parę miesięcy. Akcja wymknęła się jednak spod kontroli. Romans z tabloidami kosztował go polityczną karierę. Co przyniesie politykom, którzy poszli jego śladem?
„Już w drodze na kolację nie mógł się opanować. Co chwila muskał ustami szyję i policzki swojej ukochanej Beaty. Cały czas trzymał ją też za rękę i szeptał jej czułe słówka” – tak romantyczną kolację przewodniczącego klubu PiS w artykule „Szał namiętności Gosiewskiego” opisywał w zeszłym tygodniu „Fakt”. Jak pisze gazeta, „pocałunkom i pieszczotom nie było końca”. Artykuł wzbogacony był zdjęciami całującego się z żoną polityka. - Gosiewski ostatnio mało pojawia się w mediach i pewnie chciał to sobie jakoś zrekompensować. Być może uległ pokusie, by pokazać się od innej strony. Wszyscy dziennikarze opisują go jako twardego, ostrego polityka, więc chciał złagodzić ten wizerunek – komentuje dla Wirtualnej Polski dr Bartłomiej Biskup, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego.
Prof. Wawrzyniec Konarski ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej zachowanie Gosiewskiego ocenia bardziej krytycznie. Jego zdaniem upublicznianie randki z żoną nie przystoi politykowi tej rangi. - To jest żenujące, niesmaczne i głupie. Taka forma ekshibicjonizmu rodzinnego, bo tak trzeba to nazwać, nie licuje z powagą osoby, która głosi, że jest katolikiem i rodzina jest dla niej wszystkim. Bo jeśli jest wszystkim, to nie należy jej eksponować publicznie w tak prymitywny sposób, jak robi to Gosiewski – oburza się politolog.
W zeszłym roku podczas kolacji z żoną w restauracji dał się również sfotografować prezydent Lech Kaczyński. Państwo Kaczyńscy świętowali 30. rocznicę ślubu. „Para raczyła się czerwonym winem, prezydent obsypywał małżonkę czułymi pocałunkami, ona zaś jak na damę przystało odpowiadała mu dyskretnym uśmiechem” – relacjonował w charakterystyczny dla siebie sposób „Fakt”. W wakacje z kolei gazeta opublikowała fotoreportaż ze wspólnych wakacji prezydenta z bratem w Juracie. Politycy spacerowali po molo w eleganckich garniturach. Tak komentuje tę „ustawkę” dr Biskup: - Prezydent i były premier wypadli sztuczne. Bardziej naturalne byłoby gdyby byli ubrani w luźniejsze spodnie albo koszule z krótkim rękawem. To było przecież rodzinne spotkanie. Wykazali się niekonsekwencją, bo jeśli już pokazują swoją prywatność, powinni się ubrać stosownie do okazji. Sądzę, że mieli duże opory przed tą „ustawką”, co też w stroju znalazło odzwierciedlenie. Furorę zrobiła także ubiegłoroczna sesja fotograficzna marszałka Sejmu
Bronisława Komorowskiego w hamaku i przy stolarce, która jest jego pasją. „Po wyczerpującym dniu lubi sobie porządnie poleniuchować. Wówczas wyciąga się wygodnie w hamaku i oddaje lekturze” – zdradzał upodobania marszałka „Super Express”. W tym roku tabloid skupia się z kolei na nowym hobby posłanki Szczypińskiej, która „dosiadła rumaka i została amazonką”. Podczas nauki jazdy na koniu w nowym stylu western towarzyszyli jej fotoreporterzy „Faktu” i „Super Expressu”.
Gdzie jest granica?
W sezonie ogórkowym sesją w tabloidzie politycy raczą nas regularnie. Kiedy obecność w tabloidach może okazać się dla nich szkodliwa? - Jeżeli polityka jest w mediach za dużo, bądź ukazywany jest w sytuacjach niekorzystnych, to często działa to przeciw niemu. Im ważniejszą funkcję polityk pełni, tym mniej powinno go być w tabloidach. Istnieje zawsze granica, po której przekroczeniu polityk może narazić się na śmieszność i na utratę publicznego wizerunku – mówi Wirtualnej Polsce dr Bartłomiej Biskup.
Zdaniem politologa na dłuższą metę nie warto podejmować gry z tabloidami, bo może się to na polityku zemścić. - Tabloidy ze swojej natury nie są lojalne, nie znają pojęcia honoru, nie przestrzegają żadnych zasad. W momencie, kiedy politykowi się noga powinie, albo będzie można na nim zarobić, natychmiast to wykorzystają. Nawet jeżeli polityk się z nimi umówił, nie wyklucza to, że później zostanie przez nie zaatakowany – ostrzega politolog.
Niebezpieczna gra z tabloidami
Polityk, który dalekosiężnie planuje swoją karierę, jak mówi ekspert, powinien wystrzegać się gier z tabloidami. - Jeśli np. dzisiaj polityk pokazał się w kąpielówkach, może być pewien, że za 10 lat, kiedy będzie kandydował na prezydenta, mu się to wyciągnie – uważa Biskup. Układy z tabloidami wiążą się także z innym ryzykiem: polityk może utracić zaufanie wyborców. – Takie gry często kończą się tym, że wyborcy dowiadują się, że sesja z udziałem polityka była ustawiona, że politycy świadomie nimi manipulują – mówi politolog.
W opinii prof. Konarskiego niepokojące jest to, że politycy ślepo podążają za wzorcami ze świata szołbiznesu. - To są wzorce negatywne z punktu widzenia kształtowania takich ważnych wartości, jak np. społeczeństwo obywatelskie. Jeśli polityk nadmiernie epatuje swoją prywatnością i starają się za wszelką cenę osiągnąć poziom tzw. przeciętnego obywatela, to znaczy, że nie rozumie zupełnie, czym jest jego rola i poczucie misji, którą powinien spełniać. Chociaż polityka w coraz większym stopniu staje się zawodem, to geneza tego zawodu wynika z przekonania, że przede wszystkim trzeba coś wykonać dla innych. Polityka to nie jest szołbiznes, w którym liczy się wyłącznie rozrywka – podkreśla Konarski.
Joanna Stanisławska, Wirtualna Polska