"System ręczny zwrotnicy był sprawny, dyżurny go nie wykorzystał"
System ręczny zwrotnicy na posterunku Starzyny był sprawny i nic nie świadczy o tym, że dyżurny ruchu go wykorzystał - poinformowała prokuratura w Częstochowie. Przed sformułowaniem zarzutu wobec dyżurnego prokuratura poznała stan techniczny zwrotnicy.
07.03.2012 | aktual.: 07.03.2012 16:12
W środę na krótkim briefingu prokurator Tomasz Ozimek z częstochowskiej prokuratury oświadczył, że opublikowane ostatnio przez media informacje o stanie technicznym urządzeń na posterunkach Starzyny i Sprowa (jedna ze zwrotnic w Starzynach według mediów miała być niesprawna) znane były prokuraturze od wstępnego etapu śledztwa.
- Postawienie zarzutu dyżurnemu ruchu posterunku Starzyny poprzedzone było zapoznaniem się ze stanem technicznym zwrotnicy na tym posterunku. Zwrotnica posiada dwa mechanizmy uruchamiania - automatyczny i ręczny. System ręczny był sprawny, ale nic nie świadczy o tym, że dyżurny ruchu go wykorzystał - powiedział prokurator Ozimek.
Zaznaczył zarazem, że awaria sygnalizacji posterunku Sprowa nie miała wpływu na postawienie zarzutu dyżurnemu ruchu posterunku Starzyny.
Stacja TVN24 poinformowała w środę, że dotarła do księgi wypadków i incydentów kolejowych dla linii nr 64 na odcinku Kozłów-Starzyny. Ma z niej wynikać, że kilka minut przed katastrofą na posterunkach Starzyny i Sprowa pojawiły się usterki.
W Starzynach awarii miała ulec jedna ze zwrotnic, uniemożliwiając przekierowanie pociągu relacji Warszawa-Kraków na inny tor.
W Sprowie kilka minut później miał wygasnąć sygnał zezwalający na jazdę, w wyniku czego podano zezwalający na przejazd w sytuacji awaryjnej tzw. sygnał zastępczy. Na tej podstawie na ten sam tor, na którym znalazł się pociąg z Warszawy, wjechał pociąg jadący do Warszawy.
Według TVN24 z zapisów w kolejowych dokumentach wynika także, że dyżurny ruchu ze Starzyn powinien wiedzieć, że jedna z jego zwrotnic nie działa.
Adam Młodawski, dyrektor Zakładu Linii Kolejowych w Kielcach, któremu podlega linia Kozłów-Starzyny, powiedział, że nie jest w stanie ocenić, czy usterka zwrotnicy miała wpływ na katastrofę, nie mając dokumentacji źródłowej, czyli odczytów rejestratorów, urządzeń.
- Od początku mówiłem, że podstawową przyczyną jest, że na torze nr 1 pociąg się znalazł w sposób nieuprawniony. A znalazł się w sposób nieuprawniony, bo zwrotnica została źle przełożona - zaznaczył dyrektor.\
Jak informowała już wcześniej m.in. w reakcji na informacje TVN24 prokuratura, w dniu katastrofy śledczy przeprowadzili - z udziałem eksperta - oględziny urządzeń przy posterunkach, wśród nich także zwrotnic; wyniki tych oględzin nie wpłynęły w żaden sposób na treść zarzutu dla dyżurnego ruchu z posterunku kolejowego w Starzynach.
Prokuratura wydała postanowienie o przedstawieniu dyżurnemu zarzutu nieumyślnego spowodowania katastrofy ze skutkiem śmiertelnym, ale dotąd nie można było go przesłuchać ze względu na stan zdrowia - nie zgodzili się na to psychiatrzy.
W sobotę wieczorem w pobliżu Szczekocin pod Zawierciem zderzyły się czołowo pociągi z Przemyśla do Warszawy Wschodniej i relacji Warszawa Wsch. - Kraków Główny. Pociąg Warszawa-Kraków wjechał na tor, po którym z naprzeciwka jechał pociąg Przemyśl-Warszawa. W wyniku katastrofy zginęło 16 osób, a ponad 50 zostało rannych.