System faworyzuje gorsze szpitale - Adam Sandauer dla WP
Przy podpisywaniu kontraktów z funduszem ma miejsce swoista „urawniłowka”. A ludzie nie wszędzie chcą się leczyć. Taka sytuacja powoduje, że na początku wyczerpują się pieniądze w najlepszych placówkach, natomiast zostają dłużej pieniądze w szpitalach, które na początku roku były unikane przez pacjentów – mówi Adam Sandauer, Prezes Stowarzyszenia Ochrony Praw Pacjenta „Primum non nocere”
11.02.2005 | aktual.: 02.06.2006 12:48
Służba zdrowia w Polsce budzi jak najgorsze skojarzenia w społeczeństwie. Mówi się, że pacjenci są źle traktowani, a szpitale toną w długach i nie myślą o leczeniu pacjentów. Czy takie dokumenty jak Karta Praw Pacjenta nie są wystarczające jeżeli chodzi o zabezpieczenie podstawowych potrzeb chorych?
W 1998 roku stowarzyszenie bez zapowiedzi odwiedziło ówczesnego ministra zdrowia. Działacze nocowali w ministerstwie domagając się zmian w przepisach, by poszkodowany miał szansę dochodzić swych praw. Dwa dni po opuszczeniu przez nas gmachu ministerstwa, opublikowano Kartę Praw Pacjenta. To nie był żaden akt prawny, lecz zbiór niewystarczających przepisów, przeciwko którym protestowaliśmy. Publikacja Karty była też swoistym „mydleniem oczu” społeczeństwu. Czy ta Karta coś konkretnego mówi? Że mamy prawo do umierania w godności. Co to właściwie oznacza - że nikt nie będzie sikał na mnie, czy mnie kopał? Co to wnosi?
Drugi wątek to tragiczna sytuacja w obecnym systemie zdrowia. Trzeba powiedzieć, że tego się można było spodziewać. Przed wielu, wielu laty szpitale były własnością skarbu państwa. Jak się zadłużały to długów nie egzekwowano. A co parę lat Sejm podejmował decyzję o oddłużeniu szpitali. Skarb Państwa przejmował odpowiedzialność za długi, które służba zdrowia zaciągnęła. No i tak to się kręciło aż do roku 1999. Wtedy wprowadzono kasy chorych, a szpitale stały się niezależne finansowo. Można się było spodziewać, że wprowadzając niezależność finansową, a nie wprowadzając żadnych rozwiązań, żeby ukrócić niegospodarność czy korupcję to skończy się sytuacją, że komornik grozi zajęciem szpitala. I to najczęściej tego dobrego szpitala. Przy rozdawaniu funduszy jest „urawniłowka”. A ludzie nie wszędzie chcą się leczyć. Taka sytuacja powoduje, że na początku wyczerpują się pieniądze w najlepszych placówkach, natomiast zostają dłużej pieniądze w gorszych szpitalach, które na początku roku były unikane przez pacjentów.
W jaki sposób można ochronić interesy chorych i łagodzić skutki ewentualnych błędów lekarskich?
Myślę, że w należy brać przykład z krajów skandynawskich. Szwecja w 1997 roku wprowadziła powszechne ubezpieczenie każdego obywatela od skutków niewłaściwego leczenia. Jak się coś stanie, co przy danej chorobie nie powinno mieć miejsca, automatycznie przyznawane są środki na ratunek dla tego człowieka. Środki przyznawane są drogą komisyjną, a nie sądową jak w Polsce. W 9-milionowej Szwecji, czyli niewielkim państwie, ok. 4,5 tys. ludzi każdego roku odzyskuje z tego powodu odszkodowania. W Polsce do izb lekarskich skargi składa średnio 2-3 tys. osób każdego roku. Uprawomocnia się ok. 150-180 wyroków korzystnych dla poszkodowanych pacjentów, a reszta musi wnieść pozew cywilny (ok. 500 wygranych spraw w 1999 r.) lub sobie radzić sama. A przecież nawet z czysto biurokratycznego punktu widzenia lepiej dać człowiekowi pieniądze na leczenie i rehabilitację niż płacić mu renty do końca życia. Dam taki przykład. Mimo akcji w stylu „rodzić po ludzku” często dochodzi do uszkodzenia splotu ramiennego u dzieci. Od
środków, jakimi będą dysponować na leczenie i rehabilitację jego rodzice, zależy w jaki będzie stopień kalectwa. Jeżeli uznamy, że nic się nie stało, lekarz jest niewinny, to będziemy łożyć na to dziecko i jego rentę przez całe życie. Nie mówiąc już o tragedii, jaką on przeżyje i jego rodzina.
Czy w tym roku z okazji Światowego Dnia Chorego Stowarzyszenie "Primum Non Nocere" planuje przeprowadzenie jakiejś akcji?
Stowarzyszenie co roku organizowało w dniu chorego pikiety przed siedzibami władz. W obecnej chwili doszliśmy do wniosku, że w 2005 roku apelowanie do ludzi o przyzwoitość, kiedy równolegle wychodzą takie afery, jak PKN Orlen, PZU i wiele podobnych, nie ma sensu. Czym dla władz jest zdrowie czy życie pojedynczego człowieka wobec miliardów złotych? Postanowiliśmy 11 lutego 2005 roku nie organizować niczego.
Rozmawiał Jarosław Parjaszewski