ŚwiatSyryjczycy ze Wzgórz Golan podzieleni rewolucją

Syryjczycy ze Wzgórz Golan podzieleni rewolucją

W więzieniach tworzą się często przyjaźnie na całe życie. Dwóch mężczyzn z okupowanych przez Izrael syryjskich Wzgórz Golan spędziło razem w izraelskich zakładach karnych siedem lat za działalność przeciwko okupacji. Na wolności przestali ze sobą rozmawiać...

Syryjczycy ze Wzgórz Golan podzieleni rewolucją
Źródło zdjęć: © AFP | Jack Guez

15.07.2013 | aktual.: 15.07.2013 17:39

Podzieliła ich kwestia powstania przeciwko reżimowi Baszara el-Asada. Jeden z nich jest całym sercem za rebeliantami. Gdy drugi po 25 latach w więzieniu wrócił do Mażdal Szams, krzyczał podczas powitalnej imprezy: "Ręka, która wymachuje flagą syryjskiej rewolucji, zostanie odcięta". Od tego czasu mężczyźni nie rozmawiają ze sobą.

Za i przeciw Asadowi

Syryjska rewolucja z jednej strony podzieliła Syryjczyków z okupowanych od 1967 roku Wzgórz Golan, a z drugiej - umocniła ich poczucie przynależności do Syrii. - Po raz pierwszy czuję się częścią tej Syrii, która leży po drugiej stronie - mówi PAP Jaser Khanżer, jeden z lokalnych działaczy wspierających syryjskie powstanie.

Podobnie jak opozycja w Syrii, mieszkańcy Mażdal Szams założyli komitet koordynujący, organizują demonstracje, ale bierze w nich udział nie więcej niż 500 osób. Wiele osób boi się o swoje rodziny w Syrii - tłumaczy pracownik organizacji praw człowieka Al-Marsad, Salman Faher-adin.

Gdy Khanżer wracał w piątkowy wieczór do domu, dwóch młodych chłopaków krzyczy do niego z mijającego samochodu: "Tylko armia Asada nas obroni". - To uprzejmy sposób powiedzenia "spadaj" - tłumaczy jego żona Randa.

Randa i Jaser są współzałożycielami małego centrum sztuki w Mażdal Szams. Prowadzą warsztaty dla młodzieży i kobiet, organizują festiwale i wystawy. - Przez siedem lat ciężko pracowaliśmy na szacunek i uznanie lokalnej społeczności - mówi Randa. Ale gdy w Syrii wybuchła rewolucja i para zaangażowała się w jej wspierania, centrum na jakiś czas opustoszało. - Ludzie, którzy wspierają reżim Asada, przestali przysyłać do nas dzieci na znak protestu. Teraz sytuacja wraca do normy, oferujemy świetne zajęcia, na wysokim poziomie i rodzicom zależy na tym, żeby ich dzieci korzystały z naszej oferty - dodaje Randa.

Przejście w Al-Kunajtira

Mimo rosnącego poczucia wspólnoty z pogrążoną w kryzysie Syrią, drastycznie zmalała liczba Syryjczyków ze Wzgórz Golan wyjeżdżających co roku do Damaszku na studia. Syryjczycy z okupowanych Wzgórz Golan generalnie nie mogą odwiedzać Syrii. Przejście w mieście Al-Kunajtira, leżącym w zdemilitaryzowanej strefie wzdłuż linii zawieszenia broni z 1973 roku, otwiera się tylko w wyjątkowych okolicznościach.

Najsłynniejsze z takich okazji i ściągające uwagę mediów są śluby. Kobieta z okupowanych terytoriów, jeśli zdecyduje się wyjść za mąż za Syryjczyka z drugiej strony, przechodząc przez punkt kontrolny w Al-Kunajtirze żegna się ze swoją rodziną na zawsze.

Al-Kunajtira otwiera się także co roku dla studentów wyjeżdżających i wracających ze studiów w Damaszku. Średnio to około 400 osób, w tym roku - zaledwie 40. Tylko ci, którym został ostatni rok studiów, zdecydowali się zaryzykować powrót do rozdartej wojną domową Syrii.

Jabłka dla Syrii

Wzrosła za to wymiana innej natury - sprzedaż jabłek. Syryjczycy ze Wzgórz Golan bardzo ostrożnie dobierają słowa; nikt nie mówi o eksporcie, by nie sprawić wrażenia, że okupowane terytorium przestało być częścią Syrii.

W tym roku mieszkańcy Wzgórz Golan dostali pozwolenie na sprzedaż do Syrii rekordowej ilości 18 tys. ton jabłek.

Syryjski rolnik z Mażdal Szams, 64-letni Nazum Khater w 2005 roku odwiedził Damaszek, by rozpocząć sprzedaż jabłek z okupowanych Wzgórz Golan do Syrii. Khater był nauczycielem w jednej z druzyjskich szkół średnich. Na początku lat 80., gdy na Wzgórzach Golan trwały protesty przeciwko izraelskiej aneksji, on i około 20 nauczycieli straciło pracę w szkołach kontrolowanych przez izraelskie władze. Syryjski rząd wsparł politycznych bezrobotnych: uznał ich za pracujących nauczycieli, dał im pensję, a dziś Khaterowi wypłaca emeryturę.

Choć Khater jest zdecydowanym zwolennikiem prezydenta Asada, jego łagodne usposobienie sprawia, że nie wchodzi w konflikty ze zwolennikami rewolucji. - To nie jest odpowiedni moment na wewnętrzne spory. Nie możemy się teraz dzielić, musimy się za to skupić na walce z izraelską okupacją - mówi PAP, siedząc na tarasie swojego domku, z którego roztacza się widok na owocowe sady.

Jest przekonany, że to, co dzieje się w Syrii, jest wynikiem interwencji zewnętrznych graczy, "próbą dojścia do władzy przez radykalne ruchy religijne, a nie rewolucją wolnościową". W jego wyobrażeniu przed wybuchem powstania Syria była oazą stabilności i ostatnim bastionem wspierającym palestyński ruch oporu.

W prezencie Khater przynosi jedno z ostatnich jabłek z zeszłorocznego zbioru. - To był wyjątkowo urodzajny rok. W przyszłym pewnie nic nie sprzedamy do Syrii, zbierzemy co najwyżej jedną piątą jabłek w porównaniu z 2012 rokiem - przewiduje ze smutkiem.

Z Mażdal Szams Ala Qandil, PAP

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)