Syn Kim Ir Sena na zesłaniu w Warszawie
Kim Pyong Il ma 54 lata, pochodzi z najbardziej odizolowanego państwa na świecie - Korei Północnej - i z najbardziej znanej koreańskiej rodziny: jest synem Wielkiego Wodza, legendarnego Kim Ir Sena i przyrodnim bratem Kim Dzong Ila. Od dziesięciu lat mieszka w Warszawie - czytamy w "Dzienniku".
08.11.2008 | aktual.: 08.11.2008 08:24
W starym popeerelowskim budynku przy ulicy Bobrowieckiej 1A w Warszawie mieści się północnokoreańska ambasada, a Kim Pyong Il jest ambasadorem.
Kim Pyong Il jest synem Kim Ir Sena z drugiego małżeństwa. Zanim osiadł na dobre w 1998 roku w Polsce, tułał się po Europie. Ojciec wysłał go w świat w bardzo młodym wieku. Jego emigracja zaczęła się w 1979 roku od Jugosławii. Miał 25 lat, gdy opuszczał na dobre KRLD - studia w Moskwie w Wyższej Szkole Lotniczej pozwoliły Kim Pyong Ilowi zostać attache wojskowym w Belgradzie.
W październiku 1980 roku, na VI zjeździe Koreańskiej Partii Pracy, ojciec włączył jego przyrodniego brata Kim Dzong Ila do kultu własnej osoby i wyznaczył na swojego następcę. Od tej chwili Kim Dzong Il został Umiłowanym Przywódcą, a Kim Pyong Il na zawsze pozbył się złudzeń, że wróci kiedyś do kraju.
W 1984 roku Kim Pyong Il został po raz pierwszy ambasadorem na Węgrzech. Zaczątek transformacji ustrojowej wygonił go na krótko do Bułgarii, gdzie komunizm jeszcze kwitł, ale bratnia, komunistyczna Europa kurczyła się w szybkim tempie. Kim Pyong Il wyjechał do Finlandii, mieszkał tu do 1998 roku. Wyjechał, gdy KRLD zamknęła z powodów oszczędnościowych placówkę w Helsinkach. 15 styczniu 1998 roku przyjechał do Warszawy.
Być przyrodnim bratem przywódcy państwa totalitarnego to przywilej, ale jednocześnie i przekleństwo. Kim Pyong Il nie głoduje przecież jak miliony Koreańczyków - wręcz przeciwnie. Jako członek rządzącego klanu korzysta z przywilejów "czerwonego królestwa". Jednak podobnie jak wszyscy jego rodacy podlega stałej inwigilacji. Jego także, a może nawet przez więzy krwi w szczególności, obserwuje czujne oko starszego brata.
Można tylko domyślać się, który z urzędników ambasady pisze na pheniański dwór raporty i sprawozdania z poczynań ambasadora, bo żaden za znawców tematyki północnokoreańskiej nie ma wątpliwości, że ambasador ma w Polsce cień, który go podpatruje. Poza sprawami związanym z dyplomacją szyfrowane depesze mówią o wszelkich jego nieoficjalnych poczynaniach, spotkaniach, o życiu codziennym, przyzwyczajeniach, słabościach - dotyczy to także jego żony i dwójki dorosłych już dzieci.