PolskaSyn esbeka zaszczuwa za prawdę

Syn esbeka zaszczuwa za prawdę

„Dostaniesz centralnie w ryja, ode mnie lub od moich kumpli”, „Mam taką nadzieję, że jesteś mocno przerażony i tak ma być szujo” – takie groźby otrzymywał po 13 grudnia 2006 r. Sławomir Wieczorek, autor gorzowskiej listy zasłużonych dla władzy ludowej.

07.08.2007 | aktual.: 07.08.2007 11:47

Jak ustaliła policja, groził mu Krzysztof Sz., syn negatywnie zweryfikowanego porucznika SB Edwarda Szczerbickiego. Sz. podszywał się pod represjonowanego przez SB opozycjonistę. Gdy namierzyła go policja, winę chciał zrzucić na zmarłego członka rodziny W 25. rocznicę wprowadzenia stanu wojennego opublikowana została gorzowska listy zasłużonych dla władzy ludowej. Stanowi ona wykaz nazwisk ponad 150 osób. Wśród nich znalazł się Edward Szczerbicki, negatywnie zweryfikowany w 1990 r. porucznik SB, oraz trzech obecnych sędziów Sądu Rejonowego w Gorzowie Wlkp. Większość osób z listy to prominentni dziś obywatele miasta. Indeks powstał dużo wcześniej. Jednak jego autorzy, których reprezentuje Sławomir Wieczorek, przez cały czas dokonywali w nim uzupełnień.

Wiemy, gdzie mieszkasz

Po 13 grudnia 2006 r. na gorzowskim forum internetowym „Gazety Wyborczej” rozgorzała ożywiona dyskusja o ujawnionej liście. Wówczas to internauta, podpisujący się „duckbuster”, zaczął grozić Sławomirowi Wieczorkowi. Nawoływał do zemsty, kierował groźby pod jego adresem. Na potwierdzenie, że nie żartuje, w kolejnych wpisach ujawnił dane osobowe Wieczorka (miejsce zamieszkania, numer PESEL), informacje o wykształceniu, a nawet jego zdjęcie. „Mam taką nadzieję, że jesteś mocno przerażony i tak ma być szujo” – pisał na forum „łowca kaczek”. Mimo że informacje dostępne na forum stwarzały zagrożenie dla Wieczorka, portal Agory nie usuwał ich przez trzy miesiące. Sam poszkodowany interweniował w tej sprawie kilkakrotnie.

„Duckbuster” kierował kolejne obraźliwe uwagi nie tylko pod adresem twórcy listy, ale i jego rodziny. „Normalni obywatele RP są za tym, aby obić ci mordę przy okazji” – pisał. – „Będzie to tak. Na ulicy dostaniesz centralnie w ryja, ode mnie lub od moich kumpli. (...) A teraz leć z ryjem na policję, że czujesz się zagrożony”. „Duckbuster” pisał dalej: „akcja polowania na Wieczorka trwa”.

Po pewnym czasie zamieścił komentarz: „Jakoś nie wpadło do mnie do tej pory CIA, CBA, CBS, IRHA, PIH, NIK, itp. itd.”. Nie szczędził też obelżywych uwag pod adresem osób z „solidarnościowej” opozycji. Jedna z wypowiedzi na forum wskazywała, że ma wiedzę z przesłuchania Wieczorka na komisariacie.

Syn esbeka podszywa się pod ofiarę SB

Do prokuratury trafiły dwa zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa. Ta początkowo zbagatelizowała sprawę. Dopiero gdy wyjaśnień zażądało Ministerstwo Sprawiedliwości, przeprowadzono postępowanie przygotowawcze, w toku którego udało się ustalić „duckbustera”. Jak się okazało, zakładając konto internetowe Sz. posłużył się danymi osobowymi gorzowskiego działacza „Solidarności”, prześladowanego przez bezpiekę Jarosława Porwicha.

Gdy prokuratura ustaliła miejsce dokonywania wpisów zawierających treści karalne, wydała polecenie przeszukania mieszkania i zabezpieczenia znajdującego się w nim komputera. W lokalu przebywała wówczas właścicielka, pani Małgorzata, z pięcioletnim synkiem. Do dziś nie może otrząsnąć się po rewizji. Nie wiedziała o całej sprawie. Od pewnego czasu Krzysztof Sz., mąż kuzynki, zajmował się jej synkiem, gdy była w pracy. Pod jej nieobecność i bez jej wiedzy korzystał z komputera i posługując się personaliami Jarosława Porwicha groził Wieczorkowi z forum internetowego „GW”.

Kobieta jest rozgoryczona. Czuje się poszkodowana. O Krzysztofie Sz. nie chce się wypowiadać. Nawet mnie nie przeprosił za to, co przeżyłam. Za to wszystko, co zgotował mnie i mojej rodzinie– mówi. Gdy dowiedziała się o postępowaniu krewnego, namawiała go, by przeprosił osobę, której groził. Nie zgodził się, za to próbował nakłonić panią Małgorzatę, by zeznała, że to nie on, lecz właśnie jego zmarły znajomy używał jej komputera. Pani Małgorzata kategorycznie odmówiła. Uważam, że to absolutnie niedopuszczalne obciążać niewinną, do tego nieżyjącą już osobę– oburza się.

Ofiara gróźb niedopuszczona do sprawy

Sz. nie przyznał się do zarzucanych mu czynów. Prokuratura uznała jednak, że dysponuje mocnymi dowodami. Sformułowała akt oskarżenia i przekazała sprawę do Sądu Rejonowego w Gorzowie Wlkp. Stwierdzono, że pogróżki, które kierował Krzysztof Sz., mogły wywołać u poszkodowanego uzasadnioną obawę o zdrowie i życie. O przekazaniu sprawy do sądu prokuratorzy poinformowali Sławomira Wieczorka. W załączeniu do tej informacji zawarto pouczenie, że poszkodowany ma prawo wystąpić w sprawie jako oskarżyciel posiłkowy. Wieczorek zjawił się w sądzie z wnioskiem o przyznanie mu tego prawa trzy dni po otrzymaniu pisma z prokuratury. Wniosek został przyjęty przez sekretariat sądu. Następnego dnia zjawił się tam ponownie, tym razem w celu przejrzenia akt sprawy. Okazało się, że została ona... zamknięta już cztery dni wcześniej. Sędzia Krzysztof Rawo wydał wyrok w trybie nakazowym, bez przesłuchania świadków, skazując Sz. na 500 zł grzywny. Sławomir Wieczorek jest zaskoczony takim obrotem spraw. Nie dano mi szansy
skorzystania z prawa, które mi przysługiwało
– mówi.

Sąd dziwnie szybko zareagował w tej sprawie– stwierdził jeden z gorzowskich prawników. – dodaje. Zwykle upływają miesiące, zanim sprawa karna trafi na wokandę- dodaje. Sędzia może wydać wyrok nakazowy w przypadku, gdy zebrany materiał dowodowy nie budzi wątpliwości, a winy nie są znaczne. To praktyka nadużywana przez polskie sądy– uważa Jacek Bąbka z Fundacji Badań nad Prawem.

Jestem zaskoczony, że nie poinformowano mnie o wyroku sądu, choćby wtedy, gdy składałem wniosek o przyznanie mi statusu oskarżyciela posiłkowego. Przecież był to już dokument nieważny– dziwi się Wieczorek.

Zdaniem Romana Makowskiego, rzecznika Sądu Rejonowego w Gorzowie, do takich sytuacji, w których pokrzywdzony nie może skorzystać z przysługującego mu prawa, dochodzi niezwykle rzadko. Przyznaje, że orzecznictwo sądowe i wyroki Sądu Najwyższego uznają wniosek złożony po wyroku nakazowym jako dostarczony po terminie. To nie jest jednak pogląd jednolity. Istnieje też i taki, że pokrzywdzony nie został prawidłowo poinformowany– wyjaśnia Makowski. Rzecznik Sądu Okręgowego w rozmowie z „GP” nie chciał wypowiadać się o tej konkretnej sprawie, wskazał, że w podobnych przypadkach wpływ na decyzję sędziego ma zwykle to, czy oskarżony pomaga w ustaleniu faktów i czy groźby odnoszą się do zagrożenia życia. Krzysztof Sz. nie przyznał się do winy i odmówił składania zeznań. A charakter gróźb wskazywał, że zagrożone może być życie Sławomira Wieczorka i jego rodziny.

Małgorzata Pokorska z Prokuratury Rejonowej w Gorzowie nie chciała wypowiadać się o decyzji sądu, gdyż jeszcze nie została o niej oficjalnie poinformowana. Stwierdziła tylko, że po zapoznaniu się z sentencją wyroku jej wydział może złożyć odwołanie. W sytuacji kierowania gróźb pod czyimś adresem sprawca może zostać pozbawiony wolności na dwa lata. Sędzia Krzysztof Rawo wyznaczył grzywnę w wysokości 500 zł. Koszty rozprawy sądowej zostaną pokryte częściowo z kieszeni podatnika. Obu stronom przysługuje jednak odwołanie od decyzji sądu.

Krzysztof Sz. zapytany przez nas o swe pogróżki stwierdził, że zamieścił w internecie dane człowieka, który ujawnił takie dane o ponad 150 osobach. Pan Sławomir Wieczorek miał prawo do publikacji nazwisk byłych funkcjonariuszy SB. Natomiast „duckbuster” dopuścił się czynów karalnych, ściganych z urzędu– wyjaśnia Andrzej Rzepliński z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.

Skończysz w Warcie jak ten Popiełuszko

Z Wieczorkiem jest coś nie tak– stwierdził też w rozmowie z nami Krzysztof Sz. To prawda, że mój ojciec był w SB. Ale nie zajmował się tym, co sugeruje pan Wieczorek. Ojciec był w sekcji A, w wydziale szyfrów– dodaje. Twierdzi, że Edward Szczerbicki nie miał nic wspólnego ze ściganiem opozycji czy Kościoła. – Na liście Wieczorka jest pielęgniarka i pracownik gospodarczy, który wydawał papier toaletowy – powiedział. Pielęgniarka pracująca w poliklinice jest na liście tylko dlatego, że dawała zastrzyki– uważa.

Niewykluczone, że m.in. te zastrzyki, które robiono służbom podczas pacyfikacji tłumów zebranych na mszę pod gorzowską katedrą w drugą rocznicę porozumień sierpniowych – ironizuje Wieczorek. Wieczorek na forum internetowym przypomniał też zarzut dotyczący wydarzeń z 1994 r., który ciąży na Edwardzie Szczerbickim. Miał on grozić Mariuszowi Zbanyszkowi, który w wydawanym wówczas piśmie „Pod prąd” zamieścił pierwszy wykaz 25 funkcjonariuszy gorzowskiej bezpieki. Zbanyszek jest przekonany, że rozmawiał z nim wówczas Edward Szczerbicki. Słuchaj! Jak się nie uspokoisz, to kamienie do nóg i skończysz w Warcie jak ten Popiełuszko!– zabrzmiało w słuchawce. Mariusz Zbanyszek zwraca uwagę, że autorzy pierwszej listy zdecydowali się ją pokazać w czasie recydywy rządu komunistów. Wówczas przedstawiciele środowiska związanego z dawnym aparatem władzy czuli się bardzo mocni. Stosowano różne metody, by uciszyć autorów wykazu. Próbowano uzyskać orzeczenie prawne, że „Pod prąd” jest pismem nielegalnym. Nie było wówczas
środków, jakie dziś mogą posłużyć przy wyświetlaniu postaci zasłużonych dla komunistycznej władzy, nie było IPN.

Zuchwałość dawnych kadr

Zamieszczony w „Pod prąd” cykl, poświęcony ludziom zasłużonym dla komunistycznej władzy w Gorzowie, zawiera zestawienie funkcji pełnionych w czasach PRL i obecnie. Porównanie to uświadamia, że nie pozwolili oni odebrać sobie wpływów. Dziś należą do najbardziej majętnych obywateli miasta. Są właścicielami dużych firm, bankowcami, maklerami, liczącymi się działaczami politycznymi. Były ppor. SB Jarosław Ring w latach 90. zakładał w Gorzowie pierwszą komórkę Samoobrony, natomiast w 1991 r. również były por. SB Piotr Kamerduła uczestniczył w spotkaniu założycielskim Partii X w Gorzowie Wlkp. Jak pewnie czuje się do dziś w Gorzowie środowisko dawnych lokalnych aparatczyków przekonuje choćby to, że dawny gorzowski funkcjonariusz SB Zdzisław Jaszczowski domaga się 2 mln zł odszkodowania z odsetkami. Jego zdaniem niekorzystna opinia komisji weryfikacyjnej z 1990 r. blokowała mu dostęp do pracy, którą chciał podjąć. Ośmielił go wyrok Sądu Okręgowego w Warszawie z 2001 r., który nakazał ministrowi spraw wewnętrznych
publicznie przeprosić Jaszczowskiego za oceny zawarte w opinii komisji weryfikacyjnej.

Maciej Marosz

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)