Syn Dąb i córka Oralia
Po zlikwidowaniu w 1986 roku urzędowego spisu imion polski noworodek może otrzymać w zasadzie każde imię. Jednak decyzję, co jest, a co nie jest dopuszczalne podejmuje jedna osoba - kierownik urzędu stanu cywilnego - czytamy w "Newsweeku".
Urzędnik nie jest dobrym wujkiem, który na wszystko może się zgodzić - stwierdza Mirosław Kańtor z USC w Katowicach.
Mieszkającym w Polsce Ukraińcom nie udało się wytłumaczyć w urzędzie, że Taras był wielkim poetą, a nie dużym balkonem. Urzędnik z Kalisza nie zgodził się na Dantego, więc Dante został Dawidem. W danych administracyjnych PESEL można jednak znaleźć takie osobliwości jak Słoneczko, Jad, Pipa czy Oralia.
Jadwiga Skarupa z USC w Aleksandrowie Kujawskim zgadza się na osobliwe imiona. Wie, że jeśli rodzicie złożą odwołanie, w sądzie nie wygra.
Urzędnicy i rodzice, którzy się nie dogadali często sięgają po pomoc Rady Języka Polskiego. Językoznawcy sygnalizują ewentualne nieprzyjemności, jakie mogą spotkać osoby o nietypowych imionach. Jednak przy ostatecznej decyzji sugerują się zasadą, że o gustach się nie dyskutuje.
Duże problemy mieli rodzice Dęba. Nadania tego imienia ich synowi odmówił i urzędnik, i wojewoda, a nawet Wojewódzki Sąd Administracyjny. Pomógł dopiero Naczelny Sąd Administracyjny.
Z badań naukowców wynika, że ludzie z niższych warstw społecznych nadają imiona gwiazd z telewizji czy gazet. Wykształceni rodzice zostają przy prostych i tradycyjnych imionach. Inne badanie wskazały, że ludzie z zaburzeniami psychicznymi częściej noszą oryginalne imiona.