PolskaSyn b. premiera z czasów PRL uniewinniony

Syn b. premiera z czasów PRL uniewinniony

Łódzki sąd rejonowy uniewinnił 64-letniego Andrzeja J., syna b. premiera PRL, oskarżonego o usiłowanie wymuszenia 150 tys. euro od jednego z łódzkich biznesmenów. Uniewinniono także drugiego z oskarżonych w tej sprawie - obywatela Chorwacji, Alberta B.

17.11.2010 | aktual.: 17.11.2010 15:11

Wyrok jest nieprawomocny - poinformował rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Łodzi, sędzia Jarosław Papis. Jak na razie nie udało się uzyskać informacji na temat uzasadnienia wyroku.

Proces w tej sprawie toczył się od lipca 2006 roku. Prokuratura żądała dla obu oskarżonych kar po 2,5 roku więzienia. Prawdopodobnie więc będzie odwoływać się od wyroku.

Prokuratura oskarżyła obu mężczyzn o to, że w sierpniu 2005 roku próbowali groźbami wymusić 150 tys. euro od jednego z łódzkich biznesmenów w zamian za rzekome załatwienie w jednym z banków w Austrii kredytu na kwotę 5,5 mln euro. Kredytu tego jednak - jak wynika z ustaleń - nigdy nawet nie próbowali załatwić. Groziła im kara do 10 lat więzienia.

Według śledczych pokrzywdzony biznesmen i Andrzej J. w 2004 roku założyli spółkę, która miała realizować inwestycję w podłódzkim Zgierzu, udziałowcem miał być obywatel Chorwacji. Andrzej J. wyjechał do Chorwacji, aby uzyskać środki na inwestycję - wrócił z Albertem B. Uzgodniono, że Chorwat zaciągnie w austriackim banku kredyt w wysokości 5,5 mln euro. Po kilku miesiącach Chorwat poinformował biznesmena, że kredyt zostanie przyznany, a koszty jego otrzymania wyniosą około 150 tys. euro.

Zdaniem prokuratury, mimo, że nie podpisano żadnej umowy ani listu intencyjnego, od czerwca 2005 roku oskarżeni zaczęli żądać od biznesmena zapłaty 150 tys. euro. Nie przedstawili jednak żadnych dokumentów świadczących o przyznaniu kredytu. Później - według prokuratury - żądania zamieniły się w groźby zamachu na życie i zdrowie pokrzywdzonego przy pomocy wynajętych osób.

Andrzeja J. i 46-letniego obecnie Chorwata zatrzymali w sierpniu 2005 roku w jednej z restauracji w centrum Łodzi pracownicy firmy detektywa Krzysztofa Rutkowskiego, do którego o pomoc zwrócił się biznesmen.

Obaj oskarżeni od początku nie przyznawali się do winy i zaprzeczali, że grozili pokrzywdzonemu. Trzy miesiące spędzili w areszcie; wyszli z niego po wpłaceniu kaucji w wysokości po 50 tys. zł.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (3)