Symbolika religijna Francji niemiła
Premier Francji Jean-Pierre Raffarin zachęcał deputowanych, by opowiedzieli się za projektem ustawy, która zabrania noszenia w szkołach publicznych islamskich chust i innych symboli religijnych, jak np. mycki żydowskie czy duże chrześcijańskie krzyże.
03.02.2004 | aktual.: 03.02.2004 20:50
Otwierając trzydniową debatę parlamentarną na temat ustawy, którą część muzułmanów uważa za przejaw dyskryminacji, premier podkreślił, że Francja musi ustalić klarowne granice w tej kwestii. "Nadszedł czas, by Republika ustaliła jasne, praktyczne granice" - oświadczył Raffarin.
Projekt ustawy od kilku miesięcy jest przedmiotem gorącej dyskusji politycznej we Francji. Do udziału w debacie zapisało się 140 deputowanych. Głosowanie ma się odbyć 10 lutego.
Zakaz ostentacyjnego noszenia symboli religijnych ma być gwarancją przestrzegania francuskich wartości, zwłaszcza świeckości i jednoznacznego rozdziału Kościoła i państwa.
Członkowie francuskiego rządu powołują się na obronę laickości państwa i tłumaczą, że zgoda na symbole religijne w szkole oznaczałaby złamanie obowiązującej od 1905 roku zasady rozdziału religii od państwa. Zapewniają, że uczniowie mogą nosić "dyskretne symbole" swej wiary.
Projekt ustawy wywołał wrogie reakcje i manifestacje na świecie, spotykając się z krytyką ze strony państw islamskich, a także Watykanu.
We Francji mieszka około 5 milionów muzułmanów, co sprawia że kraj ten ma największą w Europie Zachodniej populację islamską. Islam jest drugą co do liczby wyznawców religią w generalnie rzymskokatolickiej Francji.