"Symboli religijnych używa się w karczemnej awanturze"
Bronisław Komorowski jest jak najdalej od postawy Piłata, nie umywa rąk ws. budowy pomnika upamiętniającego ofiary katastrofy, ale inicjatywa należy do rodzin - mówi gość "Kontrwywiadu" RMF FM, doradca Prezydenta RP Tomasz Nałęcz.
11.10.2010 | aktual.: 11.10.2010 10:53
Nałęcz pytany o zdanie na temat tego, co się działo na Krakowskim Przedmieściu, transparentów i marszu z pochodniami, odpowiada: "Nie podoba mi się to, że używa się właśnie świętych symboli religijnych w karczemnej awanturze politycznej." Dodaje jednak, że wobec takich zachowań powinniśmy być tolerancyjni.
- Wczoraj cała Polska mogła się przekonać, jak wyglądają dwie formuły upamiętnienia. Jedna, ta w Smoleńsku. Oglądałem z moją żoną, ze łzami w oczach nie ukrywam tego, co się działo w Smoleńsku, to dramatyczne pożegnanie rodzin ze swoimi najbliższymi. Ale też dzięki potędze telewizji, mieliśmy okazję oglądać to, co się dzieje na Krakowskim Przedmieściu. Tam się niczego nie upamiętnia. Nie podoba mi się to, że używa się właśnie świętych symboli religijnych w karczemnej awanturze politycznej - dodał Nałęcz.
- Ja, jako historyk nie mam wątpliwości, że taki pomnik będzie. I myślę, że nikt, kto ma wrażliwość na pamięć historyczną też nie ma takiej wątpliwości. Zginęło 96 osób, najcenniejszych dla społeczeństwa polskiego. Ci ludzie będą w ten sposób upamiętnieni - powiedział Nałęcz.
Zapewnił też, że w sprawie upamiętniania katastrofy smoleńskiej prezydent zrobi wszystko, czego będą chciały rodziny. - Proszę zobaczyć jak dyskretnie, ale przecież rozstrzygająco Kancelaria Prezydenta pomogła w organizacji tej pielgrzymki smoleńskiej - zaznaczył.