Świetlik: "Strajk włoski ZNP będzie dobry dla szkolnych śrubek, fatalny dla ambitnych belfrów" (Opinia)
Sławomir Broniarz skutecznie postarał się, by strajk szkolny nie był elementem kolejnej kampanii. Może na tym zyskać. Niestety wybrał formę protestu, która uderzy w najlepszych belfrów i uczniów.
23.10.2019 | aktual.: 23.10.2019 12:27
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
W bardzo bliskiej mi do niedawna szkole jest Pan Nauczyciel, nazwijmy go na wszelki wypadek X, by mu nie zaszkodzić. Pan X jest facetem, któremu będę wdzięczny do końca życia. Dzięki niemu w wolnym czasie w świetlicach moje dzieci zamiast tylko układać odwieczne klocki lub rysować (najprostsza sprawa, bo wystarczy powiedzieć "weź sobie klocki i kartki z półki" i zająć się herbatą) znały w pierwszej klasie nazwy ptaków, drzew, flag i stolic państw. Szczególnie te pierwsze były dla mnie ważne, bo jestem potwornym ignorantem biologicznym.
Pan X ma niesamowitą zdolność do wyłapywania rozmaitych dodatkowych zajęć w mieście, na które potem namawia rodziców i uczniów. Jego zainteresowaniami można by obdzielić resztę szkoły. To belfer, którego wszyscy pamiętają.
Dawno temu, jako uczeń, takich nauczycieli spotkałem najwyżej kilku – dali mi więcej niż cała reszta. Jeśli pan X zastosuje się do apelu Sławomira Broniarza, szefa ZNP, to przestanie być sobą, a zacznie być służbistą realizującym obowiązki służbowe i nic ponad to. Co więcej ma to trwać wiele miesięcy. Więc uczniowie szkoły nie poznają pasjonata i społecznika X, tylko automat do podawania kartek i kredek.
Protest włoski to strajk
Jeśli jednak pan X zostanie sobą, co z dużą dozą prawdopodobieństwa nastąpi, bo przecież nawet popierając protest, nie zapanuje nad swoim charakterem, to może zostać uznany za łamistrajka. O pardon, za "łamiprotestującego”, bo to – jak podkreśla wciąż szef ZNP - nie strajk, a protest. Wtedy może zostać zmiażdżony przez swoje własne otoczenie za to, że się stara.
Tyle, że strajk włoski to właśnie taka forma protestu, która jest strajkiem. Polega na obniżeniu wydajności pracy przez zredukowanie jej do wykonywania minimum koniecznych obowiązków. Do tego w gruncie rzeczy namawia ZNP, w dodatku chce, by trwało to wiele miesięcy ("w maju zrobimy podsumowanie”).
W przypadku fabryki śrubek strajk włoski co najwyżej obniża wydajność i konkurencyjność oraz sprawia, że część albo całe jej miejsce na rynku, zajmie inna fabryka śrubek. W przypadku szkoły publicznej sprawa jest poważniejsza. Edukacyjny kolektyw w wielu szkołach zamieni się w masowego, mitycznego zbójnika Prokrusta, który będzie przycinał tych, którzy będą wystawali ponad resztą. Wystarczy przypomnieć sobie filmy ze "ścieżkami zdrowia” z ostatniego protestu.
Wszyscy przegrają lub wygrają
Ktoś powie – same flagi na budynku szkoły nic nie dadzą. Ale nawet tydzień bez lekcji (za to z zaopiekowanymi uczniami w szkołach) byłby mniej szkodliwy niż rok premiowania lenistwa.
Oczywiście można się przerzucać odpowiedzialnością, czy winę za skutki będzie ponosiło ZNP czy rząd (jeśli nie spełni kolejnych żądań nauczycieli), czy nawet opozycja, która będzie starała się strajkujących podkręcać do piętrzenia niespełnialnych postulatów. W paru sprawach trzeba – póki co – Sławomirowi Broniarzowi oddać sprawiedliwość. Nie zdecydował się – jak poprzednio – na wpisanie strajku w kampanię wyborczą i na razie nie próbuje z niego uczynić orężu zbrojnego opozycji.
Strajk zaraz po wyborach to racjonalny pomysł z perspektywy skuteczności – zrekonstruowany rząd będzie chciał mieć spokój. Do tego sytuacja gospodarcza jak na polskie doświadczenia jest genialna, a nie ma gwarancji, że za chwilę nie nadejdzie "globalna dekoniunktura”, której już w prasie ekonomicznej więcej niż w japońskich komiksach Godżilli.
Jeśli strajk odbędzie się w sposób spokojny, a nie pod dyktando agresywnych krzykaczy z KOD czy Obywateli RP (jak często było to wiosną), sam Broniarz może wygrać zyskując popularność części nauczycieli niechętnych mu dziś z przyczyn politycznych.
Ale forma strajku nic dobrego nie wróży, ani ambitnym nauczycielom, ani uczniom, ani szkolnictwu publicznemu, które jeszcze bardziej zacznie przegrywać z prywatnym.
Wiktor Świetlik dla WP Opinie. Autor jest dziennikarzem i redaktorem naczelnym Trzeciego Programu Polskiego Radia