PublicystykaŚwietlik: okładanie się Holocaustem w sporach politycznych to kpina z ofiar (Opinia)

Świetlik: okładanie się Holocaustem w sporach politycznych to kpina z ofiar (Opinia)

Snucie analogii między Holocaustem a dzisiejszą Polską to trywializowanie najstraszniejszej zbrodni w historii świata.

Świetlik: okładanie się Holocaustem w sporach politycznych to kpina z ofiar (Opinia)
Źródło zdjęć: © PAP

29.01.2020 | aktual.: 29.01.2020 11:08

Kiedyś przyjmowano zasadę, że argument "ad hitleram" kończył dyskusję, a używający go ją przegrywał. To było w innych, choć niby nieodległych czasach. W świecie, w którym już wszyscy zdążyli po tysiąc razy porównać swoich przeciwników do Hitlera i Stalina nie może budzić zdziwienia, że i ta data zaczęła być wykorzystywana. Skoro mamy rocznicę zakończenia działalności niemieckiego obozu koncentracyjnego w Auschwitz to przecież trzeba to wykorzystać. Bo przecież prawica walczy z aktywistami LGBT. Minister Ziobro kłóci się z sędziami. Albo na drugą nóżkę, bo muzułmanie osiedlają się na Zachodzie i część z nich jest nietolerancyjna. Albo, bo Trump męczy Meksykanów, którzy nielegalnie przekraczają granicę. Każdy znalazł jak widać coś dla siebie, a raczej dla swoich adwersarzy.

Każdy kto chciał, bo szczęśliwie jednak spora grupa publicystów, polityków i influenserów uznała, że nie warto. Mieli rację. I rację miał Marian Turski mówiąc, że Holocaust "nie spada z nieba", ale z jego diagnozą, że może zdarzyć się wszędzie się nie zgadzam. Nie spadł z nieba, tylko był efektem wielu wieków historii Niemiec, szczególnie zmian zachodzących w tym kraju w XIX I XX wieku.

Made in Germany

Po wojnie mierzyły się z tym najtęższe umysły – Richard Pipes, Erich Fromm czy Isiah Berlin zastanawiając się, co się w Niemczech stało takiego, że doszło do tej zbrodni.

Ktoś powie: ale jak to? Przecież Turcy wymordowali wcześniej półtora miliona Ormian, dzisiejsza Armenia wciąż żyje tą zbrodnią, a erewańskie muzeum ludobójstwa jest miejscem, które nie daje osobie zapomnieć. A japońskie mordy w Mandżurii, a rzeź Woli, zbrodnie ukraińskie na Polakach, masakry Serbów przez chorwackich ustaszy, Kambodża, Chiny, Północna Korea i przede wszystkim Rosja Sowiecka, gdzie także przecież mordowano całe narody (w tym Polaków w ramach tzw. operacji polskiej)?

Holocaust się różni od tamtych strasznych zbrodni. Przede wszystkim od strony sprawców. "Dehumanizacja istot ludzkich w połączeniu z wysokim poczuciem Pficht, czyli obowiązku, umożliwiła powstanie Holocaustu w Niemczech, a nie żadnym innym miejscu. Rosjanie zamordowali nawet więcej ludzi, przy czym mordowali swoich, lecz nigdy nie czynili tego z mechaniczną precyzją, z racjonalną kalkulacją Niemców, którzy zbierali jak żniwo ludzkie włosy i złote plomby" – pisał Richard Pipes.

Holocaust to efekt wielu elementów, które wrosły przez dziesięciolecia w niemiecką kulturę. Rasizmu, zazwyczaj wymierzonego w Słowian, który pojawia się już tysiąc lat temu, a potem choćby w dokumentach Zakonu Krzyżackiego. Wybujałego romantyzmu i braku temperującego go pozytywizmu. Powolnego, świadomego porzucania w polityce choćby deklarowanych powszechnych zasad moralności. W XIX. wieku kanclerz Bismarck mówił, że w imię racji stanu musi wytępić polskość, choć – tak po ludzku – Polaków mu żal i nawet ich ceni. Na początku 20. wieku cesarz Wilhelm II mówił już swoim żołnierzom, by byli okrutni jak dzicy Hunowie, a potem Adolf Hitler mówił już o konieczności "wytępienia żydostwa", przez które Niemcy przegrali wojnę i o "słowiańskich podludziach" blokujących rozwój demograficzny Niemiec.

Krew i geny

Niemcy Żydów porównywali do wszy czy szczurów, ale tak naprawdę potraktowali ich gorzej. Przecież na świecie nikt nie próbuje wytępić wszystkich wszy co do jednej, co więcej, od biologów usłyszymy, że pełnią istotną rolę w ekosystemie. Niemiecki plan zakładał wymordowanie wszystkich Żydów – przy czym kryterium nie było to, że ktoś mówi w jidisz, chodzi do synagogi, czy ma poczucie przynależności do kultury żydowskiej. Kryterium było genetyczne – krew decydowała. Zaraz po Żydach Niemcy planowali wytępić "polskich podludzi". Trochę zostawić jako siłę roboczą, a trochę znaturalizować – zamienić w Niemców.

Zbrodnie niemieckie na Polakach są często równie okrutne jak na Żydach. Ale tylko w przypadku Żydów stosowano zasadę czysto genetyczną. Mogłeś się zasymilować, nie czuć Żydem, nawet ubrać w niemiecki mundur jak bohater filmu "Europa, Europa”, ale ciebie i twoje potomstwo skazywały na śmierć geny. Obrzezanie czy akcent tylko zdradzały te geny, ale to te ostatnie decydowały. Nie dało się tego wyprzeć ani zmienić.

Zbrodnia inna niż wszystkie

To właśnie dołączenie modnej wówczas nauki, genetyki, do procesu mordowania było unikatowe. Turcy Ormian po prostu chcieli się pozbyć – wymordować jak najwięcej, i sprawić, żeby ci, którzy uciekną bali się wrócić. Tak samo było na Wołyniu i w Chorwacji. Niemiecki plan zakładał odnalezienie każdego Żyda na świecie i zamordowanie go. Co więcej, zaczął być całkiem skutecznie realizowany przy pomocy nowoczesnych metod transportu, zastosowania środków chemicznych, organizacji miejsc zbrodni. To sprawia, że to zbrodnia inna niż wszystkie.

Ale cóż to dla naszych politycznych buldogów, które żyją tu i teraz. Jak można chapnąć tych z przeciwka to się gryzie, choćby i się wykorzystywało tę najstraszniejszą ze zbrodni. A im większa przy tym ignorancja tym mniej skrupułów.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)