Święta to dobry czas na podjęcie odkładanych decyzji
Kiedy zbliżają się Święta i na chwilę budzą w każdym z nas dziecko, którym kiedyś byliśmy, warto wykorzystać ten moment dla zrobienia wewnętrznego bilansu i podjęcia odkładanych decyzji. Ja na przykład podjęłam taką ważną życiową decyzję (rozwód), żeby pozostać wierną dziewczynie, którą kiedyś byłam. I która miała wysokie standardy w relacjach z innymi. Każda inna decyzja byłaby kompromisem i jeszcze bardziej oddaliłaby mnie od tamtej dziewczyny, z której pamiętam już tylko jej, najczęściej niespełnione, marzenia.
24.12.2009 | aktual.: 24.12.2009 07:22
Niedawno pisałam tu, w WP, o swojej podróży do Japonii, zastanawiając się czy uda mi się przeżyć znowu błysk zrozumienia poznawczego doświadczenia znoszenia różnicy, które kiedyś przytrafiło mi się w kamiennych ogrodach w Kioto. Więc - nie udało się. Pewnie dlatego, że zbyt na to czekałam. I zbytnio zwerbalizowałam tamto doświadczenie, niszcząc w ten sposób prawdopodobnie jakiś jego składnik, którego nie potrafiłam dostrzec i nazwać.
Przeżyłam za to w Kioto święto kolorowych, opadających liści. To święto ludzi już starzejących się i godzące z nieuchronnością (np. upływającego czasu). Święto to każe też doceniać meta-wartości. Na przykład - harmonię danej kompozycji, która - poprzez relację między kolorami - wydobywa z każdego elementu coś, co by nie zaistniało w izolacji. Ta harmonia każe też odrzucać ekscentryczność i egocentryzm: w tym sensie ja w Japonii byłabym oceniana jako aspołeczna.
Święto opadających liści przeżywa się w ciszy: starzy ludzie drepczą po świątynnych ogrodach, nadsłuchując. Niekiedy japońscy staruszkowie, z których niektórzy wyglądają i zachowują się jak zasuszeni i trochę melancholijni gandyści z lat 30. (mogli być kamikadze, ale nie byli), dyskretnie uchylają kapelusza mijając spacerujące samotnie, jak ja, kobiety. Ta ostentacyjna nie-japońskość stanowi zamierzony, wystudiowany, gest zalotów.
Kamienne ogrody już nie pokazały mi niczego nowego. Ale święto opadających liści uświadomiło mi, że wciąż jestem gotowa zapłacić cenę nie pójścia na kompromis w życiu osobistym, tak jak wtedy, gdy byłam młoda.
Prof. Jadwiga Staniszkis specjalnie dla Wirtualnej Polski