Świat wstrząśnięty zamachami w Egipcie
Co najmniej 63 zabitych i ok. 130 rannych, to najnowszy bilans trzech zamachów bombowych, dokonanych w nocy z piątku na sobotę w egipskim kurorcie Szarm el-Szejk nad Morzem Czerwonym. Według dotychczasowych ustaleń, polskich turystów nie ma wśród ofiar. Wcześniejsze dane mówiły o 88 zabitych i ok. 200 rannych.
Wielu turystów opuszcza Szarm el-Szejk, ale wśród przebywających tam Polaków nie jest to masowym zjawiskiem. Policja egipska energicznie poszukuje odpowiedzialnych za zamachy. Dokonano już kilkudziesięciu aresztowań.
Przywódcy światowi, wciąż wstrząśnięci niedawnymi aktami terroryzmu w Londynie, w ostrych słowach potępili krwawe zamachy terrorystyczne w Szarm el-Szejk, wyrażając oburzenie, ale i niezłomną wolę walki z terroryzmem.
Depeszę kondolencyjną do prezydenta Egiptu Hosni Mubaraka wystosował także prezydent RP Aleksander Kwaśniewski, przekazując wyrazy współczucia w związku z tym "barbarzyńskim, terrorystycznym atakiem" i wyrażając przekonanie, że sprawcy zamachu poniosą zasłużoną karę.
Pierwszy wybuch nastąpił krótko po godzinie 1 w nocy (po północy czasu polskiego) w sobotę na starym bazarze w Szarm el-Szejk. Zaraz potem dwie bomby eksplodowały nad zatoką Naam, gdzie w odległości kilku kilometrów od bazaru zlokalizowane są najbardziej luksusowe hotele Szarm el-Szejk. Zaatakowano tam hotel Ghazala Gardens oraz postój taksówek.
Do dokonania zamachów przyznało się w internecie powiązane z Al- Kaidą islamskie ugrupowanie terrorystyczne "Brygady Abdullaha Azzama Al-Kaidy w Syrii i Egipcie".
Brygady Abdullaha Azzama to jedna z dwóch organizacji, które wzięły na siebie odpowiedzialność za zamachy bombowe na egipskie ośrodki turystyczne w pobliżu granicy z Izraelem w październiku ubiegłego roku. Zginęły wtedy 34 osoby.
Według internetowego komunikatu, atak na Szarm el-Szejk był odwetem za "zbrodnie, popełniane przez siły międzynarodowego zła, które przelewają krew muzułmanów w Iraku, Afganistanie i Czeczenii".
Polskich turystów nie ma wśród rannych znajdujących się w szpitalu w Szarm el-Szejk, ani wśród zidentyfikowanych ofiar zamachu - poinformował PAP I sekretarz ambasady polskiej w Egipcie Jacek Buda.
Egipski minister zdrowia Mohammed Awad Afifi Tageddin powiedział w telewizji w niedzielę, po wizycie w szpitalach w Szarm el-Szejk, że w atakach terrorystycznych śmierć poniosły 63 osoby. Nie zidentyfikowano jeszcze 24 zwłok. W niedzielę rano w szpitalach pozostawało 66 rannych, w tym 12 osób przewiezionych do Kairu.
Przedstawiciele władz egipskich mówią, że wśród ofiar śmiertelnych jest siedmioro cudzoziemców: Włoch, Czech, dwóch Brytyjczyków i dwóch Niemców. Wynikałoby z tego, że wciąż niezidentyfikowane pozostało ciało jednego obcokrajowca.
Dyrektor centralnego szpitala w Szarm el-Szejk dr Sajed Abdel Fattah poinformował, że rannych jest 43 cudzoziemców: 13 Włochów, 5 Brytyjczyków, 5 Austriaków, 5 Niemców, 4 Hiszpanów, Czech, izraelska Arabka, dwaj Saudyjczycy, dwaj Kuwejtczycy i Katarczyk. Wcześniej informowano, że wśród rannych jest Ukrainka i Rosjanin, co potwierdzono w Moskwie i Kijowie.
Ponad 70 osób zatrzymała egipska policja na półwyspie Synaj w ramach śledztwa po sobotnich zamachach w Szarm el-Szejk. Źródła w policji egipskiej mowią, że większość zatrzymanych to Beduini z okolic Szarm el-Szejk, na których natrafiono w ramach bezprecedensowej operacji przeszukiwania górzystej pustyni na Synaju, ciągnącej się za leżącym na wybrzeżu miastem. Ma to związek z zeznaniami świadków jednego z ataków, według których zamachowiec przy postoju taksówek przypominał Beduina.
W Egipcie jest kilka tysięcy polskich turystów. W Szarm el-Szejk wypoczywa ok. 2 tys. Polaków. Choć polska ambasada otrzymuje telefony z pytaniami, czy jest szansa na wcześniejszy powrót do kraju, nie jest to masowe zjawisko. Decyzję o powrocie podjęli tylko nieliczni turyści z Polski.