Świat pełen barier
W sobotę cały świat obchodzi Międzynarodowy Dzień Osób Niepełnosprawnych. Niewielu zdrowych sądeczan o tym wie. Niewielu zdaje sobie sprawę z tego, że obok nich, czasem po sąsiedzku żyją ludzie na wózkach, dla których cztery ściany pokoju są całym światem i więzieniem jednocześnie. W żadnym sądeckim urzędzie nikt nie prowadzi statystyk, z których można byłoby dowiedzieć się ilu ich jest. Wszyscy są zgodni co do tego, że trzeba ułatwić im egzystencję, ale czyny w ślad za słowami idą bardzo powoli, albo wcale.
02.12.2005 | aktual.: 02.12.2005 19:33
Schody
Szacuje się, że w całym kraju żyje około 5,5 miliona osób niepełnosprawnych. To trochę ponad 14 proc. Polaków. Proporcjonalny rachunek wskazywałby, że w 86-tysięcznym Nowym Sączu mamy około 12 tysięcy inwalidów. A w regionie wielokrotnie więcej. Jak im się żyje w świecie pełnym barier? - Niełatwo i chyba coraz śmieszniej - uśmiecha się niewesoło niepełnosprawny sądeczanin Antoni Mółka. - Stare krawężniki wymienia się na nowe, niby eleganckie, niższe, niby przystosowane, ale przez stare dało się wjechać na chodnik, a przez nowe nie dam rady. Tak jest na przykład w okolicach hotelu Orbis i w okolicach mostu 700-lecia. Muszę tam jechać ulicą, co wcale nie jest bezpieczne ani dla mnie, ani dla przejeżdżających samochodów.
Miejsca niedostępne dla inwalidów można by wyliczać bez końca. To: urząd miasta, starostwo powiatowe, banki, urzędy pocztowe, przychodnie, komisariaty policji, sądy, szkoły, uczelnie, nawet kościoły. Wszędzie są schody. Te architektonniczne bariery których jest w Nowym Sączu i w całym regionie mnóstwo nie są jednak wcale najgorsze i na szczęście z roku na rok jest ich coraz mniej. - Najgorsza jest samotność chorych i to, że zdrowi traktują ich jak kogoś gorszego, niepotrzebnego? Te bariery w ludzkich sercach są najbardziej dla nas bolesne i najtrudniejsze do pokonania. Architekturę można zmienić, ludzką mentalność trudniej - dodaje Antoni Mółka.
Samotność, która boli
Pan Antoni jest tłumaczem. Udało mu się odnaleźć w świecie zdrowych, bo znalazł zajęcie pozwalające zapomnieć o chorobie, która przykuła go do wózka inwalidzkiego. Magdzie Kotlarz ze Świniarska, która skazana jest na wózek inwalidzki po dramatycznym wypadku samochodowym także udało się odnaleźć w świecie barier. Studiuje, ma przyjaciół, jest duszą towarzystwa, uśmiechniętą młodą kobietą, która jest wspaniałą matką dla dorastającego syna Konrada. Magda nie narzeka na nadmiar wolnego czasu, wręcz przeciwnie. Ale, aby nauczyć się żyć pełnią życia z chorobą, lub kalectwem trzeba wielkiej odwagi, ogromnej determinacji i szczęścia. Nie wszystkim się udaje.
Marta Serkowska z podsądeckiej Maciejowej, dzielna dziewczyna chora na zanik mięśni bardzo chciałaby pracować. Dotąd nikt jej nie zaproponował zajęcia, którego mogłaby się podjąć. Długie dni spędza w czterech ścianach, koledzy i przyjaciele, których było mnóstwo, gdy jeszcze stała na własnych nogach nie mają dla niej czasu i z rzadka zaglądają do Maciejowej. Łukasz Salamon chory na Stwardnienie Rozsiane z Łososiny Dolnej też szuka pracy. - Musi się czymś zająć, może wtedy uwierzy w siebie. Bo chyba stracił tą wiarę, nawet ćwiczenie zarzucił. Poddaje się, a to jest w chorobie najgorsze - mówi Urszula, żona Łukasza. W sądeckim Urzędzie Pracy zarejestrowanych jest 525 osób niepełnosprawnych. Oferta zatrudnienia dla nich to rzadkość.
Trzeba leczyć ciała i dusze
W mieście działa kilka stowarzyszeń, które zajmują się pomocą inwalidom, organizują warsztaty terapii zajęciowej, rehabilitację. Jedno tylko - Nadzieja skupia 150 osób. Ale komuś, kto mieszka poza Sączem dotarcie do Nadziei, to także nie lada wyczyn. - Gdyby rehabilitacja była bardziej dostępna, wiele z dzieci chorych dostałoby szansę na poprawę swojej sytuacji i przede wszystkim na wyrwanie się z zaklętego kręgu samotności, która najbardziej doskwiera - mówi Ania Kosiór, niepełnosprawna sądeczanka, podopieczna Nadziei. Trzy lata temu opiekun niepełnosprawnych - ksiądz Stanisław Olesiak w imieniu wszystkich swoich przyjaciół zaniósł do sądeckiego ratusza listę najpilniejszych próśb jakie chorzy mieli do zdrowych.
Kilka z nich zrealizowano. Na paru skrzyżowaniach zainstalowano sygnalizację dźwiękową dla niedowidzących i kupiono dla sądeckiego MPK specjalny samochód do przewozu osób na wózkach. W jednej przychodni pojawił się podnośnik. Ale większość postulatów pozostała tylko pobożnym życzeniem. Zdrowym bardzo trudno jest zrozumieć chorych - może dlatego jako silniejsza większość budują świat pełen barier. Nie tylko architektonicznych.
Iwona Kamieńska