Świadek wydarzeń w Jedwabnem: winni są "polscy bandyci"
Mord na Żydach w Jedwabnem w lipcu 1941 r. był - według Awigdora Nieławickiego, naocznego świadka wydarzeń - dziełem Polaków.
Mieszkający w Izraelu Nieławicki udzielił niemieckiemu tygodnikowi "Der Spiegel" wywiadu, który zostanie opublikowany w najbliższy poniedziałek.
Uważam, że to niedobrze, iż wielu Polaków ciągle jeszcze nie zajęło stanowiska wobec antysemickiej przeszłości swojego kraju. Muszą zrozumieć: sprawcami byli Polacy. Rankiem strasznego dnia mordu przyjeżdżali nawet furmankami, aby natychmiast po pogromie plądrować domy martwych Żydów - powiedział Nieławicki.
Mówię: ofiar było nawet więcej niż 2 tys. Jeżeli doda się liczbę żydowskich rodzin, które 10 lipca były w Jedwabnem - obok miejscowych, wielu uciekinierów - trzeba stwierdzić, że podawane do tej pory dane są zbyt niskie - mówił.
Pochodzący z Wizny Nieławicki opowiada, że po zbombardowaniu miasteczka 22 czerwca 1941 (dzień ataku Niemiec na Związek Radziecki - redakcja) przez niemieckie lotnictwo, jego rodzina uciekła z Wizny. Jak twierdzi, jeszcze tego samego dnia uciekinierzy zostali napadnięci przez polskich bandytów: Pobili nas i ukradli te resztki, które uratowaliśmy przed płomieniami.
W momencie wejścia Niemców my - Żydzi - staliśmy się łowną zwierzyną dla Polaków, przede wszystkim dla nacjonalistów, którzy nienawidzili Żydów i komunistów. Niemcy wypuścili właśnie wielu zabijaków z więzień. Tacy byli więźniowie zabili też ojca mojej ciotki, który nie mógł uciekać - wspomina Nieławicki.
Niemcy nie potrzebowali tego robić - odpowiada Nieławicki na pytanie, czy Niemcy podżegali do napadów na Żydów. Poza tym Wehrmachtu i SS nie było jeszcze w tej części Polski. W tych dniach dopiero krok za krokiem nadciągały.(jd)