Superradar ostrzeże przed kataklizmem
Meteorolodzy wreszcie uzupełnią "dziurę" w systemie wczesnego ostrzegania przed śnieżycami, burzami, ulewnymi deszczami i huraganami, które mogą zagrażać Śląskowi. Gwałtowne zjawiska atmosferyczne w okolicach Raciborza, Wodzisławia Śląskiego czy Częstochowy pozwoli z wyprzedzeniem wykrywać radar na Górze Świętej Anny.
17.02.2010 | aktual.: 17.02.2010 12:08
Urządzenie monitorujące 24 godziny na dobę sytuację meteorologiczną może powstać jeszcze w tym roku. Będzie w stanie dokładnie zlokalizować chmury, określić wielkość opadów, jaką mogą one przynieść, przewidzieć kierunek i szybkość ich przemieszczania.
Koszt wybudowania superradaru to około 10 mln zł. O sfinansowaniu inwestycji na początku marca rozmawiać będą eksperci z Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej oraz przedstawiciele wojewody śląskiego i opolskiego.
Pieniędzy na inwestycję nie trzeba daleko szukać. Gotowe są je wyłożyć Wojewódzkie Fundusze Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach, Wrocławiu i Opolu. - Czekamy na formalny wniosek o dofinansowanie inwestycji ze strony IMGW. Wtedy ustalimy, kto i ile pieniędzy na ten cel przeznaczy - mówi Gabriela Lenartowicz, prezes WFOŚiGW w Katowicach.
Meteorologów do budowy radaru na Górze św. Anny przekonały trąby powietrzne, które w ciągu ostatnich lat pustoszyły Opolszczyznę oraz zachodnią i północną część woj. śląskiego. Część z nich narodziła się właśnie na północ od Bramy Morawskiej - wyrwie między Sudetami i Karpatami - gdzie w 1997 r. zaklinował się niż, który przyniósł powódź, po której pod wodą znalazły się m.in. Racibórz i Wrocław. - Takie sytuacje mogą się powtarzać w przyszłości - ostrzega prof. Tadeusz Niedźwiedź, kierownik Katedry Klimatologii Wydziału Nauk o Ziemi Uniwersytetu Śląskiego.
* *Radarowy sposób na pogodową czarną dziurę
Gwałtowne burze, gradobicia, huraganowe wiatry, trąby powietrzne i ulewy - to już niemalże wakacyjny standard na Śląsku. W ciągu dwóch ostatnich lat doświadczyli go mieszkańcy w rejonie Częstochowy, Lublińca, Gliwic, Raciborza, Rybnika, a także sąsiedniej Opolszczyzny. Tymczasem meteorolodzy nie pozostawiają złudzeń - klimat staje się coraz bardziej niestabilny, a to oznacza, że podobne kataklizmy mogą się powtarzać w przyszłości. Nie można im zapobiegać. Można jedynie starać się je przewidywać, a tym samym dać ludziom czas na zabezpieczenia dobytku lub ewakuację. Zadanie takie powinien spełniać system obserwacyjno-pomiarowy Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej. Tworzy go m.in. osiem radarów, non stop monitorujących sytuację atmosferyczną w podległym sobie rejonie.
Aktualizując co dziesięć minut zbierane dane potrafią one dokładnie zlokalizować chmury z opadami, określić ich wielkość, a także kierunek i tempo przemieszczania się. W województwie śląskim jedyne takie urządzenie znajduje się na wzniesieniu Ramża niedaleko Katowic. Podobną instalację ma do dyspozycji stacja IMGW we Wrocławiu. To jednak za mało, aby skutecznie przewidywać rozwój sytuacji pogodowej na całym Śląsku.
- Zasięg radaru pozwala na pozyskiwanie informacji o opadach w promieniu około stu kilometrów oraz o zachmurzeniu w promieniu dwustu kilometrów - tłumaczy dr Rafał Bąkowski z Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej. Oznacza to, że na wysokości tzw. Bramy Morawskiej istnieje niebezpieczna luka w systemie ostrzegawczym. A rejon szerokiego na ok. 65 kilometrów obniżenia, rozgraniczającego Sudety i Karpaty stanowi swoistą "wylęgarnię" pogodowych kataklizmów.
To właśnie na południu Opolszczyzny powstała 15 sierpnia 2008 roku ogromna trąba powietrzna, która spustoszyła ten region, a następnie przesunęła się na północ województwa śląskiego pochłaniając dwie ofiary śmiertelne w Kalinie i Rusinowicach. To również z Bramy Morawskiej nadeszła wielka powódź, która miała miejsce w lipcu 1997 roku.
- Doszło wówczas do szczególnej sytuacji. Strumień powietrza kierowany przez front niżowy napotkał z obu stron pasma górskie. Nastąpiło jego spiętrzenie się i w efekcie intensywne opady deszczu, które na kilka dni objęły dorzecze górnej Odry i Wisły - przypomina prof. Tadeusz Niedźwiedź, kierownik Katedry Klimatologii Wydziału Nauk o Ziemi Uniwersytetu Śląskiego ostrzegając zarazem, iż taki scenariusz może się powtarzać.
Dlatego właśnie z czeskiej strony sytuację w Bramie Morawskiej monitoruje meteoradar na Łysej Górze w Beskidzie Śląsko-Morawskim. U nas luka w systemie ostrzegawczym ma zostać domknięta za sprawą analogicznej instalacji na Górze Świętej Anny. Na jej budowę naciska resort ochrony środowiska. O sprawie na początku marca rozmawiać będą przedstawiciele IMGW oraz władz wojewódzkich z Opola i Katowic. Specjaliści z Instytutu przygotowali już koncepcję inwestycji. Wedle ostrożnych szacunków trzeba znaleźć około dziesięciu milionów złotych. - My na pewno ich nie wyłożymy, bo nie mamy takich funduszy - rozkłada ręce Kordian Michalak, rzecznik wojewody opolskiego. Jeszcze mniej mają do powiedzenia przedstawiciele wojewody śląskiego.
- Nikt nic u nas nie wie o sprawie. Nikt nas nie zapraszał na żadne konsultacje w tym temacie - dziwi się Marta Malik, rzeczniczki wojewody.
Szczęśliwie dla mieszkańców pieniądze na meteoradar jednak się znalazły. Gotowe są je wyłożyć Wojewódzkie Fundusze Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej z Katowic, Opola i Wrocławia. Jak potwierdza Gabriela Lenartowicz, prezes WFOSiGW w Katowicach porozumienie o współpracy weszło w życie 1 stycznia tego roku.
- Kolejny krok musi teraz zrobić IMGW. Jeśli Instytut wystąpi do nas z wnioskiem o dofinansowanie, to na pewno go rozpatrzymy - zapowiada Lenartowicz.
A jeśli będą pieniądze, to radar powstanie jeszcze w tym roku. Miejmy nadzieję, że urzędnicy szybko się w tej sprawie dogadają.
Przeczytaj więcej na stronie internetowej "Polski Dziennika Zachodniego"