Sułek: nieprawdziwe informacje o Fundacji Polsko-Niemieckie Pojednanie
Kierujący Fundacją Polsko-Niemieckie Pojednanie prof. Jerzy Sułek oświadczył, że nagrody pieniężne wypłacone władzom fundacji nie pochodziły ze środków przeznaczonych na odszkodowania dla ofiar II wojny światowej. Wypłata nagród odbyła się zgodnie z regulaminem ustalonym przez ministra Skarbu Państwa - podkreślił Sułek.
06.12.2005 | aktual.: 06.12.2005 17:52
Fundacja odpowiada za wypłatę odszkodowań dla ofiar II wojny światowej. Nadzoruje ją polski rząd, a środki na wypłatę odszkodowań przekazały władze Niemiec i Austrii.
Poniedziałkowa "Rzeczpospolita" w artykule zatytułowanym "Nagrody z pieniędzy ofiar" doniosła o wysokich nagrodach pieniężnych, jakie przyznały sobie władze fundacji.
Ani ja, ani moi koledzy nie okradliśmy ofiar nazizmu w Polsce - oświadczył Sułek na konferencji prasowej. Zapowiedział, że "na 90%" wytoczy proces przeciwko "Rzeczpospolitej" i autorowi artykułu Andrzejowi Stankiewiczowi.
Zaznaczył, że istnieją dwa odrębne fundusze - środki z pierwszego z nich przeznaczone są wyłącznie na wypłaty świadczeń dla ofiar wojny. Drugi fundusz stanowią środki na utrzymanie fundacji i koszty administracyjne.
Między funduszami nie ma przepływów pieniężnych. Zatem wypłata uposażeń czy nagród pracownikom fundacji nie ma żadnego wpływu na wysokość świadczeń dla ofiar- podkreślił Sułek.
Sułek powiedział, że odkąd kieruje fundacją (od października 2003 r.), otrzymał dwie nagrody roczne i jedną jubileuszową na łączną kwotę 100 tysięcy złotych. Dziennikarze pytali, czy to moralne. Gdybym popełnił niegospodarność, doprowadził do sprzeniewierzenia środków dla ofiar, byłoby to działanie niemoralne, natomiast jeśli dostaję pieniądze, które są przewidziane w regulaminie, to jest to działanie prawne - odparł Sułek.
Podkreślił, że zmiany w regulaminie umożliwiające wypłatę nagród zostały wprowadzone - wbrew temu, co napisała "Rzeczpospolita" - zanim został szefem fundacji. Jak dodał, Najwyższa Izba Kontroli, która latem sprawdzała fundację, nie stwierdziła w tym zakresie żadnych nieprawidłowości.
"Rzeczpospolita" napisała też, że austriacki partner fundacji - Fundusz Pojednania, Pokoju i Współpracy - przysłał do niej w październiku kontrolę firmy audytorskiej. Z raportu pokontrolnego wynika, że popełniono błędy w rozliczeniu około 600 tys. euro z puli austriackiej. Te pieniądze muszą wrócić do Wiednia.
Sułek tłumaczył, że wystąpiły problemy ze znalezieniem spadkobierców ofiar i złoży wniosek o zwrot nierozliczonych środków Austriakom.
Austriacka fundacja kończy działalność 31 grudnia tego roku i musi się rozliczyć ze środków, którymi zarządzała - powiedział dyrektor administracyjny Austriackiego Funduszu Pojednania Juergen Strasser. Dodał, że wszystkie inne organizacje partnerskie - poza Polską są to Białoruś, Czechy, Rosja, Ukraina i Węgry - zwróciły już niewykorzystane pieniądze.
Warunkiem otrzymania pieniędzy przez ofiary nazizmu lub ich spadkobierców jest zrzeczenie się przez nich roszczeń prawnych wobec Austrii. Skoro zatem spadkobierców nie znaleziono, pieniądze nie mogą zostać wypłacone.
Strasser uspokaja jednak, że pieniądze, które wrócą do Austrii, po uzupełnieniu dokumentacji przez partnerów mogą być wypłacone ofiarom. Zajmie się tym powołana właśnie Austriacka Fundacja Przyszłość, do której zadań będzie m.in. należeć zawiadywanie środkami dla ofiar.
Pieniądze, które wrócą do Austrii, nie są dla Polski stracone - podkreślał Strasser. Ale formalnościom musi stać się zadość.