"Sueddeutsche Zeitung": USA widzą w Europie wiernego giermka
Europejczycy i Amerykanie różnią się zasadniczo w
ocenie roli Europy w polityce światowej - uważa niemiecki dziennik "Sueddeutsche Zeitung".
02.06.2003 | aktual.: 02.06.2003 11:14
"Podczas gdy Europa uważa się nadal za równorzędną, wobec USA, siłę - jako ich partner lub konkurent - Ameryka widzi dawnego sojusznika w innej roli: jako wiernego giermka, noszącego tarczę za promieniejącym rycerzem" - czytamy komentarzu w zamieszczonym w poniedziałek na łamach wydawanej w Monachium gazety.
Komentator zauważa, że obie oceny zniekształcają rzeczywistość. Dla przyszłości zachodniej wspólnoty byłoby dobrze, gdyby obie strony zdobyły się na bardziej realistyczną ocenę i doszły do kompromisu w kwestii podziału ról. Zdaniem "SZ", nadal aktualne pozostają słowa amerykańskiego prezydenta George'a W. Busha: "Gdy Europa i USA są razem, nie ma takiego problemu ani takiego wroga, z którym nie mogłyby sobie poradzić".
Niemiecki dziennikarz podkreśla, że Europa nie jest Bushowi obojętna. "Prezydent nie podróżuje dużo, ale żadnego kontynentu nie odwiedził tak często jak właśnie Europy. Kilka swoich ważnych programowych przemówień wygłosił w Warszawie, Berlinie, Pradze, a teraz w Krakowie" - zauważył.
Zdaniem komentatora, miejsca przemówień Busha wybierane były zawsze "z wielką pieczołowitością". Fakt, że położone były za "żelazną kurtyną", miał podkreślać, że należą one do Europy tak samo jak Bruksela, Paryż lub Rzym. Przesłanie przemówień było wyraźne: "Europa jest po raz pierwszy w swej krwawej historii zjednoczona, wolna i pogodzona z sobą samą - następstwem tego faktu jest szczególna odpowiedzialność kontynentu".
Komentator zauważa, że poruszone przez Busha problemy - walka z terroryzmem, chorobami i głodem oraz wolność dla wszystkich ludzi - są jak najbardziej do zaakceptowania przez Europę. "Europa chętnie wzięłaby na siebie współodpowiedzialność za politykę światową, lecz nie jest w stanie. Brak jej z jednej strony środków wojskowych, z drugiej zaś politycznych możliwości" - ocenia "SZ".
Większość europejskiej energii pochłania realizacja projektu stulecia - poszerzenia Unii Europejskiej na wschód. "Polscy rolnicy są dla Brukseli bardziej palącym wyzwaniem, niż północnokoreańskie bomby atomowe" - uważa komentator. To powoduje problemy w amerykańsko-europejskich stosunkach, ponieważ z konieczności Amerykanie są obecnie siłą, która wyznacza kurs, nadaje ton i dowodzi.