"Sueddeutsche Zeitung" o stosunku Tuska do Niemców
Donald Tusk będzie mógł zaakceptować ofertę niemieckiego rządu uczestnictwa w projekcie poświęconemu powojennym wysiedleniom - "widocznego znaku" - tylko wtedy, jeżeli będzie to związane z politycznym sukcesem dla Polski - napisał warszawski korespondent dziennika "Sueddeutsche Zeitung" Thomas Urban.
24.10.2007 | aktual.: 24.10.2007 12:23
"Ten (sukces) mógłby polegać na tym, że w ramach stałej wystawy pokazano by los Polaków, których podczas II wojny światowej wypędzili niemieccy okupanci" - wyjaśnia "SZ". "Wypędzenia były jednym z najważniejszych instrumentów nazistowskiej polityki narodowościowej, co jest w RFN mało znanym tematem" - czytamy w artykule.
Kanclerz Niemiec Angela Merkel wielokrotnie deklarowała, że chce stworzyć placówkę w Berlinie poświęconą ofiarom wysiedleń w dialogu z Polską i innymi krajami środkowoeuropejskimi.
Urban określa Tuska mianem "pochodzącego z Gdańska przyjaciela Niemców i Kaszuba". W jego ocenie, lider PO zawdzięcza swój wyborczy sukces temu, że jego przeciwnikowi Jarosławowi Kaczyńskiemu nie udało się tym razem, w przeciwieństwie do roku 2005, wykorzystać antyniemieckich uprzedzeń. Jednak istnieje niebezpieczeństwo, że Kaczyński jako lider opozycji będzie ponownie zdobywać punkty za pomocą "jak najbardziej skutecznych haseł o groźnym niemieckim rewizjonizmie".
Jak twierdzi Urban, ta sytuacja jest wynikiem przedstawiania w Polsce "w wypaczony sposób" pomysłu Centrum przeciwko Wypędzeniom. "Żadne polskie medium nie podało, że to centrum ma być właściwie instrumentem, pozwalającym na honorowe przejście wypędzonych do historii (...). Chociaż projekt nie zawiera żadnych antypolskich akcentów, uważa się go w Polsce za próbę fałszowania historii" - ubolewa Urban.
Korespondent "SZ" zwraca uwagę, że duża cześć polskiej opinii publicznej traktuje historiografię jako "walkę o pamięć". Bohaterstwo i ofiary rozbiorów i okupacji zajmują centralne miejsce narodowej tożsamości. Niewiele miejsca pozostaje na krytyczna ocenę własnej przeszłości, a ciemne rozdziały, jak wypędzenie Niemców, są pomijane.
Tusk, "potomek obywateli Rzeszy, którzy nosili niemieckie mundury, chociaż uważali się za polskich patriotów", ma "bardzo małe pole manewru" w polsko-niemieckich sporach o historię - ocenia Urban. "'Dziadek w Wehrmachcie', do którego w trakcie kampanii wyborczej dołączyła jeszcze mówiąca lepiej po niemiecku niż po polsku 'babcia', zmusi go do ciągłego udowadniania, że jest dobrym patriotą, co jest klasycznym problemem gotowych do dialogu liberałów w Polsce" - pisze w konkluzji Urban.
Jacek Lepiarz