Studia zza krat
Więźniowie coraz częściej decydują się na studia. Robią magisterki z ekonomii, zarządzania a nawet z... prawa - pisze dziennik "Metro".
Jarek jako młodociany popełnił ciężkie przestępstwo (nie chce mówić, jakie), za które dostał 15 lat odsiadki. W przywięziennym technikum zrobił maturę i postanowił iść na studia. Teraz ma 26 lat, kończy pierwszy rok informatyki. - Po wyjściu na wolność chciałbym zostać grafikiem komputerowym. Wówczas na pewno ułożę sobie życie- mówi.
Jeszcze kilkanaście lat temu Jarek nie miałby takiej szansy, bo skazanym na studiowanie pozwoliła dopiero ustawa z 1995 r. Początkowo więźniowie nie wydawali się zainteresowani wyższym wykształceniem, ale od trzech lat studentów za kratami ciągle przybywa - w ub.r. było ich 28, teraz jest już ponad dwa razy więcej. To niby niewiele wobec liczby 82 tys. polskich więźniów, ale tylko w tym miesiącu blisko 200 skazanych (tylu zrobiło matury w zakładach karnych) wystąpiło do dyrektorów więzień o zgodę na studia.
- Oni wyciągają wnioski z dotychczasowego życia i chcą je zmienić. Zrozumieli swoje błędy i pragną osiągnąć w życiu coś pożytecznego - mówi Ryszard Wójcicki, kierownik działu penitencjarnego więzienia w Opolu. - Studia są dla nich bardzo dobrym sposobem resocjalizacji. I zwiększają szanse na znalezienie pracy po wyjściu na wolność- dodaje socjolog prof. Jadwiga Staniszkis.
Jest też inny powód - dobre sprawowanie i wyniki na studiach to szansa na wcześniejszą wolność. Skazany po odsiedzeniu przynajmniej połowy kary może ubiegać się o warunkowe zwolnienie. Sądy łaskawiej patrzą na tych, którzy zza krat wywalczyli tytuł magistra czy licencjata. W ostatnich trzech latach wypuściły blisko stu takich więźniów. (PAP)