Strzelanina w Nowym Jorku: ofiara domaga się odszkodowania
32-letnia Chenin Duclos znalazła się w złym miejscu o złym czasie. Kiedy szła na dworzec w centrum Nowego Jorku została przypadkowo postrzelona przez policjantów. To pierwsza z kilku osób, rannych w strzelaninie w pobliżu słynnego Empire State Building, która zdecydowała się na pozew. Niewykluczone, że pojawią się następne.
Dramatyczne wydarzenia rozegrały się w sierpniu zeszłego roku, w jednym z najbardziej uczęszczanych przez turystów rejonie Manhattanu. Około 9 rano 58-letni Jeffrey Johnson, zwolniony z pracy w firmie odzieżowej, zastrzelił w pobliżu Empire State Building swojego byłego szefa, 41-letniego Stevena Ercolino. Policjanci pełniący służbę w okolicy słynnego wieżowca podjęli próbę zatrzymania mordercy. Doszło do wymiany ognia, w której Johnson zginął.
Problem w tym, że większość z 16 kul wystrzelonych przez funkcjonariuszy chybiło celu i rykoszetem lub bezpośrednio raniło przypadkowych przechodniów.
"Coś mnie trafiło, to był pocisk"
Chenin Duclos, mieszkająca na co dzień w Północnej Karolinie została trafiona w nogę. - Szłam z przyjaciółką na dworzec Pennsylvania Station by złapać pociąg do New Jersey, gdzie miałam spotkać się z rodziną. Nagle poczułam jakby kopnięcie, a potem ogromny ból w nodze - relacjonuje Duclos. - Przewróciłam się, na chodnik i nie mogłam się ruszyć. Zdawałam sobie sprawę, że coś mnie trafiło, ale dopiero po dłuższym czasie zorientowałam się, że to był pocisk - opowiada mieszkanka Północnej Karoliny.
Kobietę trzeba było przewieźć do szpitala. Wyjęta przez lekarzy kula pochodziła z broni użytej przez jednego z policjantów.
Chenin Duclos przeszła rehabilitację, jednak do dziś czasem ma problemy z chodzeniem. Kobieta zdecydowała się walczyć w sądzie o odszkodowanie. W pozwie złożonym w sądzie na Manhattanie twierdzi, że policja strzelając do ściganego przestępcy rażąco zlekceważyła wymogi bezpieczeństwa i nie wzięła pod uwagę, że ulica jest pełna przechodniów.
Amy Marion, reprezentująca ją w sądzie prawniczka, twierdzi, że Departament Nowojorskiej Policji (NYPD) zaniedbał szkolenie funkcjonariuszy, którzy strzelali niecelnie, raniąc w sumie dziewięć przypadkowych osób. W tej fazie procesu nie podaje się wysokości żądanego odszkodowania, można jednak spodziewać się, że suma będzie sześciocyfrowa.
Będą następne pozwy?
Chenin Duclos jest pierwszą z rannych osób, która zdecydowała się pójść do sądu. Pozwów nie wykluczają jednak także inni poszkodowani.
Nowojorska policja utrzymuje tymczasem, że wszystko było w porządku, a funkcjonariusze działali zgodnie z określonymi procedurami.
- Doszło do morderstwa. Policjanci mieli pełne prawo przypuszczać, że człowiek, który strzelał zabije jeszcze kogoś innego. Użyli broni dopiero w momencie, kiedy ten człowiek sięgnął po pistolet - tłumaczy rzecznik policji Paul Browne.
Policja nowojorska działa niefrasobliwie?
Na wideo z jednej z kamer bezpieczeństwa, która zarejestrowała zdarzenie widać jak zastrzelony mężczyzna kieruje broń w stronę policjantów. Świadkowie, którzy widzieli całe zajście mówią jednak, że wcześniej szedł on spokojnie ulicą, a pistolet miał schowaną w torbie. Wyciągnął go dopiero wówczas, gdy pojawiła się policja.
Już w zeszłym roku, wkrótce po strzelaninie, w lokalnej prasie pojawiły się głosy, że nowojorska policja działała wyjątkowo niefrasobliwie. Krytycy przypominali wówczas, że zaledwie dwa tygodnie wcześniej doszło do podobnego zdarzenia - tym razem na zatłoczonym Times Square, gdzie funkcjonariusze na oczach turystów zastrzelili mężczyznę wymachującego nożem.
Z Nowego Jorku dla WP.PL Tomasz Bagnowski