Strażnik miejski nie zarobi, ale się nie narobi
Funkcjonariusze Straży Miejskiej narzekają na zarobki, ale ich praca często jest adekwatna do niskiej płacy. W ubiegłym tygodniu "Dziennik Łódzki" obserwował kilka patroli na ul. Piotrkowskiej w Łodzi. Co robili? Spacerowali. Podyskutowali z obsługą Grand Hotelu. "Zwiedzali" bramy, zachodzili do sklepów w poszukiwaniu drugiego śniadania. Jak spadł deszcz, to się schowali pod daszek, gdzie spokojnie wypalili po camelu. To po co taka straż?
05.06.2007 08:57
Od ponad miesiąca łódzka straż nie ma, delikatnie mówiąc, najlepszej opinii. W atmosferze oskarżeń o korupcję, szykanowanie szeregowych funkcjonariuszy i fałszowanie dokumentów zwolniono zastępcę komendanta. A sam szef straży Sławomir Seliga odszedł, kiedy przyznał się, że pisał donosy.
Czy ta formacja w ogóle jest Łodzi potrzebna? O dziwo, wśród rządzących opinia jest jedna: tak. Mówią to zarówno władze Łodzi, jak i radni z koalicji rządzącej i z opozycji.
Straż jest potrzebna, bo przecież policja nie będzie pilnować kierowców, którzy źle parkują ani ścigać nielegalnych handlarzy - twierdzi Dariusz Joński z Lewicy i Demokratów. Ale naszą straż trzeba zreformować - dodaje.
O dużej reformie mówi też Maciej Grubski z PO. Jego pomysł to patrole interwencyjne, które będą na każde wezwanie. Po co? By dyscyplinować osiedlowych chuliganów - wyjaśnia Grubski. Nie może być tak, że matki z dziećmi boją się iść do parku, gdy tam grupa chuliganów pije piwo. Taki patrol dostanie zgłoszenie, pojedzie i zrobi porządek - tłumaczy.
Grubski uważa, że w takich patrolach powinni pracować... emerytowani policjanci. I to nie ci zwyczajni, ale antyterroryści. Dlaczego? Bo są wyszkoleni, sprawni i odważni. Przeciwnicy tego rozwiązania twierdzą, że nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie się narażał za marne pieniądze. Emerytowany antyterrorysta ma około 40 lat, więc nie jest już tak sprawny i popracuje niedługo. Dlatego lepiej zatrudnić młodych ludzi i zafundować im szkolenie.
Trudno też o dobrych kandydatów na strażników. Podczas lutowego naboru zgłosiła się rekordowa liczba chętnych - 130. Ale udało się wybrać ledwie 25, by zapełnić nowe etaty. Dla wielu barierą okazała się już rozmowa kwalifikacyjna. Wielu chętnych w ogóle nie wiedziało, czym się straż zajmuje. Po rozmowie zostało 32 kandydatów, z których siedmiu odpadło na testach sprawnościowych. Z grupy 25, których przyjęto, trzech nie zdało egzaminu, więc nie pracują. Skoro zgłaszają się tacy ludzie, jak straż reformować?
Straż jest finansowana z budżetu gminy, w tym roku podatników będzie kosztowała 13,4 mln zł. Ponad 80% tej kwoty pójdzie na pensje dla 318 funkcjonariuszy, reszta na tzw. wydatki rzeczowe: szkolenia, mundury, utrzymanie samochodów, koni itp.
W regionie łódzkim straży miejskiej nie mają tylko Kamieńsk, Łowicz i Aleksandrów Łódzki. W dużych miastach kraju, porównywalnych z Łodzią, formacja jest liczniejsza. W Krakowie strażników jest aż 400, a do 2010 r. ma być 600. Poznań ma 300 ludzi i planuje nabór, a Wrocław - 232 plus 30 aplikantów.
Portret strażnika
Kandydat na strażnika musi mieć średnie wykształcenie, ukończone 21 lat, nienaganną opinię, a mężczyźni - uregulowany stosunek do służby wojskowej.
W łódzkiej straży miejskiej pracuje 318 funkcjonariuszy.
Początkujący strażnik zarabia 1235 zł brutto, po zdaniu egzaminu jego pensja wzrasta do 1335 zł.
Monika Pawlak