"Straż Narodowa" kontra LGBT. Projekt Kai Godek wywołał burzę
Po tym, jak Kaja Godek i jej Fundacja Życie i Rodzina złożyli w Sejmie podpisy pod projektem zakazującym m.in. Parady Równości, w mediach społecznościowych wybuchła wrzawa. W obronie kontrowersyjnej działaczki pro-life stanęli użytkownicy profilu "Straży Narodowej". Profil gromadzi głównie przedstawicieli środowisk narodowych, którzy 11 listopada zamierzają uczestniczyć w Marszu Niepodległości.
Przypomnijmy, jak wynika z projektu ustawy, w Polsce nie mogłyby odbywać się demonstracje, podczas których "kwestionowane byłoby małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny", a demonstranci apelowaliby o "traktowanie związków osób tej samej płci lub związków składających się z więcej niż dwóch osób w sposób uprzywilejowany".
Chodzi też o "propagowanie możliwości przysposabiania dzieci przez osoby tej samej płci", "orientacji seksualnych innych niż heteroseksualizm", a w dodatku "propagowanie płci jako bytu niezależnego od uwarunkowań biologicznych".
Zbiórka 100 tys. podpisów właśnie się zakończyła. W poniedziałek Fundacja Życie i Rodzina Kai Godek złożyła podpisy, które udało się zebrać pod projektem ustawy. - Składamy podpisy w Sejmie. Po ich przeliczeniu Sejm ma trzy miesiące na przeprowadzenie pierwszego czytania projektu. Oczekujemy szybkich prac nad projektem - mówi nam Krzysztof Kacprzak, członek Zarządu Fundacji Życie i Rodzina.
Fundacja chce przede wszystkim zakazu parad równości, bo łamią one porządek konstytucyjny.
Kaja Godek z nową inicjatywą. Leszek Miller przestrzega PiS
Inicjatywa Kai Godek spotkała się z poparciem internautów, którzy należą do grupy "Straż Narodowa". W mediach społecznościowych zdecydowana większość z nich deklarowała uznanie i wyrażała chęć złożenia podpisu pod inicjatywą.
W postach grupy, która z założenia miała bronić kościołów przed ewentualnym niszczeniem mienia i w której większość deklarowała przywiązanie do wartości patriotycznych i katolickich, nie zabrakło przepełnionych nienawiścią opinii w stosunku do uczestników marszu równości.
- Niech sobie chodzą dewianci i zboczeńcy. Dzięki tym marszom każdy normalny obywatel może na własne oczy zobaczyć ich zezwięrzęcenie i choroby tożsamości – napisała jedna z uczestniczek grupy.
- Od tego jest zoo nie ulica – skomentowała inna.
- Zwierzęta mają więcej dyscypliny w sobie, więc jednak zoo nie jest odpowiednim miejscem – odpisała internautka.
- Spoko, nie taki jazgot się wytrzymywało! STOP LGBT. Trzeba wyplenić pedalstwo jak chwasty – napisał kolejny
- Brawo, brawo, popieram – deklarowali członkowie grupy.
- Zakaz tego typu marszów, a przed wszystkim zamknięcie tych, którzy deprawowali młodzież i profanowali pomniki. Oczywiście kary pieniężne również – napisał internauta.
W zbiórkę podpisów pod projektem Kai Godek zaangażowała się część parafii w Polsce. Niektóre z nich na swoich stronach zaczęły publikować ogłoszenia o możliwości podpisania projektu po mszy świętej, a Sekretarz Generalny KEP bp Artur Miziński, zachęcał w liście do biskupów diecezjalnych do zbierania podpisów na terenach kościelnych. Zbierania podpisów pod projektem "Stop LGBT" zakazał abp Stanisław Gądecki.
W sprawie projektu ustawy Kai Godek głos zabrali również prawnicy. Zdaniem Mikołaja Małeckiego, karnisty z Uniwersytetu Jagiellońskiego, nowe przepisy będą kolidowały z konstytucyjnym prawem wyrażania poglądów w przestrzeni publicznej, a także prawem do pozyskiwania informacji o aspektach życia społecznego i ich upowszechniania.
- Projekt zmierza do tego, aby zakneblować jedną z mniejszości w Polsce, co nie powinno mieć miejsca. Nie może być tak, że zgromadzenia zakażemy tylko dlatego, że nie podobają nam się kogoś poglądy - mówił Wirtualnej Polsce prawnik.