PolskaStrategia obronności, czyli kwiatek do kożucha MON

Strategia obronności, czyli kwiatek do kożucha MON

Przed samymi Świętami Bożego Narodzenia rząd przyjął przygotowaną przez MON nową strategię obronności. To sam w sobie dokument zupełnie niezły, ale systemowo, patrząc nań z punktu widzenia całego systemu bezpieczeństwa narodowego - mało potrzebny, jeśli w ogóle.

05.01.2010 | aktual.: 05.01.2010 06:11

Strategia jest efektem pracy osobiście bardzo mi bliskiego Departamentu Strategii i Planowania Obronnego w MON. Jest on kontynuatorem Departamentu Systemu Obronnego, który w pierwszej połowie lat dziewięćdziesiątych na polecenie ówczesnego sekretarza stanu Jerzego Milewskiego zorganizowałem w MON i którym miałem zaszczyt przez następnych wiele lat kierować. To w tym departamencie przygotowywaliśmy pierwsze dyrektywy i plany obrony Polski w warunkach samodzielności strategicznej. Tutaj też opracowaliśmy Strategię Obronności RP w warunkach członkostwa w NATO, czyli poprzedniczkę obecnego dokumentu. Dlatego chcę pogratulować moim młodszym kolegom i następcom pod kierownictwem gen. Stanisława Rybaka, a w tym zespołowi płka Leszka Pajórka. Wykonali z dużym zaangażowaniem poważną i dobrą pracę. Mam oczywiście kilka uwag, sam skonstruowałbym nieco inaczej ten dokument. Będę chciał o tym napisać w przyszłych komentarzach. Ale nie to jest najważniejsze.

Ważniejsze jest to, co nie jest już oczywiście winą departamentu, że ta ogromna praca tak naprawdę była w istocie zmarnotrawieniem wysiłku strategicznego w MON na zadanie drugo- lub trzeciorzędne. Strategia obronności w dzisiejszych warunkach jest dokumentem praktycznie zbędnym. A z pewnością nie pierwszej potrzeby. Co najmniej z dwóch powodów. Po pierwsze: potrzebniejsza jest strategia wojskowa, której MON wciąż jeszcze nie ma (choć już minęły dwa lata od wejścia w życie strategii bezpieczeństwa narodowego)!!! To wstyd dla MON i plama na honorze Sztabu Generalnego. Po drugie - strategia obronności była konieczna, gdy nie mieliśmy zintegrowanej strategii bezpieczeństwa narodowego. Dzisiaj taką strategię mamy w postaci dokumentu z 2007 roku. Ona spaja koncepcyjnie zewnętrzne i wewnętrzne, cywilne i wojskowe, pokojowe, kryzysowe i wojenne (obronne) wymiary bezpieczeństwa i choć nie jest oczywiście dokumentem idealnym, to dublować tej problematyki w odrębnej strategii obronności nie ma większego sensu.

Nie warto produkować dodatkowego dokumentu, którego konkretne przeznaczenie w budowanym systemie bezpieczeństwa narodowego jest trudno zdefiniować. Potwierdzeniem tego może być choćby fakt, że nawet zleceniodawca tego zadania, czyli minister obrony, nie bardzo wie, po co jest strategia obronności, gdy mówi, że ma ona (jako dokument wyłącznie rządowy) być "łącznikiem" między strategią bezpieczeństwa narodowego a polityczno-strategiczną dyrektywą obronną (czyli dokumentami wyższego rzędu, wydawanymi przez Prezydenta RP). Z tych powodów obarczanie niemal dwuletnim wysiłkiem prac nad mało potrzebnym dokumentem najbardziej strategicznego w skali ogólnopaństwowej departamentu administracji rządowej było marnotrawstwem potencjału strategicznego MON. Ot - taką parą w gwizdek propagandowy lub przypięciem sobie kwiatka do kożucha, na który można sobie pozwolić, gdy ma się przy nim już wszystkie guziki.

Dlatego na początku 2008 roku próbowałem odwieść ministra obrony od zamysłu prac nad strategią obronności i skierować wysiłek MON na bardziej potrzebne i pilne zadania ogólnopaństwowe z zakresu planowania strategicznego. Niestety bezskutecznie. Proponowałem, aby zamiast obarczać departament pracami nad strategią obronności, skupić jego wysiłek na konsekwentnym, praktycznym wdrażaniu najważniejszej obecnie idei integrowania systemu bezpieczeństwa państwa. Oznaczać to powinno w praktyce przechodzenie od myślenia o integracji z poziomu obronności (bezpieczeństwa w kontekście militarnym) właściwego dla lat 90. XX wieku na wyższy poziom kompleksowego bezpieczeństwa narodowego (wszystkie wymiary bezpieczeństwa) konieczny w XXI wieku.

To zadanie jest wciąż aktualne. W jego ramach należy jak najszybciej zainicjować na szczeblu rządowym Strategiczny Przegląd Bezpieczeństwa Narodowego oraz przystąpić do przekształcania Polityczno-Strategicznej Dyrektywy Obronnej w dyrektywę bezpieczeństwa narodowego, a Programu Pozamilitarnych Przygotowań Obronnych w program przygotowań (utrzymania i transformacji) systemu bezpieczeństwa narodowego.

Takiego właśnie ogólnopaństwowego myślenia życzę Ministerstwu Obrony Narodowej w Nowym 2010 Roku. Pamiętajcie Koledzy w MON: nikt inny w administracji państwowej poza Wami nie jest w stanie takich zadań podjąć. Dlatego to jest Wasz obowiązek. Nawet jeśli minister tak nie uważa.

Gen. Stanisław Koziej specjalnie dla Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)