PolskaStrajk u Japończyków

Strajk u Japończyków

Pracownice Orion Electric Poland Sp. z.o.o
(gm. Łysomice) odeszły od taśmy. Mąż jednej z pracownic japońskiej fabryki mówi, że przez cały ten tydzień w
Orionie trzeba było pracować po 10 godzin dziennie, na dodatek
najbliższa sobota też ma być pracująca i podobno kolejna również. Panie, które w pierwszej japońskiej fabryce zbudowanej w gm. Łysomice montują telewizory LCD obawiają się, że za nadgodziny pieniędzy nie dostaną - wyjaśnia "Gazeta Pomorska".

25.05.2007 | aktual.: 25.05.2007 01:11

Jak twierdzi jedna z osób, problem z tym był już podczas ostatniej wypłaty, a pracownice na znak protestu miały chwilowo zastrajkować. Dariusz Łyjak, dyrektor Orion Electric Poland przyznaje, że w tym tygodniu osoby z jednej linii produkcyjnej pracowały dłużej.

Zaznacza jednak, że czasu pracy w fabryce przestrzega się rygorystycznie. Każda nadgodzina jest płatna; za pierwsze dwie, zgodnie z prawem, doliczamy 50% stawki więcej. Z kolei w sobotę pracownicy otrzymują 200% swojego normalnego wynagrodzenia. Dariusz Łyjak dodaje, że rzeczywiście, jest konieczność pracy w najbliższą sobotę, nie wiadomo jeszcze jak będzie w kolejną.

Pierwszy mały strajk polskich pracowników Japończycy mają więc już za sobą. Doszło do niego dwa tygodnie temu, pracownicy odeszli od taśmy. Strajkiem tego bym nie nazwał, a nieporozumieniem. Wynagrodzenia przelaliśmy rano 10 maja, bo zgodnie z regulaminem pracy pensje wypłacamy 10 dnia każdego miesiąca. Część pracowników miała już pensję na kontach, a część nie miała - w zależności od banku - i ci myśleli, że jej nie dostali - wyjaśnia Dariusz Łyjak.

Do takich sytuacji powinno już nie dochodzić, ponieważ wszyscy pracownicy Oriona przenoszą konta do jednego konkretnego banku, z którego korzysta także pracodawca. Teraz wynagrodzenia, tuż po przelaniu, automatycznie znajdą się na ich kontach. Poza tym w fabryce będzie bankomat, więc pieniądze będzie można wybrać na miejscu.

Na pytanie czy kogoś za ten protest ukarano, dyrektor odpowiada, że nie. Z osobami, które nie akceptują reguł obowiązujących w zakładzie po prostu musieliśmy się rozstać - wyjaśnia. (PAP)

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)