Strajk lekarzy będzie ostrzejszy
W drugim tygodniu strajku szpitale nadal
pracować będą jak na ostrym dyżurze, a lekarze - zaostrzając akcję
- zamierzają nie wypełniać dokumentacji dla NFZ. Pacjenci jednak
nie odczują więcej utrudnień niż do tej pory - zapewnił wiceprzewodniczący Ogólnopolskiego Związku
Zawodowego Lekarzy (OZZL) Tomasz Underman.
27.05.2007 | aktual.: 27.05.2007 17:41
Galeria
[
]( http://wiadomosci.wp.pl/strajk-lekarzy-6038682734092929g )[
]( http://wiadomosci.wp.pl/strajk-lekarzy-6038682734092929g )
Strajk lekarzy
Zarząd Krajowy Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy podjął uchwałę, w której mówi o zaostrzeniu protestu tak, by stał się uciążliwy dla administracji, a także - o przeprowadzeniu do 30 maja ankiet w szpitalach ws. gotowości lekarzy do masowych zwolnień z pracy.
Jak wyjaśnił Underman, podejmowane przez szpitale działania mają utrudnić pracę Narodowemu Funduszowi Zdrowia, a nie życie pacjentom. Dlatego - jak dodał - nie zaleca strajkującym lekarzom, by zaprzestali wypisywania zwolnień czy recept, ale by nie używali do tego druków instytucji państwowych. Zwolnienie mogą wypisać na zwykłej kartce papieru, a nie na druku dla ZUS - powiedział.
Underman przypomniał, że ostateczną formą strajku będzie masowe zwalnianie się lekarzy z pracy. Według niego, z ankiet OZZL wynika, iż od 70 do 100% związkowców (w zależności od regionu) wyraża zgodę na takie działania. Na ankiety dotychczas odpowiedziało 40% regionalnych oddziałów OZZL; reszta ma trafić do centrali związku we wtorek i środę (29 i 30 maja).
Underman przyznał, że zwalnianie się z pracy jest dla wielu lekarzy decyzją trudną, bo mają różne zobowiązania; nie wszyscy też pracują w miejscach, gdzie istnieje możliwość zatrudnienia w gabinetach prywatnych. Zaznaczył jednak, że wiele osób jest zdecydowanych poprzeć taką akcję.
Na pytanie, czy związek satysfakcjonuje 5,8 mld zł, które pracownikom służby zdrowia zaproponował wicepremier Przemysław Gosiewski, Underman odpowiedział, że danie pieniędzy to tylko "gaszenie pożaru", potrzeba zapisu o procentowym corocznym wzroście PKB na ochronę zdrowia.
Według wiceprzewodniczącego OZZL, w akcji protestacyjnej zorganizowanej przez związek bierze udział ok. 200 placówek. Najwięcej na Śląsku i Podkarpaciu. Szpitale te pracują jak na ostrym dyżurze, nie działają przychodnie przyszpitalne.
W poniedziałek do strajkujących placówek ma dołączyć szpital św. Aleksandra w Kielcach (Świętokrzyskie); lekarze rano zdecydują o jego formie. Także kontraktowi lekarze ze szpitala wojewódzkiego w Elblągu (Warmińsko-Mazurskie) chcą się tego dnia przyłączyć do akcji. Do tej pory strajkowali jedynie lekarze etatowi z tej placówki.
Od przyszłego tygodnia do akcji przyłączy się również siedem kolejnych stołecznych placówek - część od poniedziałku, część od wtorku - m.in. szpitale Bródnowski, Bielański, przy ul. Działdowskiej, ul. Litewskiej oraz Instytut Hematologii.
Symboliczne wsparcie w poniedziałek dla kolegów z kraju zapowiedzieli lekarze ze Szpitala Wojewódzkiego im. dr. Jana Biziela w Bydgoszczy (woj. kujawsko-pomorskie), którzy chcą tego dnia pracować w trybie dyżuru świątecznego.
W wielkopolskim Drezdenku lekarze nie będą od poniedziałku wypełniać dokumentacji, wypiszą jedynie recepty. Natomiast lekarze ze szczecińskiego szpitala klinicznego nr 1 przystąpią do akcji protestacyjnej w czwartek; jak wyjaśniają - zgodnie z przepisami o planowanym proteście trzeba powiadomić dyrekcję zakładu pracy pięć dni wcześniej.
Strajk lekarzy trwa od ponad tygodnia. Medycy domagają się m.in. wyższych płac - chcą łącznie 1 mld zł na podwyżki (tylko dla ich grupy zawodowej), zagwarantowania procentowego wzrostu nakładów na ochronę zdrowia - 5% PKB w 2008 r. i 6% PKB w 2009 r. (obecnie jest to 4%) oraz prywatyzacji publicznych zakładów opieki zdrowotnej.
Reprezentujący strajkujących lekarzy OZZL domaga się rozmów na ten temat z rządem, ale - jak zaznacza - bez udziału innych związków zawodowych działających w służbie zdrowia.
W piątek przedstawiciele OZZL wyszli ze spotkania z kierownictwem resortu zdrowia, gdy okazało się, że zaproszono na nie także OPZZ, Solidarność i Ogólnopolski Związek Zawodowy Pielęgniarek i Położnych. Przedstawiciele OZZL nie przybyli również na rozmowy z wicepremierem Przemysławem Gosiewskim w piątek po południu. Jak tłumaczyli, nie godzą się na rozmowy w gronie przedstawicieli innych związkowców, bo ci ostatni nie przyłączyli się do trwającego od poniedziałku protestu.
W poniedziałek po południu mają być kontynuowane rozmowy związków zawodowych służby zdrowia z przedstawicielami rządu.