PolskaStrajk Kobiet. Przepychanki z policją i gaz na proteście w Warszawie

Strajk Kobiet. Przepychanki z policją i gaz na proteście w Warszawie

W całej Polsce odbyły się w piątek kolejne protesty przeciwko zaostrzeniu prawa aborcyjnego. Najwięcej osób zgromadziło się w Warszawie, gdzie doszło do przepychanek z policją. Funkcjonariusze użyli gazu łzawiącego wobec demonstrujących. Pomocy medycznej wymagała też jedna z liderek Strajku Kobiet Marta Lempart.

Strajk Kobiet. Przepychanki z policją i gaz na proteście w Warszawie
Strajk Kobiet. Przepychanki z policją i gaz na proteście w Warszawie
Źródło zdjęć: © PAP | Leszek Szymański
Radosław Opas

Piątkowe manifestacje można było obserwować w wielu polskich miastach. Swój sprzeciw wobec wyroku Trybunału Konstytucyjnego ws. prawa aborcyjnego wyrazili m.in. mieszkańcy Krakowa, Wrocławia czy Katowic. Protesty odbyły się również w Opolu, Suwałkach, ale też i Rybniku czy Bydgoszczy, gdzie policja zatrzymała jedną osobę.

Do największej demonstracji doszło jednak w stolicy. Protestujący rozpoczęli pochód o godz. 20 spod Ronda Dmowskiego, po czym ruszyli w stronę ronda de Gaulle'a. Tam liczący kilkaset osób tłum został zatrzymany przez policję, która odcięła spacerującym drogę i uniemożliwiła im na dłuższą chwilę dalsze poruszanie się.

W pewnym momencie odpalono race, a Marta Lempart, jedna z organizatorek Strajku Kobiet, przekazała przez megafon, że z komisariatu wypuszczona została Klementyna Suchanow, którą policja zatrzymała w czwartek. Aktywistka sama przekazała później na Twitterze, że jest "wolna i gotowa". Opublikowała też zdjęcia dokumentów, z których wynika, że po czwartkowym wejściu na teren siedziby TK zastosowano wobec niej środek zapobiegawczy w postaci dozoru policyjnego.

Strajk kobiet w Warszawie. "Myślę, czuję, decyduję"

Uczestnicy protestu w stolicy nieśli ze sobą transparenty i banery. "Jeszcze Polka nie zginęła", czy "Tych czarownic nie spalicie" to tylko niektóre z haseł, które można było zobaczyć. Skandowano przy tym też "Myślę, czuję, decyduję". Około godz. 21 tłum wrócił w okolice Ronda Dmowskiego. Na ul. Marszałkowską wjechał samochód Strajku Kobiet z nagłośnieniem, jednak tam kierowca został zatrzymany przez policjantów.

Wtedy doszło do przepychanki z funkcjonariuszami, którzy zdecydowali się użyć gazu wobec protestujących. Poszkodowana została też Marta Lempart, która wymagała pomocy ratowników medycznych.

W kierunku mundurowych niejednokrotnie leciały także śnieżki i wyzwiska. Krzyczano też "Zdejmij mundur, przeproś matkę" i "Faszyści, policja, jedna koalicja, Hańba!". Stołeczna policja poinformowała, że gazu użył również jeden z demonstrujących. Dwóch funkcjonariuszy wymagało pomocy medycznej.

"W celu zapewnienia bezpieczeństwa funkcjonariuszom i zapobieżenia atakowi na nich także wykorzystany został miotacz pieprzu. Była to jednak wyłącznie reakcja na agresję wobec policjantów. Jeden z funkcjonariuszy został uderzony" - napisali policjanci na Twitterze.

Jak dodali, "w celu zapewnienia bezpieczeństwa funkcjonariuszom i zapobieżenia atakowi na nich także wykorzystany został miotacz pieprzu. Była to jednak wyłącznie reakcja na agresję wobec policjantów. Jeden z funkcjonariuszy został uderzony".

Protest w Warszawie. Policja ochraniała Jarosława Kaczyńskiego

Około godz. 22:30 pochód ruszył w kierunku Żoliborza, gdzie znajduje się dom prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. "Idziemy po Prawo i Sprawiedliwość!" - słychać było wśród okrzyków. Jeszcze wcześniej policja próbowała blokować protestujących m.in. radiowozami, ale ci podzielili się na mniejsze grupy, dzięki czemu ostatecznie tłum znowu zebrał się w jedną zwartą grupę.

"Powadzimy zabezpieczenie protestu tak, aby jego formuła była jak najmniej dokuczliwa dla innych osób. Oceniamy sytuację wyłącznie przez pryzmat zapewnienia bezpieczeństwa. Także bezpieczeństwa pozostałych mieszkańców naszego miasta" - oświadczyła w mediach społecznościowych warszawska policja.

Z kolei działacze Strajku Kobiet niejednokrotnie podczas protestu zarzucali funkcjonariuszom brutalność. "Policja szturcha protestujących, a to z łokcia, a to z barka. A nuż komuś puszczą nerwy i będzie okazja" - czytamy.

Około godz. 23:40 dom Jarosława Kaczyńskiego był już całkowicie otoczony kordonem policji. Na skrzyżowaniu ul. Potockiej z ul. Mickiewicza obserwować można było długie sznury zaparkowanych radiowozów, przy których ustawieni byli funkcjonariusze. Wstrzymany został też ruch tramwajów i autobusów. Protestujący przeszli m.in. w pobliżu placu Wilsona.

- To jest protest pokojowy. Działamy pokojowo - mówiła przez megafon Lempart, apelując do osób zgromadzonych na Żoliborzu, aby nie dać się sprowokować policjantom.

Strajk Kobiet w Warszawie. Rafał Trzaskowski: "Nie ma zgody na tak haniebne prawo"

Na piątkowej demonstracji nie zabrakło prezydenta stolicy Rafała Trzaskowskiego. W opublikowanym na Facebooku nagraniu przekazał, że podczas protestu nadzorował przebieg wydarzenia i starał się dbać o bezpieczeństwo uczestników marszu.

Poinformował, że napisał list do ministra zdrowia Adama Niedzielskiego, w którym poprosił, aby "jasno wyjaśnić lekarzom, jak mają postępować". - Dlatego że dzisiaj wymagacie od lekarzy prawdziwego heroizmu i niestety zagrożeni są sankcjami prawnymi - stwierdził Trzaskowski.

- Miejmy nadzieję, że PiS jednak w końcu ugnie się pod tą olbrzymią presją większości Polek i Polaków, bo nie ma zgody na tak haniebne prawo - dodał prezydent Warszawy, podkreślając, iż ma nadzieję, że "bardzo szybko rząd PiS-u odejdzie i że będziemy mogli wrócić po prostu do normalności".

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (2152)