Strajk czy epidemia - łódzcy policjanci biorą wolne
Dwudziestu pięciu funkcjonariuszy łódzkiej policji nie stawiło się w pracy. Według oficjalnych informacji są na zwolnieniach lekarskich. Łódzkie dzienniki twierdzą, że funkcjonariusze rozpoczęli akcję protestacyjną, a szef związku zawodowego przypuszcza, że w policji może być epidemia.
Anonimowi policjanci żądają wyższych wynagrodzeń, lepszych warunków pracy oraz godnego traktowania przez przełożonych.
Jednak przewodniczący Związku Zawodowego Policjantów Zbigniew Jagiełło twierdzi, że protestu w Łodzi nie ma. Jak tłumaczy, nikt z zatrudnionych w policji nie sygnalizował związkom zawodowym problemów. Stąd też, według Jagiełły, nie można mówić o akcji protestacyjnej.
Kierownictwo łódzkiej policji, według rzecznika Mirosława Micora, traktuje sprawę bardzo poważnie. Ale Zbigniew Jagiełło proponuje aby Sanepid sprawdził czy w policji nie ma epidemii. W jego opinii to może być wyjaśnienie nagłej nieobecności tylu funkcjonariuszy w jednym dniu w pracy.
Zbigniew Jagiełło przyznaje jednak, że łódzcy policjanci borykają się z problemami finansowymi.