Stos zwłok w warszawskim Zakładzie Medycyny Sądowej?
- Stos zwłok, ciała porzucane jedne na drugich, jak psy - tak opisuje sposób przechowywania ciał w warszawskim Zakładzie Medycyny Sądowej przy ul. Oczki pan Andrzej, słuchacz radia Tok FM. Blisko dwa miesiące temu stracił syna w wypadku samochodowym. Chciał jeszcze raz go zobaczyć. Przeżył szok. Opowiada, że ciała leżą w kontenerach lub na ziemi. Kierownik zakładu wyjaśnia, że ciał jest dużo są więc ciasno ułożone, ale są przechowywane w specjalnych chłodniach.
01.12.2008 | aktual.: 02.12.2008 12:32
Kiedy ktoś - jak syn pana Andrzeja - ginie w wypadku samochodowym, jego ciało przewożone jest właśnie do Zakładu Medycyny Sądowej, gdzie poddawane jest niezbędnym zabiegom i sekcji zwłok. Do zakończenia śledztwa czy też czynności prowadzonych przez organy ścigania, nawet rodzina nie ma prawa zobaczyć ciała. Można je okazać dopiero po decyzji prokuratora - wyjaśnia Tok FM.
Słuchacz pojechał jednak do zakładu i dogadał się z pracownikiem prosektorium. - Myślałem, że wprowadzi mnie do środka, a on poprowadził mnie za budynek. Stały tam trzy czy dwa kontenery - opowiada.
- Syn leżał na ziemi, dokładnie tak jak został zabrany z jezdni po wypadku. Nie był ani umyty, ani odpowiednio ułożony, co więcej - nie leżał w chłodni, a po prostu na ziemi. Inne ciała były porzucane jedne na drugich, jak psy. W kontenerach był stos zwłok... Tam nie jest tak jak w telewizji oglądamy, że chłodnie, szuflady, wyjmują i tak dalej. Tam leżą ciała "świeże" i te rozkładające się razem. To jest koszmar - mówi.
Kierownik Zakładu Medycyny Sądowej dr Paweł Krajewski jest zaskoczony, że panu Andrzejowi - osobie postronnej - udało się w ogóle wejść do środka. - To niedopuszczalne - mówi i wyjaśnia, co zobaczył zrozpaczony ojciec.
Jak tłumaczy, ciała nie leżą w kontenerach, lecz w specjalnych chłodniach, które z zewnątrz rzeczywiście wyglądają nieco jak kontenery. W dodatku Zakład Medycyny Sądowej to jedyna taka placówka w województwie mazowieckim i ma obowiązek przyjąć każde ciało, skierowane tu przez policję czy prokuraturę. - Zdarza się, że to czasami kilkadziesiąt zwłok w ciągu doby. Ale nikt ich nie rzuca na żaden stos. Trafiają do chłodni, gdzie mogą być po prostu bardzo gęsto ułożone, jedne obok drugich, na specjalnych półkach. Te najniższe zaczynają się 10 centymetrów nad ziemią, co może sprawiać wrażenie, że leżą po prostu na ziemi - tłumaczy w rozmowie z dziennikarzem Tok FM.
Ciału ludzkiemu należy się szacunek, ale nie ma jednoznacznych przepisów, które regulowałyby te kwestie. Jest wprawdzie ustawa o cmentarzach i chowaniu zmarłych, ale pochodzi z 31 stycznia 1959 r., ale zawiera tylko ogólne, często nieaktualne zapisy dotyczące tego tematu (np. że trumna powinna być wybita papą, a transport powinien odbywać się wozem konnym). Jest także ustawa o ZOZ z 1991 r. czy rozporządzenie ministra zdrowia z 2006 r., ale mówią one jedynie o "należytym przygotowaniu zwłok".