Stoczniowcy pikietowali komisariat policji
Kilkudziesięciu członków komisji zakładowej
NSZZ "Solidarność" Stoczni Gdańsk pikietowało
komisariat policji w centrum Gdańska, protestując przeciw "próbie
tworzenia państwa policyjnego przez lokalnych polityków PO".
06.12.2007 | aktual.: 06.12.2007 14:12
Sprawa dotyczy śledztwa policji w sprawie niedawnej manifestacji stoczniowej "Solidarności" w obronie miejsc pracy przed budynkiem Pomorskiego Urzędu Marszałkowskiego, podczas której odpalano nielegalnie petardy.
Jak powiedział wiceprzewodniczący komisji zakładowej NSZZ "S" w Stoczni Gdańsk Karol Guzikiewicz, policja wezwała m.in. dyrekcję stoczni do podania nazwisk stoczniowców uczestniczących w tamtej manifestacji. Związkowcy uznali takie działania za "oburzające" i przypominające "działania SB na terenie stoczni".
Przesłuchiwany w komisariacie policji Guzikiewicz był między innymi proszony o rozpoznanie ze zdjęć uczestników manifestacji pod Pomorskim Urzędem Marszałkowskim. Odmówiłem odpowiedzi na te pytania. Nie będę donosił na kolegów - powiedział po wyjściu z budynku policji.
Guzikiewicz wyjaśnił też dziennikarzom, że stoczniowa "Solidarność" nie zaprzecza, że użyła petard zanim weszło w życie odpowiednie zezwolenie, ale karę za to wykroczenie powinno ponieść wyłącznie kierownictwo komisji zakładowej związku jako organizator demonstracji.
Nie wolno ścigać szeregowych pracowników. Z naszej strony nie będzie litości na tego typu represje. Jeśli będzie trzeba pojedziemy protestować nawet do Warszawy do MSWiA - dodał Guzikiewicz.
Złość u działaczy stoczniowej "Solidarności" wywołał też fakt, że przesłuchanie Guzikiewicza oraz drugiego wiceprzewodniczącego komisji zakładowej związku Fryderyka Radziusza, odbyło się w komisariacie przy ul. Piwnej. W miejscu tym w latach 70. i 80. przesłuchiwano m.in. stoczniowców oraz uczestników niepodległościowych demonstracji.
Guzikiewicz wezwał publicznie Lecha Wałęsę, który poparł w ostatnich wyborach Platformę Obywatelską, aby zajął w całej sprawie stanowisko. Na tych zdjęciach, które mi pokazano byli pracownicy z trzydziestoletnim stażem, jego dawni koledzy ze stoczni i wydziału - dodał.
Wałęsa pytany o to przez dziennikarzy powiedział, że "nie da skrzywdzić stoczniowców, ale stoczniowcy też muszą przestrzegać prawa".
Pikieta przed komisariatem przypominała happening. Stoczniowcy mieli na głowach czapki św. Mikołaja, z przyniesionych przez nich głośników odtwarzali angielskie piosenki świąteczne. Policjantom w cywilu, którzy obserwowali manifestację, związkowcy rozdawali czekoladki i cukierki. Słodkości wręczano też dzieciom i przechodniom.
Rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku Piotr Strojny powiedział, że śledztwo policji zmierza do ustalenia konkretnych osób, które odpaliły petardy, bo tak stanowi prawo. Zgodnie z obowiązującymi przepisami nie możemy w tym przypadku stosować zbiorowej odpowiedzialności i obciążać za zakłócenie porządku publicznego tylko samych organizatorów manifestacji - dodał.
Po pikiecie przed komisariatem związkowcy przemaszerowali ulicami Gdańska pod Pomorski Urząd Wojewódzki. Po drodze zrobili sobie wspólne zdjęcie na schodach przy wejściu do siedziby Komendy Wojewódzkiej Policji.
Następnie na ręce nowego wojewody pomorskiego Romana Zaborowskiego wręczyli dla premiera Donalda Tuska symboliczną rózgę. Krytykowaliście CBA, wpuszczacie Krauzego do kraju, a teraz zabieracie się za stoczniowców. Nie winimy za to Tuska, być może jest to tylko nadgorliwość służb. Nie takimi metodami sprawujcie władzę - zaapelował Guzikiewicz. (mg)