Sto metrów listu do dzieci z Biesłanu

3 września w Biesłanie, w Osetii Północnej, w wyniku zajęcia szkoły przez terrorystów, którzy zatrzymali w charakterze zakładników ponad 1200 osób, zginęło 331 osób - wynika z danych rosyjskiego Ministerstwa ds. Sytuacji Nadzwyczajnych. Rannych zostało ponad 700 osób. Wśród ofiar śmiertelnych aż 172 to dzieci, uczniowie biesłańskiej szkoły.

To, co się wydarzyło w Osetii Północnej, było omawiane na bieżąco podczas lekcji wychowawczych i wzbudziło żywe zainteresowanie uczniów. Sytuacja ta była im bliska. O tym mówiło się wszędzie: i w domu, w telewizji, i w szkole - powiedziała dyrektor szkoły Teresa Łęcka.

Na pomysł napisania listu wpadli sami uczniowie. Pewnego dnia w radiu szkolnym usłyszeli pytanie: co małe dziecko z Łodzi mogłoby zrobić dla dziecka w Biesłanie? Odzew był ogromny. Początkowo miał to być tylko jeden zwykły list, ale chętnych do pisania było dużo i każdy z uczniów chciał coś zrobić - wyjaśniła dyrektorka.

Dzieci pisały w czterech językach: polskim, niemieckim, angielskim i rosyjskim. Początkowo myśleliśmy, że zrobimy jakąś selekcję tekstów, ale uznaliśmy, że ma to być prosty dar. W końcu każde dziecko chce ofiarować swoim kolegom swoje uczucia. To dziecko nosi w sobie - powiedziała Łęcka. Zaznaczyła, że ten list to nie jest żaden obowiązek szkolny, dzieciaki nie dostają za to żadnych ocen plusów, dyplomów, bo - jak powiedziała - "nie można oceniać najzwyklejszego odruchu ludzkiego - chęci pomocy innym".

W większości teksty są ciepłe, opisujące, że istnieją fajne szkoły, których nie trzeba się bać. Są rysunki, wiersze i zaproszenia do Łodzi, do Polski.

Dyrektor Łęcka powiedziała, że uczniowie napiszą jeszcze jeden list. Tym razem adresowany do ONZ. Uczniowie mają w nim prosić tych, którzy rządzą tym światem, o pokój, o spokój, "o ochronę niewinnych istnień ludzkich".