Sting narzeka na brak prywatności
Zaledwie kilka dni trwały zimowe wakacje Stinga
oraz jego żony i sześciorga dzieci w narciarskim kurorcie Cortina
d'Ampezzo w Dolomitach. Piosenkarz zirytował się brakiem
prywatności i tym, że cały czas turyści robili mu zdjęcia.
Pechowe górskie wakacje Stinga opisał w sobotę dziennik "Corriere della Sera". Brytyjski muzyk, od kilku lat mieszkający w Toskanii, zarezerwował dla swojej rodziny oraz towarzyszących mu osób 7 pokojów w słynnym hotelu "Cristallo", w którym zatrzymywali się pisarze Lew Tołstoj i Saul Bellow oraz takie gwiazdy jak Brigitte Bardot, Frank Sinatra i Claudia Cardinale.
Nie miał tam jednak ani spokoju, ani żadnej prywatności. Nie mógł pójść do sauny, czy do hotelowej restauracji, bo wszędzie goniły go tłumy fanów, robiąc zdjęcia telefonami komórkowymi. Jeszcze gorzej, jak relacjonuje gazeta, było na stokach, gdzie nie mógł spokojnie jeździć z dziećmi na nartach.
Nie mogąc dłużej tego wytrzymać Sting wyjechał nagle z rodziną z kurortu narzekając, że nikt nie szanował jego prawa do prywatności.
Dobrego imienia Cortina d'Ampezzo broni burmistrz Giacomo Giacobbi, który powiedział, że zarówno mieszkańcy, jak i turyści, przyzwyczajeni są do obecności wielkich gwiazd i zachowują się wobec nich bardzo grzecznie i dyskretnie.
Najwyraźniej legendarny muzyk grupy "Police", słynący z umiłowania spokoju, kontemplacji i uprawiania jogi, jest innego zdania.