Ster i pieniądze
Sytuacja Stoczni Szczecińskiej Nowa jest
dobra, a teraz może być tylko lepiej - mówili na wczorajszym
spotkaniu Wiesław Weitz, wiceprezes Agencji Rozwoju Przemysłu i
prezydent Szczecina Marian Jurczyk. Kłopoty stoczni jednak nie
opuszczają - pisze "Głos Szczeciński".
12.07.2003 | aktual.: 12.07.2003 08:10
Jak dowiedział się "Głos", podczas prób morskich w prototypowym chemikaliowcu zawiódł ster. To już kolejna usterka, która przedłuża termin oddania statku armatorowi.
Chemikaliowiec "Bow Sun" to jednostka, która przyczyniła się do upadku Stoczni Szczecińskiej. Jego budowa przeciągała się, bo stoczniowcy nie umieli spawać specjalnego rodzaju blach. Jednostkę przejęła Stocznia Szczecińska Nowa, która dokończyła budowę. Statek miał być przekazany armatorowi w końcu czerwca. Terminu nie udało się dotrzymać, bo podczas prób morskich okazało się, że przegrzewa się główny kabel energetyczny. Później wykryto jeszcze kolejne, mniejsze usterki.
Trzeci próbny rejs miał być ostatnim. Jednak, jak nieoficjalnie dowiedział się "Głos", podczas niego zawiódł ster. Statek wrócił do stoczni prowadzony przez holowniki.
Według zapewnień prezesa maszyna sterowa została już przeprojektowana i w najbliższych dniach zostanie ponownie zamontowana na jednostce. "18 lipca statek wyjdzie w morze na kolejne próby i jeżeli wszystko będzie w porządku, pod koniec miesiąca przekażemy go armatorowi" - zapowiada prezes.
Kłopoty z chemikaliowcem nie popsuły nastrojów na wczorajszym spotkaniu prezesa stoczni z wiceprezesem Agencji Rozwoju Przemysłu Wiesławem Weitzem i prezydentem Szczecina Marianem Jurczykiem.
"Trzy statki, które prezes stoczni planuje oddać w ciągu miesiąca, to 100 mln dolarów, które pozwolą spłacić wszystkie zobowiązania. To 3 procent eksportu polskiej gospodarki" - powiedział Wiesław Weitz.