Stefan Wilkanowicz: lata płyną, historia się zaciera

„Lata płyną, historia się zaciera. Dla młodych ludzi to już są rzeczy trochę zamierzchłe, już im się wszystko troszkę plącze i miesza i nie bardzo wiadomo, co i jak. A, oczywiście, sprawa terminologii jest też ważna, dlatego że jak się mówi o nazistach, to po pewnym czasie nie bardzo wiadomo, o co chodzi” – powiedział Stefan Wilkanowicz, wiceprezes Międzynarodowej Rady Państwowego Muzeum Auschwitz–Birkenau w Oświęcimiu.

26.01.2005 | aktual.: 26.01.2005 17:13

Sygnały Dnia — Wiele osób w naszym kraju może się zdziwić, czytając tekst rezolucji Parlamentu Europejskiego w sześćdziesiątą rocznicę wyzwolenia obozu Auschwitz–Birkenau. Mający być przyjęty jutro tekst mówi, że obóz w maju 1940 roku założyli hitlerowscy naziści, czyli, zapyta ktoś z państwa, kto? My wiemy, że Niemcy, ale dla polityków to nie takie oczywiste. Czy jest się o co spierać, co wyjaśniać? A może przejść nad tym do porządku dziennego?

Stefan Wilkanowicz — Jest, oczywiście, dlatego że to sformułowanie, że hitlerowscy naziści jest zrozumiałe dla wszystkich, którzy coś wiedzą o drugiej wojnie światowej, natomiast trzeba liczyć się z wrażliwością i niewiedzą bardzo szerokich rzesz młodych ludzi, dla których to są wszystko historyczne takie trochę abstrakcje i im się wszystko wtedy trochę myli, że naziści, jacyś naziści. A co to jest? To jakieś plemię czy jakaś ideologia, czy coś? Nie wiadomo, co to jest takiego. Tak że dlatego trzeba mówić wyraźnie. I, oczywiście, te słowa kanclerza Schroedera dzisiaj trzeba przyjąć bardzo pozytywnie. Ja osobiście uważam, że jest to także moment, żeby przypomnieć pewne pozytywne działania samych Niemców po drugiej wojnie światowej i ich postawę wobec tej wojny i wobec odpowiedzialności.

I mogę to przytoczyć, jeśli można takie sformułowanie jednego z działaczy Aktion Sühnezeichen, czyli Akcji Znaków Pokuty, która właśnie została powołana w Niemczech zaraz po wojnie przez wyjątkowego zupełnie Niemca, doktora Lotara Kreyssinga, antyhitlerowca, który Hitlera podał do sądu nawet, który cudem przeżył, a po wojnie stworzył w ramach Kościoła ewangelickiego taką Akcję Znaków Pokuty. Otóż jeden z działaczy tej akcji, który przyjechał do Polski pokutować w jednym z obozów ze swoją grupą, powiedział tak: „W pokorze i w duchu pokuty prosimy Boga, aby Bóg przebaczył naszemu narodowi winę ostatniej wojny”. A w innym miejscu: „Prosimy, by Bóg uczynił cud i natchnął serca Polaków gotowością przebaczenia wobec naszego narodu. Znowu nie dlatego, byśmy po tym wszystkim, co się stało zasłużyli na to, lecz dlatego, że naród polski ma Ewangelię, która daje obietnicę cudu, jakim jest w tym wypadku przebaczenie Niemcom”.

Otóż jeżeli w sześćdziesiątym szóstym roku to było powiedziane, że i wtedy Niemcy nawet przyjechali do Oświęcimia i do innych miejsca zagłady z drżeniem, czy w ogóle Polacy będą chcieli z nimi rozmawiać, czy mogą im przebaczyć, no to to już samo świadczy o tym, co się działo w czasie wojny. Zresztą dla mnie było to jedno z największych przeżyć, związanych zresztą z Oświęcimiem.

Sygnały Dnia — To był sześćdziesiąty szósty rok, powiedział pan.

Stefan Wilkanowicz — Sześćdziesiąty szósty rok, tak, sześćdziesiąty szósty rok.

Sygnały Dnia — No dobrze, ale teraz mamy rok dwa tysiące czwarty i dochodzi do takiej dyskusji, która jest powodem naszej dzisiejszej rozmowy.

Stefan Wilkanowicz — No właśnie.

Sygnały Dnia — Dlaczego?

Stefan Wilkanowicz — Dlatego, że lata płyną, historia się zaciera. Dla młodych ludzi to już są rzeczy trochę zamierzchłe, już im się wszystko troszkę plącze i miesza i nie bardzo wiadomo, co i jak. A, oczywiście, sprawa terminologii jest też ważna, dlatego że jak się mówi o nazistach, to po pewnym czasie nie bardzo wiadomo, o co chodzi.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)