Stary, ale wywrotowy
„Macunaimę” odkrywamy po 40 latach. Ale nigdy nie jest za późno, żeby zobaczyć taki film
22.11.2007 09:17
To precedensowa decyzja dystrybutora – wprowadzić ponownie na polskie ekrany film, o którym mało kto u nas pamiętał. Sztandarowe dzieło brazylijskiej Nowej Fali – ruchu Cinema Novo – oparte na modernistycznej powieści Mária de Andrade. Pisarz przetworzył w swojej książce ludowe opowieści brazylijskie, czyniąc tytułowym bohaterem sowizdrzała, cwaniaka i oportunistę wyznającego zasadę: „Jeśli nie możesz pokonać wroga, przyłącz się do niego”. Macunaima oszukuje więc i jest oszukiwany, wspiera ruchy rewolucyjne i zadaje się z bogaczami kanibalami, a nawet zmienia rasę z „gorszej”, czarnej, na „lepszą”, białą. Wszystko po to, by jak najwygodniej urządzić się w ciężkim życiu. Autor nazywa go ironicznie „bohaterem naszego ludu”. I faktycznie – Macunaima ucieleśnia zbiorowy los Brazylijczyków, którym w kolejnych huraganach politycznych i ekonomicznych nie dane było zaznać błogiej stabilizacji.
Reżyser Joaquim Pedro de Andrade uwypuklił jeszcze narodowy charakter tej postaci, przenosząc akcję we współczesne mu lata 60. XX wieku, czasy boomu gospodarczego i walki z dyktaturą wojskową. Urodzony w amazońskiej wiosce Macunaima zamieszkuje wraz z braćmi w przeludnionym Sčo Paulo, gdzie „ludzie są maszynami, a maszyny stały się obywatelami miasta”. Tu gorączkowo próbuje – nierzadko z powodzeniem – przechytrzyć podły los. Sam film zaś brawurowo łączy realizm z groteską, plebejską fantazję z kontrkulturowym impetem. Ma swobodę i wywrotowość, jakich próżno szukać w zachowawczym kinie naszych czasów.
Bartosz Żurawiecki, „Film”
„Macunaima”, reż. Joaquim Pedro de Andrade, Brazylia 1969, AP Manana, 110’, premiera 23 listopada