Staruszek spacerował z arsenałem i dwoma owczarkami
Stalowy pręt, nóż z 30-centymetrowym
ostrzem, trzy łańcuchy (w tym jeden półtorametrowy zakończony
półkilogramowym odważnikiem), brzytwa, proca, kamienie i pojemnik
z gazem łzawiącym - arsenał ten według "Expressu Ilustrowanego"
miał przy sobie 77-letni emeryt z Łodzi.
Mężczyznę zatrzymano w piątek rano na ul. Grabowej w Łodzi, gdy spacerował z dwoma owczarkami niemieckimi.
Funkcjonariusze mieli nakaz doprowadzenia emeryta i jego żony do wydziału karnego sądu przy al. Piłsudskiego, gdzie małżonkowie mieli wystąpić w charakterze świadków. Emeryci nie odpowiadali na wezwania sądu. Nikogo nie wpuszczali do mieszkania.
Podczas zatrzymania mężczyzna był agresywny - opowiada dziennikowi jeden z funkcjonariuszy VII komisariatu. Jak na swój wiek ma wyjątkowo dużo siły. Stawiał opór i usiłował zdjąć kagańce psom, żeby poszczuć policjantów. Na szczęście udało się temu zapobiec. Potem mieliśmy problemy z jego żoną. Najpierw nie chciała nas wpuścić do domu, a potem też usiłowała zdjąć kagańce owczarkom - dodaje.
Po zatrzymaniu małżonkowie zaczęli symulować różne choroby. Przewieziono ich do szpitala im. Jonschera, gdzie lekarz nie potwierdził rzekomych dolegliwości. Wczesnym popołudniem odwieziono parę do sądu na Widzewie. Przy wejściu do gmachu policjanci odebrali mężczyźnie wszystkie niebezpieczne przedmioty, które ten miał przy sobie.
Prawdopodobnie małżonkowie, których wezwano na sprawę jako świadków, staną się oskarżonymi i odpowiedzą za pomówienia, jakich mieli się dopuścić wobec mieszkającej w ich sąsiedztwie kobiety.
"Express Ilustrowany" podkreśla, że policjanci doskonale znają tę parę. Opowiadają, że między emerytami, a ich sąsiadami od lat dochodzi do awantur. (PAP)