Starsi Słowacy głosowali na "tak"
Referendum unijne na Słowacji skończyło
się pozytywnie dzięki starszym ludziom, przyzwyczajonym do
chodzenia do urn wyborczych, którzy głosowali o lepszą przyszłość
swoich dzieci i wnuków, twierdzą socjologowie.
18.05.2003 14:00
Frekwencja podczas referendum unijnego na Słowacji wyniosła 52,15 procent; nieznacznie przekroczyła wymagany przez konstytucję udział minimum połowy uprawnionych do głosowania. Przez pierwsze godziny po zamknięciu lokali wyborczych nie było pewne, czy - jak napisały słowackie media - Słowacja ma świętować, czy się wstydzić.
Słaba i krótka kampania informacyjna, często używająca niezrozumiałego dla wielu języka urzędowego, nie trafiła do ludzi młodych - dodają socjologowie.
Nieobecni przy urnach sprawę integracji połączyli z własną oceną działań rządu i słowackiej sceny politycznej - twierdzi Michal Vaszeczka z Instytutu Spraw Społecznych (IVO). Na ich decyzję mają wpływ rosnące koszty życia, podwyżki, np. wielu w ostatnich dniach otrzymało do zapłacenia rachunki za prąd z nowymi, o wiele wyższymi stawkami - dodał.
Przed referendum nie było dyskusji zwolenników i przeciwników Unii - tych drugich wśród polityków nie ma, a media nie dały eurosceptykom możliwości wypowiedzenia się. Zgoda polityków, np. uściski i uśmiechy odwiecznych rywali - premiera Mikulasza Dzurindy i byłego premiera Vladimira Mecziara, były dla wielu podejrzane - twierdzi Pavol Haulik ze Słowackiej Akademii Nauk.
Prezydent Słowacji w wywiadzie dla PAP za najważniejszy błąd słowackiej kampanii uznał to, iż nie wzięły w niej udziału osoby najbardziej znane w swoim regionie, zawodzie, dyscyplinie. "Zdecydowanie więcej przestrzeni medialnej powinny mieć osobowości, ale nie ze świata polityki. Osoby najbardziej znane w swoim mieście, wsi, dobry lekarz, nauczyciel, sportowcy. Bo gdy oni przemówią, zwrócą uwagę także ludzi, których polityka nie interesuje" - powiedział.
"Trzeba ludziom uświadomić, że referendum to nie wybory między rządem a opozycją, że decyduje się przyszłość każdego z nas. Rządy przychodzą i odchodzą, a ludzie zostają. Dlatego wszyscy muszą postępować odpowiedzialnie" - dodał.(iza)