PolskaStan lekarza z rozbitego śmigłowca ciężki, ale stabilny

Stan lekarza z rozbitego śmigłowca ciężki, ale stabilny

Stan 41-letniego Andrzeja Nabzdyka, lekarza ze
śmigłowca Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, który rozbił się we
wtorek, jest ciężki, ale stabilny. Pacjent przebywa na oddziale
intensywnej opieki medycznej szpitala wojskowego we Wrocławiu.

Stan lekarza z rozbitego śmigłowca ciężki, ale stabilny
Źródło zdjęć: © PAP

Jak poinformował w środę rzecznik szpitala Zdzisław Czekierda, "wydaje się, że lekarz śmigłowca wszystko co najgorsze ma już za sobą". - Lekarze są dobrej myśli - dodał Czekierda.

Śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego leciał z Wrocławia w okolice Budziszowa do rannych w karambolu na autostradzie A4. Maszyna rozbiła się w okolicach Jarostowa - kilkaset metrów od miejsca karambolu, w pobliżu wiejskich zabudowań. Śmigłowiec spadł w takim miejscu, że służby ratunkowe szukały go przez ok. godzinę. Maszynę od strony autostrady osłaniały drzewa, od strony wsi pagórek. Dodatkowo akcję utrudniała gęsta mgła.

O wypadku śmigłowca zawiadomił sam Nabzdyk, który potem w stanie ciężkim został przewieziony do szpitala wojskowego we Wrocławiu. Mężczyzna przeszedł pomyślnie operację nóg. Lekarze wykluczyli u niego urazy głowy i klatki piersiowej. Pozostali dwaj członkowie załogi: pilot Janusz Cygański i pielęgniarz Czesław Buśko nie przeżyli wypadku.

Jak tłumaczył dziennikarzom tuż po wypadku dyrektor Lotniczego Pogotowia Ratunkowego Robert Gałązkowski, prawdopodobnie pilot i pielęgniarz nie przeżyli upadku śmigłowca, więc służby ratunkowe nie mogłyby im już pomóc.

W akacji poszukiwawczej wzięli udział strażacy, policjanci, funkcjonariusze straży granicznej oraz cztery śmigłowce: trzy LPR i jeden policyjny.

Prokuratura Okręgowe w Legnicy wszczęła postępowanie w sprawie katastrofy. Postępowanie ma wyjaśnić jak doszło do wypadku i kto ponosi za niego odpowiedzialność.

- Musimy wyjaśnić czy wypadek to błąd pilota, czy może jakaś usterka maszyny. Jeśli śmigłowiec był niesprawny to musimy wyjaśnić z czyjej winy. Może się jednak okazać i tak, że mieliśmy do czynienia z nieszczęśliwym wypadkiem - a winę ponosi pogoda, trudne warunki atmosferyczne - mówiła tuż po wypadku Lilianna Łukasiewicz, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Legnicy.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)