"Stan ks. Jankowskiego był chwiejny, nie dbał o dietę"
Tlące się znicze pod pomnikiem Jana Pawła II i niewielka grupka ludzi z niedowierzaniem kiwająca głowami. Taki nastrój w godzinę po śmierci prałata Henryka Jankowskiego zapanował przed parafią św. Brygidy, którą ksiądz nazywał swoim domem.
Drzwi plebanii w poniedziałkowy wieczór otwarte były tylko dla członków rodziny zmarłego. Niewielu chciało jednak mówić o tym, co się stało.
-Na razie nie będziemy niczego komentować. Wuj dopiero co od nas odszedł, jeszcze to do nas nie dotarło - tłumaczył mężczyzna, który wyszedł przed kościół. Po godz. 23 na placu przed świątynią panował spokój, jak gdyby wszystko było po staremu. O tym, że tak nie jest, świadczyły jedynie telewizyjne wozy czuwające pod bramą i pojedynczy przechodnie, którzy zatrzymywali się na chwilę modlitwy.
- Ksiądz prałat umierał w atmosferze bardzo rodzinnej, wśród najbliższych i przyjaciół - relacjonuje ks. Ludwik Kowalski, proboszcz parafii pw. św. Brygidy. - Byli wokół niego kapłani zgromadzeni na plebanii, najbliższa rodzina: siostra z mężem, pani doktor, pielęgniarka i pan Kazimierz, który dbał o porządek u niego w pokoju.
Proboszcz mówi, że w ostatnim czasie ksiądz miał pozytywne wyniki badań.
- Był w szpitalu kilka dni, od poniedziałku do piątku. Pamiętajmy, że ksiądz prałat od długiego czasu chorował na cukrzycę - podkreśla proboszcz. - To ma różne powikłania i oddziaływuje na najdelikatniejszą tkankę, czyli ludzki mózg. Prałat niezbyt dbał też o dietę, a tu przecież trzeba zachować żelazną dyscyplinę.
Ksiądz Ludwik mówi, że przyglądał się ks. prałatowi od wielu miesięcy. Jego stan był chwiejny.
- Cieszyliśmy się każdym dniem, kiedy potrafił coś powiedzieć, potrafił się uśmiechnąć, był bardziej świadomy, a smuciliśmy się każdą chwilą, kiedy był bardziej przygaszony i zamknięty w sobie - wspomina ks. Ludwik. - Prałat odszedł w atmosferze religijnej. Przyjął sakramenty: komunię świętą, namaszczenie chorych. Przeżywał to swoje przejście pojednany z Panem Bogiem.
Oficjalne wydanie internetowe www.polskatimes.pl/DziennikBaltycki