"Stalowa Kurtyna" w walce z iracką Al‑Kaidą
Wojska amerykańskie i irackie zdobywały w poniedziałek dom po domu w mieście Husajba przy granicy z Syrią trzeciego dnia wielkiej obławy na bojówkarzy irackiej Al-Kaidy. Od soboty zginęło co najmniej 36 terrorystów, a około 200 zatrzymano. Poległ także żołnierz amerykański.
07.11.2005 | aktual.: 07.11.2005 11:34
W operacji, prowadzonej pod kryptonimem Stalowa Kurtyna, uczestniczy według CNN 3000 żołnierzy amerykańskich i 550 irackich. Celem jest zniszczenie kryjówek Al-Kaidy i jej składów broni w 30-tysięcznej Husajbie i przecięcie tam głównego szlaku zaopatrzeniowego rebeliantów, prowadzącego od granicy syryjskiej doliną Eufratu w głąb Iraku.
Dowódca amerykańsko-irackiej grupy operacyjnej pułkownik Stephen W. Davis powiedział w nocy z niedzieli na poniedziałek, że jego wojska zajęły "mniej więcej połowę" Husajby, handlowego miasta nad Eufratem, 320 km na północny zachód od Bagdadu.
Amerykanie uważają, że Husajba jest obecnie głównym rebelianckim punktem tranzytowym i miejscem, gdzie terroryści Al-Kaidy fabrykują bomby samochodowe i zbierają się przed wyruszeniem na akcje do Bagdadu i innych miast Iraku.
Irackie skrzydło Al-Kaidy jest najgroźniejszym ugrupowaniem rebelianckim walczącym z władzami irackimi i wojskami koalicji. Dowodzi nim nieuchwytny jordański terrorysta Abu Musab Zarkawi, za którego ujęcie Amerykanie wyznaczyli nagrodę w wysokości 25 mln dolarów.
CNN, której wysłannik towarzyszy jednostce uczestniczącej w operacji, podała w niedzielę wieczorem, że podczas przeszukiwania jednego z domów zginął żołnierz piechoty morskiej USA. Zabił go ukrywający się tam bojówkarz, który potem zaczął strzelać do Amerykanów z dachu budynku i tam zginął.
Według "New York Timesa" trzej marines zostali ranni.
Płk Davis powiedział, że zginęło co najmniej 36 rebeliantów. CNN informuje aż o 80 zabitych.
W relacji z Husajby w poniedziałek rano reporter CNN podawał, że wojska amerykańskie i irackie szturmują kolejne domy. Piechotę wspierają czołgi, przedzierające się wąskimi ulicami, oraz samoloty i śmigłowce.
Pierwszego dnia obławy, w sobotę nad ranem, mieszkańców Husajby obudziły głośne wybuchy, po czym usłyszeli nadawane przez megafony wezwanie wojsk irackich i amerykańskich, by natychmiast opuścili miasto pieszo, drogą biegnącą na północ. Wiele rodzin podążyło tamtędy, trzymając w ręku białe flagi.
Jak podał dziennik "Washington Post", powołując się na relacje mieszkańców, rebelianci iraccy zajęli pozycje obronne we wcześniej przygotowanych okopach, a zagraniczni dżihadyści (bojownicy świętej wojny) z Arabii Saudyjskiej, Syrii, Jordanii i Egiptu podjęli walkę z wojskami amerykańskimi i irackimi na ulicach i w domach.
Płk Davis nie powiedział, jaką część około 200 zatrzymanych rebeliantów stanowią cudzoziemcy. Dowództwo wojsk USA w Iraku podało tymczasem, że 31 października w nalotach bombowych na kryjówki rebeliantów w pobliżu miast Karabilah (Karabila) i Obeidi zginęło dwóch dowódców komórek Al-Kaidy działających w regionie Husajby.
Według amerykańskiego komunikatu, jednym z nich był Abu Omar, który pomagał organizować przerzut zagranicznych dżihadystów i przeprowadzać zamachy bombowe na wojska USA i irackie.
Drugi zabity dowódca, Abu Hamza, dowodził kilkoma komórkami Al- Kaidy i między innymi uczestniczył w ataku na żołnierzy amerykańskich z bazy Camp Gannon w regionie Husajby.
Płk Davis powiedział, że rebelianci w Husajbie stawiają zaciekły opór, bo "teren ten ma wielkie znaczenie dla partyzantów, zwłaszcza dla bojowców cudzoziemskich".
"Dla obcych bojowców jest to pierwszy przystanek [na szlaku z Syrii w głąb Iraku], to miejsce ma dla nich strategiczne znaczenie" - dodał Davis w rozmowie telefonicznej z Associated Press.
W niedzielę odrzutowce amerykańskie zbombardowały w Husajbie co najmniej dziesięć celów. Rebelianci ostrzeliwali się z punktów oporu w domach mieszkalnych, meczetach i szkołach.
Amerykanie mają nadzieję, że operacja Stalowa Kurtyna na tyle uwolni Husajbę i okolicę od rebeliantów, że arabscy sunnici zamieszkujący te tereny będą mogli wziąć udział w wyborach powszechnych rozpisanych na 15 grudnia.
Waszyngton liczy, że jeśli sunnici zdobędą w nowym parlamencie znaczną liczbę mandatów, osłabi to poparcie tej społeczności dla rebeliantów.
Arabscy sunnici (15-20 proc. Irakijczyków) byli faworyzowani za dyktatury Saddama Husajna i nie mogą się pogodzić z przejęciem dominującej pozycji politycznej przez szyicką większość. Szyici, za Saddama dyskryminowani, stanowią 60 proc. mieszkańców kraju.
W wyborach do tymczasowego parlamentu irackiego w styczniu tego roku arabscy sunnici prawie nie głosowali. W rezultacie zdobyli tylko 17 z 275 mandatów. (PAP)
xp/ kan/