Stalinowscy śledczy: wykonywaliśmy tylko rozkazy
Całodobowe wielomiesięczne przesłuchania,
m.in. na stojąco i przy otwartym oknie, polewanie lodowatą wodą,
wyzwiska - to metody stalinowskich śledczych od sprawy "spisku w
wojsku". Oskarżeni nie przyznają się do winy. Twierdzą, że
wykonywali tylko rozkazy i że sami byli ofiarami systemu.
18.08.2006 | aktual.: 18.08.2006 14:18
Przed Wojskowym Sądem Garnizonowym w Warszawie zaczął się proces czterech stalinowskich śledczych, oskarżonych o znęcanie się nad wysokimi rangą oficerami wojska, posądzanymi w latach 40. i 50. o rzekomy "spisek w wojsku" - generałami Stefanem Mossorem, Stanisławem Tatarem, Józefem Kuropieską i płk. Marianem Utnikiem (oficerami sprzed 1939 r. oraz z AK).
Oskarżeni przez pion śledczy Instytutu Pamięci Narodowej o nieprzedawniające się zbrodnie przeciw ludzkości, to oficerowie śledczy Informacji Wojskowej (ówczesnego kontrwywiadu wojska - PAP) Marian P., Kazimierz T. i Zbigniew K. oraz oficer UB Czesław Ś. Grozi im do 5 lat więzienia. Sąd nie zgodził się na ujawnianie ich wizerunków i danych osobowych.
W odczytanym akcie oskarżenia prok. Piotr Dąbrowski opisał szczegółowo metody, jakie stosowali oni od 1949 r. do 1952 r. wobec aresztowanych, by zmusić ich do przyznania się do udziału w dywersyjno-szpiegowskiej organizacji działającej w Wojsku Polskim, do uczestniczenia w działalności agenturalnej na rzecz państw zachodnich oraz do składania wyjaśnień zgodnych z koncepcją prowadzonego przeciw nim śledztwa.
Znęcanie się fizyczne i psychiczne polegało na długotrwałych, powtarzanych po kilkaset razy przesłuchaniach (także na stojąco i przy otwartym oknie zimą), pozbawianiu snu (przesłuchiwani miesiącami spali do 3 godz. na dobę), grożeniu śmiercią i represjami wobec rodzin, wyzwiskach, umieszczaniu w betonowym wilgotnym karcerze.
Prokurator cytował notatki Czesława Ś. ze śledztwa wobec gen. Kuropieski (przesłuchiwano go 960 razy): Stał bardzo przyzwoicie, czyli bez pomocy ściany; zimne obiady dobrze na niego wpływają; wygląda na wykańczającego się. Kuropieska w proteście dwa razy głodował - wtedy karmiono go siłą. Cierpiący na bóle kręgosłupa gen. Mossor, którego celowo sadzano na taborecie bez oparcia, usiłował zabić się, rzucając się głową w dół schodów. Śledczy doprowadzili swe ofiary do całkowitego wyczerpania psychicznego i fizycznego (np. gen Tatar stracił kontakt z rzeczywistością). W tym stanie przyznawali się oni do nieistniejących win.
"Sprawa Tatara" była najgłośniejszym politycznym procesem pokazowym stalinowskiej Polski, w którym pod sfabrykowanymi zarzutami sądzono grupę wojskowych z armii II Rzeczypospolitej i Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. W procesie zapadły wysokie wyroki: gen. Tatar (oficer Komendy Głównej AK) dostał dożywocie. Na wieloletnie więzienie skazano m.in. gen. AK Franciszka Hermana, gen. Jerzego Kirchmayera, gen. Kuropieskę, gen. Mossora, płk. Utnika. Ok. 20 innych, nieco niższych rangą oficerów, skazano potem na śmierć w tzw. procesach odpryskowych. Po 1956 r. wszystkich zrehabilitowano.
Wykonawcą całego scenariusza był nadzorujący śledztwo płk Antoni Skulbaszewski, sowiecki oficer i szef Informacji. Pomagał mu późniejszy wiceszef Informacji, a wówczas szef jej oddziału śledczego, płk Władysław Kochan - skazany za "sprawę Tatara" w 1959 r. na 5 lat więzienia (odsiedział niespełna rok) oraz degradację. Ostatnio MON odebrał mu prawo do ponad 3 tys. zł wojskowej emerytury.
89-letniego dziś Kochana, który stawił się w sądzie, gdzie miał zeznawać jako świadek, jeden z oskarżonych powitał słowami: To ty jeszcze żyjesz?. Były szef Informacji nie odpowiedział na pytanie, czy wiedział o jej metodach śledczych. Będę zeznawał jako świadek, to się pan dowie - dodał chodzący dziś z trudem i o kulach Kochan. Ma on zeznawać we wrześniu. Podstawą oskarżenia były głównie materiały archiwalne IPN, gdyż wszyscy pokrzywdzeni już nie żyją. Prokurator ujawnił, że w śledztwie oskarżeni powoływali się na rozkazy od przełożonych. Podkreślił, że Sąd Najwyższy przy wyroku na Kochana uznał, iż rozkaz nie zwalnia od odpowiedzialności, a przestępczy rozkaz nie może być wykonany.
Pierwszy wyjaśnienia składał 81-letni Marian P. Zaprzeczył, by znęcał się nad gen. Mossorem, o którym ma jak najlepsze zdanie. Rozmawiałem z nim, nic więcej - dodał, informując, że generał opowiadał mu np. o przyjęciu u hrabiego Potockiego. Zwrócił uwagę, że sprawa "spisku w wojsku" była przejawem walki w łonie samych komunistów i że aresztowano też wtedy Władysława Gomułkę i Mariana Spychalskiego. Od początku wiedziałem, że to śmierdząca sprawa - zdradził śledczy, który podkreślił, że sam zwolnił się z Informacji.
Oskarżeni wnosili o utajnienie procesu, bo obecność mediów to dla nich duży stres. Sąd odrzucił wniosek, bo nie widział ku temu podstaw. Dwóch oskarżonych jest chorych - mogą oni uczestniczyć w procesie najwyżej po 2 godziny dziennie. Dlatego po 2 godzinach proces odroczono do 28 sierpnia.
Oskarżony 76-letni Kazimierz T. powiedział dziennikarzom, że sam czuje się ofiarą tamtego systemu, a prokurator puścił wodze fantazji. Dodał, że jest dziś bardzo schorowany. Inni podsądni nie chcieli się wypowiadać.
Mój ojciec też był niedołężny i schorowany, kiedy umierał - powiedziała dziennikarzom córka gen. Stanisława Tatara, Hanna, która została oskarżycielem posiłkowym. Dodała, że wobec oprawców ojca oczekuje kar więzienia. Rodziny innych ofiar oskarżonych nie chciały występować jako oskarżyciele.
Jestem zadowolony z tego, że ten proces jest i to wszystko - mówił syn gen. Mossora, Roman. Pytany, czego oczekuje, odparł, że tylko tego, by oskarżeni "zrozumieli, co czynili". W pewnym sensie jest mi ich żal - dodał.
Poprzedniczce IPN - Głównej Komisji Badania Zbrodni Przeciw Narodowi Polskiemu - udało się jeszcze w latach 90. zebrać dowody winy 28 funkcjonariuszy Informacji ze sprawy "spisku". W 1998 r. Główna Komisja wniosła do prokuratury wojskowej o postawienie zarzutów 10 oficerom. Potem śledztwo przejął utworzony w 2000 r. IPN. Dwóch oficerów Informacji ze sprawy "spisku" osądziły już sądy RP z oskarżenia IPN: Henryk O. dostał rok więzienia w zawieszeniu, a Leopold S. - półtora roku w zawieszeniu. W trakcie procesu w 2002 r. zmarł zaś 76-letni Mikołaj Kulik. W warszawskim IPN trwa jeszcze kilka śledztw wobec śledczych od "spisku".